"Zabić Obamę". Grupa żołnierzy USA planowała zamach. Mieli broń i pieniądze. I raz już zabili

Czterej żołnierze armii USA planowali opanować swoją jednostkę, a następnie zabić prezydenta USA Baracka Obamę. Grupa o nazwie 'F.E.A.R." ("strach") zgromadziła arsenał broni. Ma też na koncie dwa morderstwa. Jej członkowie zostali aresztowani, jeden poszedł na współpracę z prokuraturą.

F.E.A.R., jak nazywała się według prokuratorów grupa spiskowców, to skrót od Forever Enduring Always Ready ["Zawsze Czujni Zawsze Gotowi" - red.]. Śledczy nie wiedzą na tę chwilę, ilu członków liczyło ugrupowanie, które powstało w Fort Stewart w stanie Georgia, wiadomo jednak, że w ubiegłym roku zmniejszyło się ono o jednego członka - pisze lokalna prasa . 19-letni były żołnierz Michael Roark został zamordowany wraz ze swoją 17-letnią dziewczyną przez pozostałych członków grupy. Według prokuratury mieli obawiać się, że ich zdradzi.

Zabili, by zachować spisek w tajemnicy

Szczegóły mordu opisał śledczym 26-letni członek F.E.A.R. Michael Burnett. Żołnierz przyznał się do współudziału w zabójstwie i zgodził się stanąć w sądzie przeciw pozostałym kolegom. Jego zeznania potwierdziły wiele hipotez prokuratury dotyczących czwórki żołnierzy Czwartej Brygady Bojowej Trzeciej Dywizji Piechoty USA. Według jego zeznań Roarka i jego dziewczynę zabili jego koledzy z grupy - sierżant Anthony Peden i żołnierz Christopher Salmon. Morderstwa miał zlecać założyciel i lider grupy, żołnierz Isaac Aguigui. W rozmowie ze śledczymi nazwał się "najmilszym zimnokrwistym mordercą, jakiego kiedykolwiek spotkali". Działał z rozmysłem - do grupy rekrutował żołnierzy, którzy mieli kłopoty bądź byli rozczarowani swoją służbą.

Wszyscy zostali oskarżeni o umyślne morderstwo ze szczególnym okrucieństwem, działalność w grupie przestępczej i napaść z bronią w ręku. W czwartek odbędzie się ich przesłuchanie, na którym na jaw mogą wyjść kolejne szczegóły działalności grupy.

Plany grupy: Dwa ataki bombowe, zamach na Obamę

A te ujawnione do tej pory w amerykańskiej prasie są sensacyjne. Złożona z wojskowych samozwańcza milicja miała ambitne plany. Na początek spiskowcy chcieli przejąć kontrolę nad Fort Stewart i jego centrum zarządzania arsenałem amunicji. Plan obejmował w dalszej perspektywie atak bombowy w pobliskim Savannah, wysadzenie tamy w stanie Waszyngton i wreszcie - zamordowanie prezydenta USA Baracka Obamy .

- Ta organizacja nie zajmowała się tylko planowaniem i gadaniem. Zanim posunęli się do zabójstwa, aktywnie działali. Mieli wiedzę, środki i motywy do realizacji swoich planów - powiedziała w sądzie stanu Georgia prokurator Isabel Pauley.

Według prokuratury Aguigui sfinansował działalność grupy F.E.A.R. za pół miliona dolarów odszkodowania i innych rekompensat za śmierć swojej ciężarnej żony rok temu. Nie został do tej pory oskarżony w tej sprawie, ale prokuratura już stwierdziła, że jej śmierć była "podejrzana". Za część otrzymanych pieniędzy - co najmniej 87 tys. dolarów - kupił m.in. karabiny, części do bomby i ziemię w stanie Waszyngton.

"Byli gotowi na morderstwo, by ukryć swój spisek"

Udane próby zamachu na prezydenta USA były w historii cztery, nieudanych co najmniej piętnaście. I choć szaleńczy plan żołnierzy z Fort Stewart mógł się nie powieść, to amerykańska prasa przypomina , że skoro wystarczył jeden chory psychicznie człowiek ze strzelbą, by zabić 12 i ranić 58 osób na premierze filmu o Batmanie na przedmieściach Denver, to czterech wyszkolonych żołnierzy z bronią za 78 tys. dolarów mogłoby łatwo wywołać co najmniej duże zniszczenia i straty. "Kiedy jesteś gotów na zamordowanie dwójki ludzi, by ukryć swój spisek, to z pewnością traktujesz sprawę poważnie" - komentuje prasa w USA .

TOK FM PREMIUM