"Dzięki za 16 lat, a teraz p... się". Komandos, który zabił ben Ladena, pozostawiony sam sobie
"Strzelec" był członkiem oddziału Navy Seals, który brał udział w akcji w Pakistanie. Najprawdopodobniej jest ostatnią osobą, która widziała Osamę ben Ladena żywego. Twierdzi, że to on zabił najbardziej poszukiwanego terrorystę świata, trzykrotnie strzelając mu w głowę. Teraz w mediach skarży się, że amerykańska armia pozostawiła go samego sobie. W cytowanym przez " Guardiana " wywiadzie mówi, że po akcji w Abbottabad czuł się wypalony i zdecydował się odejść na emeryturę trzy lata przed ukończeniem dwudziestoletniej służby. Dlatego nie przysługuje mu właściwie nic.
Lepiej zginąć, niż przeżyć
"Strzelec" twierdzi, że jego rodzina byłaby w znacznie lepszej sytuacji, gdyby zginął w Pakistanie. - Byliby pod opieką. Wiedziałbym, że dzieci mają opłaconą naukę w college'u - powiedział. Tymczasem jako żołnierz, który wcześniej odszedł ze służby, został pozbawiony państwowego ubezpieczenia zdrowotnego. Za leczenie wszystkich dolegliwości, które są efektem kilkunastu lat służby i ciężkich treningów, musi teraz płacić z własnej kieszeni.
Były komandos zarzucił też amerykańskiej armii, że nie gwarantuje bezpieczeństwa jemu i jego rodzinie. Liczył na wzmocnienie ochrony domu. - Mogli zainstalować jakieś wzmocnione drzwi, czujniki czy coś. Ale nie zrobili absolutnie nic - podsumowuje.
Komandos jak członek mafii
"Strzelec" skarży się też na trudności z przystosowaniem się do cywilnego życia. Jego zdaniem armia powinna zaproponować mu wsparcie w odnalezieniu się w nowej sytuacji. Tymczasem jedyne, co mu zaproponowano, to - jak twierdzi - udział w programie ochrony świadków, jaki stosuje się wobec członków mafii, którzy decydują się na współpracę z policją. Zaoferowano mu nową tożsamość - miał zostać kierowcą ciężarówki rozwożącej piwo w Milwaukee.
Zach Iscol, były kapitan marynarki wojennej, który prowadzi program wsparcia dla weteranów przechodzących do cywila, twierdzi, że "Strzelec" nie powinien jednak mieć większych kłopotów ze znalezieniem pracy. - Jako operator Navy Seals posiada wiele poszukiwanych na rynku pracy umiejętności, ma też zdolności przywódcze. Wiele firm na pewno chętnie z nich skorzysta - stwierdził Iscol.