Nowy właściciel "Rzeczpospolitej" wymieni jej kierownictwo? "I przejmie resztę udziałów tytułu"

Właściciel "Przekroju" Grzegorz Hajdarowicz przejmie 51 proc. udziałów spółki Presspublica, która wydaje m.in. dziennik "Rzeczpospolita". Ale Hajdarowicz ponoć wcale nie chce na tym poprzestać, tylko będzie się starał o pozostałe 49 proc. należące do skarbu państwa. Wtedy miałby pełną swobodę w zarządzaniu "Rzeczpospolitą" i doborze jej zespołu. Obecny naczelny dziennika, Paweł Lisicki, podobno już się na taką ewentualność zabezpiecza.

W Presspublice, wydającej m.in. "Rzeczpospolitą", "Parkiet", "Uważam Rze", do tej pory 51 proc. udziałów miał Mecom Poland Holdings S.A., a 49 proc. - skarb państwa. Należąca do Grzegorza Hajdarowicza spółka Gremi Media za 80 mln zł odkupiła od Mecomu jego udziały.

Wiadomość o tym przejęciu zaskoczyła dziś całe środowisko dziennikarskie. I nie tylko. Od miesięcy było wiadomo, że Mecom rozważa sprzedaż swoich udziałów, ale na giełdzie nazwisk potencjalnych nabywców nie pojawiało się nazwisko Grzegorza Hajdarowicza. - To informacja o tyle interesująca, że udało mu się to zrobić po cichu - przyznał "Pressowi" Wiesław Podkański, prezes Izby Wydawców Prasy.

Zrezygnuje z pisania o polityce?

O tym, jak bardzo "po cichu" udało mu się to zrobić, świadczy fakt, że sami pracownicy "Rz" dowiedzieli się o wszystkim dopiero dziś. Od rana w budynku przy ul. Prostej 51 panowała konsternacja. - Wydaje się, że w samej redakcji prawie nikt nie wiedział, że niedługo naszym nowym właścicielem zostanie Hajdarowicz - słyszymy od jednego z dziennikarzy "Rz".

On i jego koledzy z pracy więcej dowiedzieli się dopiero dziś popołudniu na dwóch zebraniach - jednym tylko dla publicystów, i drugim dla reszty redakcji. Usłyszeli na nich, że żadnych zmian nie będzie przynajmniej do września, czyli do momentu, w którym nie zostaną załatwione wszelkie formalności. - Poza tym powiedziano nam, że Hajdarowicz tak naprawdę nie chce wprowadzać żadnych rewolucyjnych zmian ani w "Rzepie" ani w "Uważam Rze". Chce tylko większy nacisk postawić na nowe technologie i przeniesienie treści gazet na tablety - dodał.

Dziennikarzy podobno te zapewnienia wcale nie uspokoiły. Wręcz przeciwnie - zaczął się sezon na spekulacje. W "Rz" spekuluje się na przykład, że Hajdarowicz chce, aby dziennik zrezygnował z pisania o polityce i zajął się tylko tematyką gospodarczo-ekonomiczną. Mówi się, że do odstrzału w pierwszej kolejności pójdzie dział Opinie, dla którego piszą główni publicyści tytułu, m.in. Bronisław Wildstein, Rafał Ziemkiewicz czy Piotr Semka.

Oficjalny komunikat dziennika znajdzie się w jego jutrzejszym wydaniu.

Zamach na wolność słowa?

Zaraz po tym, jak pojawiły się pierwsze doniesienia na temat transakcji, na alarm bić zaczęli prawicowi publicyści i media, widząc w niej zamach na wolność słowa w Polsce. "Dziś kończy się krótka prawicowa rewolucja w mainstreamowych mediach" - wieszczy na stronie portalu Salon24 prawicowy bloger Rybitzky. "Żegnaj, "Uważam Rze". Koniec z prawicą w mediach" - dodaje.

"Prawicowe media do odstrzału" - wtóruje mu na tym samym portalu Grzegorz Wszołek. ""Rzeczpospolita" została sprzedana Grzegorzowi Hajdarowiczowi i spółce Gremi Media. Oznacza to radykalny zwrot gazety w lewo, płatne wiadomości na portalu rp.pl i czystki w redakcji. Rząd może spać spokojnie - nic naprawdę niepokojącego w mediach nie zdarzy się na czas prezydencji i kampanii wyborczej" - pisze.

Nie mniej melodramatyczny jest portal wPolityce.pl. Główny artykuł na pierwszej stronie jest zatytułowany: ""Rzepa" wzięta? Mecom sprzedał ostatni krytyczny wobec władzy ogólnopolski dziennik". W treści autorzy zauważają, że pozostałe tytuły, których właścicielem jest Grzegorz Hajdarowicz, m.in. "Przekrój", w ostatnim czasie "mocno skręciły w lewo", sugerując - tak jak Wszołek - że wkrótce ich los podzielą także "Rz" i "Uważam Rze".

Tytuły te "są jednymi z niewielu wydawnictw na polskim rynku prasowym o profilu konserwatywno-liberalnym. Ich istnienie budziło dużą irytację obozu rządowego..." - czytamy dalej. Wniosek jest jasny. Liberalny ideologicznie biznesmen z Krakowa musi sprzyjać partii rządzącej.

"Będą zmiany kierownictwa. To normalne"

Czy prawicowe środowisko dziennikarskie ma powody do obaw? Czy moment ogłoszenia decyzji sfinalizowania umowy jest bez znaczenia? Dzień, w którym Polska przejmuje prezydencję w Unii Europejskiej, przeddzień prawdopodobnie najbardziej agresywnej kampanii wyborczej od lat - timing bardzo ciężko nazwać przypadkowym.

