Mimoże koral mało komu kojarzy się z Krakowem, Monika Piątkowska, pełnomocnik prezydenta ds. marki Kraków, pomysłu broni. - To jest jeden z elementów rozpoznawczych, od kilku lat bardzo mocno promowanych przez województwo małopolskie - przekonuje w rozmowie z TOK FM.
Gadżet ma być wielofunkcyjny. Będzie spełniał rolę terminarza, notatnika, a na pendrivie w czerwonym koralu każdy obdarowany znajdzie multimedialne prezentacje reklamujące region. Włodarze liczą na to, że Kraków i Małopolskę odwiedzi 15-20 tysięcy polityków, dyplomatów, dziennikarzy i osób towarzyszących. I to ich zdaniem doskonała szansa na promocję turystyczną.
- Chcemy, żeby ci, którzy przyjadą tu na konferencję w środę czy w czwartek, zostali jeszcze na weekend - mówi Piątkowska. A jak zostaną, to dostana więcej prezentów. Na przykład darmowe wejściówki na Wawel czy do muzeum w podziemiach Rynku Głównego. Nie wszyscy, ale na pewno ci ważniejsi.
Mimo że Kraków, według ekonomistów, nie będzie miejscem najważniejszych spotkań prezydencji, urzędnicy w inwestycji w promocję widzą siłę. - Chcemy żeby wszyscy wyjechali stąd zadowoleni i w swoich krajach reklamowali Kraków jako miejsce warte odwiedzenia - twierdzi Piątkowska.
Czy warto jednak inwestować w drogie gadżety, podczas gdy miejski budżet od dłuższego czasu niebezpiecznie zbliża się do granicy 60-procentowego progu zadłużenia? Według urzędników to nie tylko się zwróci, ale nawet zaprocentuje. - A my przecież potrzebujmy kolejnych środków unijnych na realizację kolejnych inwestycji - uważa pani pełnomocnik.
- Poza tym taki gadżet trudniej wyrzucić do kosza po konferencji - twierdzi Zdobysław Milewski z Urzędu Marszałkowskiego. - I później, na wielu ważnych spotkaniach w Brukseli politycy będą wyciągać notatnik z koralowym pendrivem i to już będzie nasz sukces - zapewnia.
