Holenderski skoczek ze spadochronem leżał martwy ponad tydzień. Nikt nie zgłosił zaginięcia

48-letniemu Markowi van den Boogaardowi nie otworzył się spadochron podczas skoku 8 grudnia. Jego ciało znaleźli przypadkiem myśliwi polujący na zające. Policja sprawdza, dlaczego ciało skoczka leżało niewykryte przez ponad tydzień.

O sprawie napisał portal internetowy BBC . Klub, w którym skakał Boogaard, poinformował, że nie zgłosił zaginięcia, bo skoczkowie nie meldują się zwykle po swoich wyczynach. Policja poinformowała rodzinę o śmierci. Okazało się jednak, że ona również go nie szukała, bo nie miała z nim bliskich relacji.

Przyjazny i szczęśliwy facet

Simon Woerlee, menedżer Narodowego Centrum Skoków Spadochronowych, przyznał, że członkowie centrum są w szoku. Samego Boogaarda określił jako "przyjaznego, szczęśliwego człowieka, ale samotnika, który nigdy z nikim nie rozmawiał".

Nigdy nie sprawdzamy

Zmarły skoczek od 2011 roku odbył ponad 120 skoków. Woerlee podkreśla jednak, że nie ma żadnych przepisów ani regulacji, które każą sprawdzać, czy skoki kończą się bezpiecznie.

TOK FM PREMIUM