Rosną romskie getta w Czechach. "To wilcze prawa rynku"
"Regionowi grozi zapaść społeczna. Ludzie mają tego dosyć, a ja się obawiam, że dojdzie do rękoczynów i linczów" - pisze burmistrz Rumburka do premiera Czech. Lubosz Palata donosi w "Gazecie Wyborczej" o dramatycznej sytuacji w Szluknowie i Rumburku - miastach w północnych Czechach, gdzie w ciągu ostatnich dwóch lat liczba ludności zwiększyła się o blisko 20 proc - w większości o bezrobotnych i niewykształconych Romów. - W całych Czechach prywatni przedsiębiorcy wykupują zamieszkane przez Romów mieszkania i pozbywają się z nich lokatorów. To wilcze prawa rynku. Ci lokatorzy trafiają do tańszych mieszkań w innych miejscach, głównie w Rumburku i Szluknowie - tłumaczył Andrzej Grzymała - Kazłowski, specjalista do spraw mniejszości romskiej.
Romowie w szluknowskim worku
Dlaczego akurat tam trafiają czescy "cikáni"? - Szluknowski worek, wciśnięty pomiędzy granice z Niemcami i Polską jest już w sferze upadłej. Tam mieszkania zastępcze dla wyrzucanych z innych miejscowości lokatorów są najtańsze. Ale jeżeli do miasta, które ma 5-10 tys. mieszkańców, przenosi się 2-3 tysiące ludzi bez pracy i wykształcenia... gdy w tak małej społeczności pojawia się grupa tak bardzo potrzebująca wsparcia, władze takiego miasteczka nie mają szans sobie poradzić. To nie chodzi o Romów! To, że ci ludzie się tam znaleźli, nie wynika z decyzji władz bogatych miast, które się pozbywają Romów, tylko prywatnych właścicieli mieszkań. To wynik bezdusznych zasad wolnego rynku - mówił Grzymała - Kazłowski.
Wcześniej dzielnice żydowskie, dziś getta romskie
- Skąd Romowie wzięli się w kamienicach, które dziś są łakomym kąskiem dla deweloperów? - pytała gościa programu Anna Laszuk. - To mieszkania po wysiedlonych Niemcach, a także po zgładzonych Żydach. Często to były okazałe dzielnice i bardzo wygodne domy. Dlatego dziś są obiektem gry rynkowej - tłumaczył ekspert.
Jedynym sposobem na to, by wytypowane biedne miasta na północy Czech nie stały się gettami, jest zewnętrzna interwencja - uważa Grzymała - Kazłowski. - Tu musi włączyć się państwo ze swoimi rozwiązaniami. Musi być tam policja i straż. Gdy zaczyna się konflikt społeczny, a znika warstwa państwa siłowego, pojawiają się pomysły, żeby samemu rozwiązać problem - mówił gość Komentarzy, przestrzegając przed powtórzeniem się sytuacji z Węgier. - Państwo i policja wycofały się. Ludzie, którzy czuli się zagrożeni przez Romów, zaczęli się samoorganizować. Zaczęło się od patroli samoobrony, wymierzania sprawiedliwości według ich mniemania. Niestety skończyło się przypadkami śmiertelnymi - przypominał ekspert.
Według informacji Lubosza Palaty na serwisach społecznościowych pojawiają się już "grupy propagujące aktywne zaangażowanie się neonazistów do rozwiązywania problemów Szluknowa." - To jest bardzo niebezpieczne. Tu musi wkroczyć państwo - komentuje Grzymała - Kazłowski.
[FILM] Królestwo zdechłych myszy. Tak żyje się w państwie Łukaszenki>>
-
Molestował nieletnich i współpracował z SB. Kim był "bankier" Jana Pawła II? "Żył jak pączek w maśle"
-
Xi Jinping namówi Putina do pokoju z Ukrainą? "To tylko dobra wymówka"
-
Katolicka "sekta" w Częstochowie. "Wieczorem wybuchały krzyki dzieci, płacz i odgłosy uderzeń"
-
W Holandii stworzyli cmentarz, bo Polki "zaczęły pytać, jak mogą pożegnać swoje dzieci"
-
Dawid Kubacki kończy sezon. "Nie to jest teraz najważniejsze"
- Francja. Rząd zostaje. Zabrakło 9 głosów do uchwalenia wotum nieufności
- "Ropa coraz tańsza przez banki". Jak bałagan na zagranicznych rynkach bankowych przekłada się na nasze portfele
- "Margin Call": film zamiast podręczników do Business English
- "Wizyta Putina w Mariupolu to teatrzyk". Ekspertka o "wiosce putinowskiej"
- Ile może dorobić emeryt w 2023 r.? Od 1 marca obowiązują nowe limity