Sąd zablokował publikację nagich zdjęć Kate i nakazał ich zwrot
Mondadori France, wydawca magazynu "Closer", będzie musiał zapłacić 10 tys. euro grzywny dziennie, jeśli nie zaprzestanie publikacji zdjęć lub jeśli będzie je rozpowszechniał w jakikolwiek inny sposób. Grzywna zostanie nałożona także, jeśli wydawca w ciągu 24 godzin nie zwróci parze oryginalnych zdjęć. Wydawnictwo, którego właścicielem jest były premier Włoch Silvio Berlusconi, musi także zwrócić powodom 2 tys. euro kosztów sądowych poniesionych przez książęcą parę.
Aurelien Hamelle, adwokat Kate i Williama, argumentował przed sądem, że publikacja zdjęć była złamaniem francuskich przepisów dotyczących prawa do prywatności, a także stanowiła "rażące naruszenie prawa do życia prywatnego".
Francuski kodeks karny dopuszcza karę grzywny do 45 tys. euro oraz jednego roku pozbawienia wolności za przestępstwa przeciwko prywatności. W sprawie toczy się już postępowanie karne wszczęte przeciwko wydawcy magazynu oraz reporterowi, który jest autorem fotografii.
14 zdjęć, na których widać księżną opalającą się topless, znalazło się w piątkowym wydaniu "Closer". W ślad za francuskim brukowcem już następnego dnia poszły irlandzki "Daily Star" oraz włoski "Chi", także należący do Berlusconiego.
Szczególnie ostro na publikację zareagowała brytyjska rodzina królewska. Działania dziennikarzy nazwała "groteskowymi" i "przypominającymi najgorsze z ekscesów paparazzi wobec księżnej Diany".
Redaktorka "Closer" Laurence Pieau broniła decyzji o publikacji zdjęć, mówiąc, że nie uwłaczają one niczyjej godności. Twierdzi także, że magazyn chciał jedynie pokazać "młodą zakochaną parę", a ostre reakcje nazwała "przesadzonymi". Prawnik reprezentujący wydawcę dodaje, że "nagie zdjęcia nie są już dla nikogo szokujące".
Paparazzi uchwycili młodą parę w obiektywie podczas ich pobytu w Prowansji, w posiadłości lorda Kinleya, siostrzeńca królowej.