Anne Applebaum: Prezydent USA ma ograniczony wpływ na świat i własny kraj

Prezydent USA nie jest w stanie rozwiązać wszystkich problemów świata. Ma ograniczony wpływ nawet na własny kraj - pisze w komentarzu dla "Washington Post" Anne Applebaum, rozprawiając się z mitem "wszechwładnej i wszechwiedzącej Ameryki".

Zdaniem Applebaum obecna kampania w USA jest mniej poważnie relacjonowana za granicą od wszystkich wcześniejszych. Mitt Romney jest znany w zagranicznych mediach ze swoich wpadek i gaf, np. krytykowania Igrzysk Olimpijskich w Londynie podczas wizyty w Wielkiej Brytanii. "Dopiero niedawno ludzie zaczęli sobie zdawać sprawę z niezwykłego pomysłu, że może on zostać prezydentem" - pisze dziennikarka.

Gaśnie mit wszechwładnej Ameryki

Applebaum zauważa, że większa część świata (w tym państwa europejskie) wolałaby, żeby to Obama pozostał na stanowisku prezydenta, ale nikt nie martwi się specjalnie słabym występem Obamy w pierwszej debacie prezydenckiej czy jego ewentualną przegraną.

"Jest wiele przyczyn tej obojętności, przede wszystkim fakt, że ludzie nie wierzą już w to, że amerykański prezydent może rozwiązać wszystkie ich problemy. Ani Obama, ani Romney nie będą mogli zrobić wiele w sprawie kryzysu strefy euro. Żaden z nich nie stworzy efektywnych rządów w Egipcie czy Libii. Żaden nie sprawi, że w Rosji będzie mniej korupcji, a w Chinach mniej nepotyzmu" - stwierdza Applebaum. Dodaje, że mit "wszechwładnej i wszechwiedzącej Ameryki" ocalał w niewielu miejscach - najczęściej, jak wytyka, jest powtarzany w świecie arabskim.

Prezydent ograniczany nawet we własnym kraju

Zdaniem dziennikarki wielu obcokrajowców i część Amerykanów zdało sobie sprawę z tego, że prezydent USA ma ograniczony wpływ nawet na własny kraj. Podczas kampanii oczywiście wygląda to inaczej: prezydent ubiegający się o reelekcję przedstawia wszystko, co dobre, jako swoją osobistą zasługę, a jego rywal wini go za wszystkie złe wydarzenia - od wycieku ropy po atak na konsulat.

Tymczasem - jak pisze Applebaum - Kongres jest podzielony między Demokratów a Republikanów, więc kolejny prezydent nie będzie miał wolnej ręki w kwestiach budżetowych. Nie będzie też mógł zaprowadzić pokoju na Bliskim Wschodzie według własnego uważania ani kontrolować Rady Bezpieczeństwa ONZ - wylicza dziennikarka.

"Inauguracja Baracka Obamy nie sprawiła automatycznie, że Ameryka stała się bardziej lubiana na świecie, a wybór Mitta Romneya nie spowoduje, że USA będą bardziej szanowane, potężne czy znienawidzone. Czy więc te wybory mają znaczenie?" - pyta Applebaum i sama sobie odpowiada: "Oczywiście, to najważniejsze wybory od 2008 roku".

"Obama ma przewagę za granicą, bo większości krajów nie zależy na silnym USA" - pisze czytelnik na naszym profilu na Facebooku. Zgadzasz się czy nie? Podyskutuj >>>

Amerykanie wybierają prezydenta - najnowsze informacje z USA na naszym liveblogu >>>

TOK FM PREMIUM