Wybory w USA. Multimilioner płacił pomocy domowej kilkakrotnie poniżej stawek rynkowych?
Mitt Romney w debatach republikańskich lubi powtarzać, że podczas gdy jego konkurenci mogą pochwalić się głównie przeszłością w Waszyngtonie, on sam żył na "prawdziwej amerykańskiej ulicy". Złośliwi wytykają mu, że żył nawet nie na jednej "amerykańskiej ulicy", ale ośmiu - to przytyk do okazałych posiadłości polityka.
Sam zarobił 22 mln, a im płacił...
Obecnie były gubernator Massachusetts jest właścicielem tylko trzech domów (ale jakich!), choć w ciągu ostatnich paru lat sprzedał z ogromnym zyskiem kilka innych posiadłości - w tym swój dom zimowy w Salt Lake City o powierzchni blisko 900 m kw czy przepiękny dom niedaleko Bostonu o powierzchni 600 m kw. Jego trzema obecnymi posiadłościami w 2010 roku zajmowały się tylko cztery kobiety. I z rozliczenia podatkowego państwa Romney'ów wynika, że wszystkie panie robiły to za stawki dużo niższe niż te rynkowe.
Choć Romney odnotował w 2010 roku dochód w wysokości blisko 22 mln dolarów, na pomoc domową wydał tylko 20,6 tys. dolarów - podaje "The Huffington Post". Ta suma podzielona została między cztery kobiety - Rosanię Costa i Valerie Cravens Anae, które otrzymały po 4,8 tys., Kelli Harrison, która dostała 8,6 tys., oraz Susan Moore - zaledwie 2,2 tys. dolarów.
Serwis Newsy o rozliczeniu podatkowym Mitta Romney'a
8 tys. zamiast 40 tys. dolarów?
Tymczasem według bostońskich agencji pośrednictwa pracy osobom zatrudnianym do pomocy w domu płaci się od 20 do 30 dolarów za godzinę, co w skali rocznej oznacza pensję w wysokości co najmniej 40 tys. dolarów.
Jak wskazuje amerykański serwis, nawet jeżeli od trzech posiadłości kandydata Republikanów odliczyć jego dom w New Hampshire, który od 2010 roku przechodzi remont, który ma dwukrotnie powiększyć jego rozmiary, to zajmowanie się dwoma pozostałymi posiadłościami - o łącznym metrażu blisko tysiąca metrów kwadratowych - mogło być i tak zbyt dużym wysiłkiem i niezbyt opłacalnym zajęciem dla pracownic państwa Romney'ów.
"The Huffington Post" prosił przedstawicieli polityka o ustosunkowanie się do sprawy, ale spotkał się z odpowiedzią odmowną.
Euforia wygranej, gorycz porażki. Kto z Republikanów zmierzy się z Obamą?