Holenderski skoczek ze spadochronem leżał martwy ponad tydzień. Nikt nie zgłosił zaginięcia
O sprawie napisał portal internetowy BBC . Klub, w którym skakał Boogaard, poinformował, że nie zgłosił zaginięcia, bo skoczkowie nie meldują się zwykle po swoich wyczynach. Policja poinformowała rodzinę o śmierci. Okazało się jednak, że ona również go nie szukała, bo nie miała z nim bliskich relacji.
Przyjazny i szczęśliwy facet
Simon Woerlee, menedżer Narodowego Centrum Skoków Spadochronowych, przyznał, że członkowie centrum są w szoku. Samego Boogaarda określił jako "przyjaznego, szczęśliwego człowieka, ale samotnika, który nigdy z nikim nie rozmawiał".
Nigdy nie sprawdzamy
Zmarły skoczek od 2011 roku odbył ponad 120 skoków. Woerlee podkreśla jednak, że nie ma żadnych przepisów ani regulacji, które każą sprawdzać, czy skoki kończą się bezpiecznie.
-
To nie broni jądrowej Putina należy się bać. Gen. Komornicki wskazuje "największe zagrożenie" dla Polski
-
Zakaz sprzedaży nowych aut spalinowych. "Niemieckie koncerny na wygranej pozycji"
-
Kaczyński "nie prowadzi zdrowego trybu życia". "Słabo się czuje". A "frakcje zaczynają wyłazić spod dywanu"
-
Szokujące rekolekcje w Toruniu. Kobieta poniżana przed ołtarzem. Będzie wniosek do prokuratury
-
Ogromny żółw jaszczurowaty złapany pod Warszawą. To gatunek niebezpieczny dla ludzi
- Sałatka jarzynowa nigdy nie była tak droga. Przed nami Wielkanoc "najdroższa w historii"
- "Skandal i zdrada". Na MKOL spadają gromy po decyzji ws. rosyjskich i białoruskich sportowców
- Dwa domy, ale jedno dzieciństwo. Rozstanie rodziców nie musi być traumą
- Lichocka pozwała Budkę. Chodzi o jej słynny gest. Sąd podjął decyzję
- "Kobiety w IT. "W zeszłym roku 70 proc. awansowało" - przyszłość wygląda obiecująco