Pościg za byłym policjantem w USA. Kryjówka spłonęła. Policja szuka ciała
Sześć dni po ostatnim starciu z próbującymi go schwytać stróżami prawa były funkcjonariusz policji z Los Angeles (LAPD) wdał się w strzelaninę z dwoma pracownikami biura szeryfa hrabstwa San Bernardino. 33-letni Chris Dorner włamał się wcześniej do domu w turystycznym rejonie Big Bear Lake, związał przebywającą w nim parę ludzi i ukradł jej samochód. Gdy uciekał, został ostrzelany przez policjantów. Ranił ich obu, po czym uciekł.
Mężczyzna zabarykadował się w turystycznym domu w górach. Tam znalazła go policja. Budynek został otoczony przez ok. 200 funkcjonariuszy. Gdy policjanci zbliżali się do budynku, Dorner otworzył ogień. Jak podał "Los Angeles Times", w wyniku strzelaniny zginął policjant.
Do budynku weszła wyspecjalizowana jednostka policji SWAT. Wkrótce dom stanął w płomieniach. Policjanci przeszukują zgliszcza, ale jak dotąd nie znaleziono ciała Dornera.
Największa obława w historii regionu
Pościg za Dornerem szef LAPD Charlie Beck nazwał największą obławą w historii regionu. Nic dziwnego - do schwytania byłego policjanta wysłano śmigłowce, transportery opancerzone i oddziały SWAT. A wszystko po to, by złapać człowieka, który - jak twierdzi - mści się za wyrzucenie z policji. Chris Dorner w 2007 r. oskarżył swoją koleżankę z pracy o pobicie zatrzymanego podczas rutynowej kontroli. Wewnętrzne śledztwo policyjne nie udowodniło winy kobiety. Uznano, że Dorner kłamał. W 2009 r. stracił pracę. Wielokrotnie próbował się odwoływać - bezskutecznie.
Morderca o twarzy dobrego misia. Kim jest ścigany Chris Dorner?
Komentatorzy i amerykańska opinia publiczna podkreślają, że Dorner - zwalisty, wesoły, wiecznie uśmiechnięty i lubiany przez dawnych kolegów z wojska i policji - wymyka się z łatwej klasyfikacji do klubu szalonych morderców, do którego tylko w tym roku dołączyli zabójcy z Aurory czy Newtown - James Holmes i Adam Lanza. W przeciwieństwie do nich nie był odludkiem ani dziwakiem. Jego obsesją był za to jego własny honor i osobista godność. Niedawno opublikował na Facebooku wpis, który potem policja uznała za "manifest". Pisze w nim o swojej krzywdzie - utracie dobrego imienia.
W swoim wpisie zapowiedział też jednak zemstę. Niestety, jej część udało mu się wprowadzić w życie. Pierwszymi ofiarami byli córka policjanta, który reprezentował jego interesy podczas policyjnego dochodzenia, i jej partner. Dorner uznał, że ojciec kobiety nie działał wystarczająco dobrze w jego imieniu. Trzecią ofiarą ekspolicjanta był jego kolega po fachu, który próbował go zatrzymać.