Angielscy górnicy zaskarżyli kopalnię, bo zatrudniła Polaków. Przegrali
Właściciel kopalni, firma UK Coal, zatrudniła na początku tego roku sześciu polskich górników. Niedługo później zwolnienia wręczyła aż 35 innym pracownikom. A tuż po ich odejściu, przyjęła kolejnych sześciu Polaków.
"Nie było już dla nich zajęcia"
Robert Williams, Alan Baxter i Brian Stanley, którzy stracili swoje posady, uznali że zatrudnienie obcokrajowców w takich okolicznościach jest przejawem dyskryminacji. Sprawę zdecydowali się zgłosić do sądu pracy w Birmingham.
Władze UK Coal, największego przedsiębiorstwa górniczego w Wielkiej Brytanii, zaprzeczyły stawianym zarzutom. Kierownictwo firmy tłumaczyło, że zwolnienia nie objęły jedynie kopalni Daw Mill - w całym kraju pracę straciło aż 76 osób. W przypadku Williamsa, Baxtera i Stanleya, umów nie przedłużono, ponieważ "nie było już dla nich zajęcia".
Polacy zamiast Anglików?
O przebiegu rozprawy informował lokalny dziennik "Coventry Telegraph". - Rodzaj pracy, jaką oferowaliśmy, był inny - miał wyjaśniać przed sądem Andy Jeffrey, kierownik personalny kopalni Daw Mill. O zatrudnienie nowych pracowników UK Coal zwrócił się do kontrahenta. - Firma BBB spełniła wszystkie wymagane kryteria - zapewniał Jeffrey. Jak twierdził, osobiście próbował znaleźć zajęcie zwolnionym górnikom, ale bez pożądanego skutku.
Brian Stanley, który oskarżał dawnego pracodawcę nie tylko o dyskryminację, ale i o bezpodstawne zwolnienie, zauważył, że Polacy, zanim rozpoczęli pracę, przeszli specjalne szkolenie. - Jaka była różnica między doszkalaniem ich a nas? - pytał. I dodał: - To nie pierwszy raz, kiedy brytyjscy pracownicy są pokrzywdzeni.
Polski górnik w centrum kłótni
W styczniu firma Unity Power, właściciel kopalni głębinowej w Cwmgwrach, w południowej Walii, przyjął do pracy 13 polskich górników. Decyzja o zatrudnieniu Polaków została wtedy oprotestowana przez okolicznych mieszkańców, którzy twierdzili, że ich kandydatury zostały z premedytacją pominięte podczas rekrutacji.
Unity Power zaprzeczył oskarżeniom, tłumacząc, że w kopalni pracuje 119 Walijczyków i tylko kilkunastu Polaków. Zatrudnienie polskich pracowników miało być podyktowane potrzebą znalezienia osób z "konkretnymi umiejętnościami" przy obsłudze nowej maszyny.
To nie była dyskryminacja
Sędzia sądu pracy w Birmingham, Pam Hughes, uznała, że w przypadku Arley, właściciel kopalni nie miał wpływu na decyzję kontrahenta co do narodowości pracowników, a obie firmy były związane stosowną umową.
Trzej górnicy, którzy wstąpili na drogę prawną, nie byli pracownikami BBB i chociażby z tego powodu nie mogli znaleźć się wśród zatrudnionych. - UK Coal nie dopuścił się w tym przypadku dyskryminacji - orzekła sędzia.