Wybory w USA. Obama już za kilka dni pozna swojego rywala? Romney na czele wyścigu
Jest coraz bardziej prawdopodobne, że najbliższe dni wyłonią osobę, z którą obecny prezydent Stanów Zjednoczonych powalczy o utrzymanie jednego z najważniejszych stołków na świecie. Największe szanse na zmierzenie się 6 listopada z Barackiem Obamą ma 65-letni Mitt Romney.
Były gubernator Massachusetts to pierwszy kandydat Republikanów do prezydenckiej nominacji w historii, który wygrał dwa pierwsze głosowania w prawyborach . W stanie Iowa wygrał minimalną przewagą 8 głosów, w New Hampshire z kolei - już pewnie i zdecydowanie. Tymczasem od 1976 roku każdy kandydat GOP, który prowadzi w prawyborach po głosowaniu w New Hampshire, otrzymuje potem prezydencką nominację partii.
Infografika: Filip Połoska
Karolina Południowa, czyli decydujące starcie
Nie znaczy to, że Romney może spocząć na laurach. Tak naprawdę decydujące starcie dopiero przed nim - rozegra się ono 21 stycznia w Karolinie Południowej. Od 1980 roku jest regułą, że republikanin, który zdobywa największe poparcie w tym stanie, wygrywa potem w prawyborach. O Stan Palmy politykowi z Massachusetts przyjdzie powalczyć z Newtem Gingrichem. Sondaże dają obu podobne szanse na zwycięstwo - z lekkim tylko ukłonem w stronę Romney'a. Ogłoszony w czasie wyborów w 2008 roku "wyrocznią" statystyk Nate Silver w swojej prognozie - którą stworzył m.in. ze średnich wyników sondaży przedwyborczych - wskazuje, że między politykami jest tylko niecały punkt procentowy różnicy.
Tymczasem ewentualne zwycięstwo mormońskiego kandydata Partii Republikańskiej w Karolinie Południowej może faktycznie przesądzić o wyniku prawyborów. Kolejne głosowanie odbędzie się 10 dni później na Florydzie i wszystkie sondaże konsekwentnie wskazują tu na zdecydowanie prowadzenie Romney'a. Jego przeciwnicy mają świadomość, że niemal niemożliwe będzie przerwanie passy czterech zwycięstw z rzędu. To dlatego już przed głosowaniem w New Hampshire zjednoczyli siły i skoncentrowali swoje kampanijne wysiłki na próbach zdyskredytowania swego głównego oponenta, rzucając jednocześnie na szalę grube miliony.
Infografika: Filip Połoska
Podzielone południe: gdzie czterech się bije...
Mitt Romney nigdy nie był wymarzonym kandydatem Partii Republikańskiej na prezydenta. Jako gubernator stanu, w którym dominują demokraci, podejmował decyzje i wygłaszał opinie - m.in. ws. służby zdrowia, zmian klimatycznych czy aborcji - z których musi się dziś poważnie przed swoją partią tłumaczyć. Do tego jest mormonem, co oznacza, że przez zdecydowaną większość nie jest zaliczany do grona chrześcijan.
Tymczasem to właśnie chrześcijańscy konserwatyści z Karoliny Południowej zdecydują o tym, kto w tym regionie zwycięży. I - paradoksalnie - najprawdopodobniej to właśnie ich głosy zapewnią Romney'owi wygraną. A raczej ich niemożność zdecydowania, na kogo mają zagłosować. O ile bowiem wiedzą, że na pewno nie poprą nikogo z nurtu mormońskiego, to już nie wiedzą, czy poprzeć Newta Gingricha, Ricka Santoruma, Rona Paula czy może Ricka Perry'ego.
Głosowanie, które czeka Amerykanów w Stanie Palmy za tydzień, może więc wyglądać bardzo podobnie do tego sprzed czterech lat. Wtedy również tamtejsi konserwatyści byli podzieleni między centrowym Johnem McCainem - który podobnie jak Romney dopiero co zwyciężył w New Hampshire - a resztą obozu republikańskiego. I wygląda na to, że podobnie jak w 2008 rok były gubernator Massachusetts uderzy na bardziej umiarkowane wybrzeże stanu, podczas gdy pozostała czwórka będzie walczyć o głosy dużo bardziej konserwatywnych mieszkańców zachodniej części Karoliny Południowej.
- Wystarczy sobie to przeliczyć - mówiła w rozmowie z serwisem Politico.com Lisa Van Riper, politolożka i przewodnicząca organizacji antyaborcyjnej South Carolina Citizens for Life. - Jak długo opozycja Romney'a będzie tak bardzo podzielona, nie ma mowy o alternatywie dla niego - wyjaśniła. Zobacz zdjęcia z kampanii Mitta Romney'a >>
Gingrich i spółka strzelają sobie w stopę?
Nadzieją Gingricha i pozostałych republikańskich kandydatów może być powodzenie ich kampanii negatywnej, w której Romney przedstawiany jest jako bezduszny kapitalista, który zbił swoją fortunę na wyzysku słabszych. Jednym z głównych elementów tej kampanii ma być wyprodukowany za grube miliony przez wspierającą byłego Spikera Izby Reprezentantów inicjatywę SuperPAC Winning Our dokument, "Kiedy Mitt Romney przyjechał do miasta". Ten film to niemal półgodzinny zapis rzewnych rozmów z osobami poszkodowanymi przez firmę byłego gubernatora, Bain Capital. Sam polityk przyznał zresztą dość niefortunnie, że "lubi móc zwalniać ludzi".
Nie wiadomo jednak, czy linia przyjęta przez jego przeciwników - której nie powstydziliby się sami Demokraci - nie obróci się przeciwko nim. Na ratunek Romney'owi pospieszyli bowiem jedni z najbardziej prominentnych republikańskich i konserwatywnych polityków. - Jesteśmy zawiedzeni. Romney ma w końcu bardzo porządny dorobek - ocenił dokument cytowany przez CBS News Thomas Donohue, przewodniczący amerykańskiej Izby handlowej.
Mniej wybredny w słowach był Rudy Giuliani, były burmistrz Nowego Jorku, który w rozmowie z Fox News stwierdził: - Jestem zaszokowany tą inicjatywą. To kompletna ignorancja. Wręcz głupota. Budują na czymś, co powinniśmy w końcu zwalczać.
-
Co dalej z policją przed domem Kaczyńskiego? Przyszły wiceminister ma inny pomysł
-
Duda brnie w "grę na niepraworządność" w SN. "Będziemy wypłacać się z odszkodowań przez dziesiątki lat"
-
Hołownia bryluje, ale ekspert ostrzega. "Dwie pastyleczki bromu"
-
Odprawa dla członków rządu Morawieckiego? Ministerka mówi jak Szydło
-
Kogo wyprosił Hołownia? Były minister zdradził tożsamość "intruza"
- Posłowie zmienili regulamin Sejmu. Chodzi o rząd Tuska
- To nowa szefowa komisji ds. pedofilii. PiS i Konfederacja byli przeciw
- Wybory kopertowe. Będzie komisja śledcza. Jak głosowali posłowie PiS?
- "Sejm i patostreamy to bardzo podobny mechanizm, tylko z eliciarską łatką" [SABAT SYMETRYSTÓW]
- Twój kolejny samochód może być chiński. Ceny robią wrażenie