Wrak znaleziony przypadkowo na Alasce to samolot z 1952 roku, którym podróżowały 52 osoby
Wszystko wskazuje na to, że znaleziony wrak to poszukiwany od kilkudziesięciu lat C-124A Globemaster, który zaginął 22 listopada 1952 roku - potwierdza przedstawicielka amerykańskich sił lotniczych kpt Jamie Dobson.
Samolot z 41 pasażerami i 11 członkami załogi na pokładzie rozbił się na lodowcu, potem przysypał go śnieg. Na poszukiwania wysłano 12-osobową ekipę ratunkową, ale próby odnalezienia maszyny i ewentualnych ocalałych pasażerów spełzły na niczym. Wkrótce akcję przerwano ze względu na fatalne warunki pogodowe.
Wrak maszyny po kilkudziesięciu latach zauważyła załoga śmigłowca, który uczestniczył w ćwiczeniach wojskowych w okolicy. Na lodowiec wysłano grupę poszukiwawczą, która zidentyfikowała wrak.
Trwają badania DNA ofiar katastrofy, a śledztwo musi jeszcze wiele wyjaśnić. - Wciąż jesteśmy na samym początku dochodzenia, bliżej linii startu niż mety - mówi Dobson.
"Chciałabym wreszcie zamknąć tę sprawę"
Agencja AP dotarła do 41-letniej Tonji Anderson, której dziadek zginął w katastrofie. Kobieta przez lata na własną rękę starała się wyjaśnić przyczyny i odnaleźć miejsce katastrofy. Jej dziadek zaginął w wieku 21 lat, zostawiając żonę i półtorarocznego syna.
- Jestem przytłoczona - powiedziała Anderson, kiedy dowiedziała się, że być może sprowadzenie szczątków z lodowca będzie zbyt kosztowne. - Jeśli odzyskam szczątki mojego dziadka albo choćby nieśmiertelnik, to ta sprawa będzie dla mnie wreszcie zamknięta - tłumaczy Anderson.
Po zabytkowym dworcu zostało zaorane pole. Tak znikła Łódź Fabryczna [ZDJĘCIA]