Fałszywy profesor wypromował prawdziwych magistrów
Historię fałszywego profesora opisał tygodnik "Polityka". Noah Rosenkrantz kształcił prawników na czterech uczelniach w Warszawie i Siedlcach. Jak się okazało, zagraniczne uniwersytety, na których miał zdobywać tytuły naukowe, nie wiedzą o jego istnieniu.
Gdy sprawa wyszła na jaw studenci byli przerażeni. Wszystko wskazywało na to, że jeśli ich wykładowca nie był profesorem, dyplomy jego studentów są nieważne, a egzaminy, które przeprowadził, trzeba będzie zdać jeszcze raz. - Takie rozwiązanie wynikałoby raczej z kwestii etycznych niż prawnych. Przepisy o szkolnictwie wyższym nie poruszają takiego tematu - powiedział reporterowi TOK FM szef Państwowej Komisji Akredytacyjnej, profesor Marek Rocki. Dodał, że komisja, która skontroluje uczelnie, gdzie wykładał Rosenkranz, nie może nic nakazać - Możemy jedynie polecić, by w przyszłości władze uczelni lepiej sprawdzały dokumentację swoich pracowników - dodał Rocki. Jego zdaniem studenci mogą spać spokojnie.
Uczelnia nie będzie wychodzić przed szereg
Ponownego egzaminowania studentów nie przewidują też uczelnie. Prorektor warszawskiej Prywatnej Szkoły Biznesu, Administracji i Technik Komputerowych Tadeusz Morawski mówi, że nie widzi powodów by oprócz wyznaczenia nowego wykładowcy cokolwiek więcej robić. - O sprawie wie prokuratura, ministerstwo, więc my już żadnych dalszych kroków nie przewidujemy - mówi Morawski i dodaje, że formalnie nie ma nic Rosenkranzowi do zarzucenia. - Przedstawił nam dokument z ministerstwa, zgodnie z którym jego dyplomy z zagranicznych uczelni są ważne również w Polsce. Do tej pory nie mamy żadnego sygnału z ministerstwa, by te dokumenty były fałszywe - wyjaśnia Morawski i przyznaje, że rzekomy profesor miał doskonałą opinię w środowisku studenckim. - Wszyscy go chwalili i podkreślali, że zajęcia prowadził ciekawie. Nawet pracownicy naukowi, którzy wizytowali jego wykłady, byli pod wrażeniem - dodaje prorektor.
Stracili profesora, ale nie tytuły
Studenci, którzy mieli zajęcia z fałszywym profesorem, mówią, że mają już nowych wykładowców i potwierdzają, że Rosenkranz może i nie miał dyplomu, ale wykładać potrafił. - Pisałem u niego pracę magisterską. Uczelnia szybko załatwiła zastępcę i prawdopodobnie jeszcze w tym roku będą mógł się obronić - mówi w rozmowie z TOK FM jeden ze studentów Wyższej Szkoły Handlu i Prawa w Warszawie. Rosenkranz wyjechał z Polski do Izraela w połowie kwietnia i od tamtej pory nie ma z nim kontaktu. Sprawą sfałszowanych dokumentów, które miał przedstawiać na uczelniach zajmuje się już prokuratura. - Wstrzymaliśmy mu wypłatę - mówi prorektor Tadeusz Morawski. Rosenkranz pracował też w Wyższej Szkole Nauk Społecznych i Przedsiębiorczości w Otwocku oraz na Uniwersytecie Przyrodniczo-Humanistycznym w Siedlcach. To właśnie władze tej uczelni zdemaskowały fałszywego profesora.
DOSTĘP PREMIUM
- Haiti - "upadłe państwo" bez prezydenta i parlamentu. "Struktury państwowe i przestępcze przenikają się ze sobą"
- Egzorcyści przywiązali ją do łóżka, namaszczali krocze i okaleczali krzyżem. Tortury w piwnicach kościołów
- Egzorcyści naoglądali się horrorów? "Oczywiście, że tak!". O. Gużyński o specyficznym uwiedzeniu
- Hospicjum to szansa
- "Hurtowe kupowanie poparcia". PiS wybrał rozdawanie laptopów, ale dosypać pieniędzy na leczenie dzieci nie chce
- Czesi wybrali nowego prezydenta. Petr Pavel wygrywa w drugiej turze
- Jan Zieliński i Hugo Nys przegrali w finale debla wielkoszlemowego Australian Open
- Lex Kaczyński? WP: Dzięki zmianie w kodeksie prezes PiS nie będzie musiał płacić Sikorskiemu
- Trudne warunki na szlakach turystycznych w Beskidach. "W wyższych partiach gór widoczność jest ograniczona do 50 m"
- Bloomberg: Putin planuje nową ofensywę. Może się zacząć w lutym lub w marcu