Maciej Łętowski, obecny wiceprezes spółki Presspublica z ramienia skarbu państwa, nie ma złudzeń, że Grzegorz Hajdarowicz wprowadzi zmiany, których obawiają się obecnie pracujący tam dziennikarze i publicyści. Z jednej strony przyznaje, że nie zna planów założyciela Gremi Media, ale z drugiej zauważa, że jest to powszechna praktyka.

- Historia pokazuje, że nowy właściciel wydawnictwa ma zazwyczaj własną wizję tego, jak ono powinno wyglądać i zastępuje stare kierownictwo nowym. To banał w świecie mediów, który jednak oznacza, że obawy o swój los pracowników "Rz" mają pewne podstawy - kwituje.

Co dalej? Kolejny etap planu Hajdarowicza?

Procedura po sfinalizowaniu umowy między spółkami będzie wyglądać tak: Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów ma dwa miesiące na zbadanie, czy wszystko z umową jest w porządku. Jeżeli decyzja będzie pozytywna, w spółce zbierze się walne zgromadzenie, na którym Grzegorz Hajdarowicz wprowadzi do czteroosobowego zarządu Presspubliki dwie osoby i wymieni czterech członków rady nadzorczej.

Dopiero kiedy kwestia tych formalności zostanie załatwiona, będzie można zacząć rozmawiać o jakichkolwiek zmianach w tytułach wydawnictwa. Wymiana redaktorów naczelnych będzie nadal wymagać zgody obu właścicieli Presspubliki - czyli zarówno samego Hajdarowicza jak i przedstawicieli skarbu państwa.

Chyba że...

- Chyba że Hajdarowicz przejmie udziały należące także do państwa - zauważa Maciej Łętowski. I przypomina, że już jakiś czas temu minister skarbu, Aleksander Grad, zapowiadał, że jeżeli Mecom odsprzeda swoje udziały, uczyni to także skarb państwa. Jeżeli otrzyma oczywiście wystarczająco atrakcyjną finansowo ofertę.

- W tej sytuacji Hajdarowicz nie musiałby się pytać nikogo o zgodę i mógłby wprowadzać jakiekolwiek zmiany zechce - dodaje Łętowski. Ale czy taki jest plan biznesmena z Krakowa? - Wydaje się to naturalne - kwituje.

Sam Grzegorz Hajdarowicz do tej pory nie był dostępny, aby udzielić komentarza. Ale wcześniej wydał oświadczenie, w którym podkreślił, że przejęcie udziałów w Presspublice to część jego strategii medialnej. - Z udziałem NFI Jupiter zamierzamy stworzyć znaczącą na polskim rynku grupę medialną. W oparciu o posiadane przez nas tytuły prasowe będziemy rozwijać grupę w kierunku najnowocześniejszego w Polsce koncernu medialnego wykorzystującego w swoim działaniu zaawansowane technologie. Koncepcja ta była opracowywana w grupie już od kilku lat i jest konsekwentnie realizowana - zapowiadał Hajdarowicz.

Tajemny plan Pawła Lisickiego...

Podobno o swoją pozycję już od kilku miesięcy bał się redaktor naczelny "Rz" i "Uważam Rze". Mówi się, że stworzenie tego drugiego tytułu miało być właśnie swoistą polisą ubezpieczeniową na wypadek, gdyby Paweł Lisicki został usunięty ze stanowiska naczelnego przez nowego głównego udziałowca w wydawnictwie - zabezpieczeniem zarówno dla samego Lisickiego jak i reszty publicystów.

Pytanie potwierdzające tę tezę stawia dziś na Twitterze dziennikarz TVN24 Krzysztof Skórzyński. "Zasłyszane od kolegów z "Rz": Lisicki podobno zarejestrował spółkę "Uważam Rze"... Ktoś może to potwierdzić?".

"Uważam Rze" już niedługo z nowym wydawcą?

Nie wprost odpowiada Skórzyńskiemu Piotr Strzembosz w notce umieszczonej na portalu w wPolityce.pl. Członek Prawicy Rzeczpospolitej zastanawia się, co stanowi o sile tego prawicowego tygodnika i dochodzi do wniosku, że nie są to drukarnia, wydawca czy logotyp, ale autorzy, którzy dla niego piszą.

"Jeśli inicjatorzy powstania Uważam Rze byli roztropni, to mają prawa do "bezbłędnej" nazwy tygodnika, czyli w świetle prawa do innego, choć tak samo brzmiącego tytułu. Jeśli nie byli przewidujący, lub prawo zabrania takich zabiegów (stosowanie identycznie brzmiących, choć inaczej pisanych nazw), to mogą być pewni, że relatywnie małym kosztem można poinformować wiernych czytelników, jak nazywa się nowy tygodnik, gdzie znajdą ich teksty" - pisze Strzembosz.

Maciej Łętowski nic na ten temat nie wie. - Z jednej strony byłoby to zrozumiałe działanie ze strony Lisickiego, który, wyczuwając zagrożenie, próbuje zbudować sobie coś na przyszłość - mówi wiceprezes Presspubliki. - Sam nie wiem, czy to prawda, ale będę musiał to sprawdzić w KRS. Mam jednak nadzieję, że redaktor naczelny nie próbuje zawłaszczyć sobie cudzej własności... - dodaje na koniec.

TOK FM PREMIUM