Erich Honecker miał służącego. Nie zamienił z nim ani jednego słowa

Erich Honecker pił zachodnioniemieckie piwo z puszki i najchętniej jadał klopsy i peklowane, wędzone mięso wieprzowe, zwane kasseler. Szef państwa i partii SED z obawy przed grypą codziennie wypijał sok z jednej cytryny - zdradza jego były butler Lothar Herzog we wspomnieniach pod tytułem "Honecker privat". Książka została wydana 23 lata po upadku muru berlińskiego.

68-letni dziś Herzog był przez 12 lat osobistym kelnerem i jednym z ochroniarzy Honeckera. We wspomnieniach podkreśla, że jego szef, któremu towarzyszył w podróżach do około 30 krajów świata, prywatnie nie zamienił z nim ani słowa. "Byłem czymś w rodzaju socjalistycznego, uczynnego skrzata" - pisze Herzog. Autor ukazuje obraz systemu, w którym jego czołowi przedstawiciele bez żenady korzystali z "własności ludu". Ta lektura obrazuje styl życia funkcjonariuszy partyjnych, którzy własny naród odbierali tylko z perspektywy bezpiecznych miejsc za wysokim murem i przyciemnionych szyb aut.

Również na urlopie Herzog nakrywał do stołu państwa Honeckerów. Dla jego żony, minister oświaty narodowej Margot Honecker, zawsze musiały być papierosy HB. "Erich Honecker nigdy nie okazywał uczuć. Ten osamotniony człowiek rozkręcał się dopiero przy wnuku Roberto" - twierdzi Herzog.

O skromności nie było mowy

Książka "Honecker privat" nie jest samokrytycznym bilansem życia owego służącego, który swego czasu awansował na kapitana Stasi. Zadania, jakie mu zlecono, wypełniał, towarzyszom sczytywał z ust każde życzenie, mimo że "nieraz zachowywali się po wielkopańsku". "Tak to już było" - konkluduje emeryt Herzog, dla którego obalenie muru nigdy nie miało miejsca. W Wandlitz w Brandenburgii, w miejscu zamieszkania enerdowskich elit politycznych, Herzog przebywał ponad 20 lat. W hermetycznie zaryglowanych domkach myśliwskich i letniskowych kierownictwo NRD kazało się obsługiwać na okrągło. Na weekend rodziny funkcjonariuszy zamawiały żywność według specjalnej listy. Dla każdego domu z osobna gotowano i do każdego z osobna dostarczano jedzenie "najpierw służbowym wartburgiem. Gdy zaczęły nasilać się skargi na zbyt głośny warkot silnika, zorganizowano samochód dostawczy Volkswagena".

"W latach 70. zaczęło przybywać pojazdów dostawczych" - wspomina w swojej książce Herzog. "Jeden pojazd służył wyłącznie do spełniania życzeń Honeckera. O skromności nie było mowy" - podkreśla autor. Przedstawiciele narodu uważali, że wszystko jest do załatwienia, obojętnie, jakby to nie było trudne. Herzog zdradza też, że "w przeciwieństwie do innych, Honecker prawie nie pił wysokoprocentowego alkoholu".

Schmidta poczęstowano kartoflanką

W książce można również przeczytać, w jaki sposób przywódcy NRD starali się pozyskać uznanie międzynarodowe i jak zabiegali o wizyty zachodnioniemieckich polityków w zamku myśliwskim Hubertusstock w Schorfheide. Gdy w 1981 r. do NRD przybył ówczesny kanclerz Helmut Schmidt, Herzog podał mu kartoflankę. Członkowie Biura Politycznego nie mieli "najlepszych manier": siorbali zupę, bekali przy stole i rozmawiali z pełnymi ustami. Herzog wspomina, że Honecker, który 25 sierpnia br. ukończyłby sto lat, swe jedzenie dosłownie pochłaniał. "Na pewno nie był sybarytą".

Erich Honecker zmarł w 1994 r. w wieku 81 lat na wygnaniu w Santiago de Chile. Chory na raka były przywódca NRD kilka miesięcy przedtem opuścił Niemcy. Było to po umorzeniu procesu przeciwko niemu z powodu ofiar poległych przy forsowaniu muru. Herzog został zwolniony ze służby u Honeckera w 1984 r. za to, że jego córka rozmawiała z domu przez telefon z chłopakiem w Berlinie Zachodnim. Stasi podsłuchiwała tę rozmowę i chyba wietrzyła zdradę.

Artykuł pochodzi z serwisu ''Deutsche Welle''

embed

TOK FM PREMIUM