Tajemnicza śmierć w Mieście Aniołów. Finał eksperymentów z pigułką gwałtu czy brutalne morderstwo?

Ona była gwiazdką erotycznych filmików, on występował w programie "Najseksowniejszy kawaler Ameryki". Poznali się w Las Vegas i szybko między nimi zaiskrzyło. Niestety, z pozoru idealna para uwielbiała niebezpieczne eksperymenty w łóżku, które zakończyły się tragedią. Do dziś pojawiają się wątpliwości, czy Felicia Tang zmarła na skutek przedawkowania narkotyków, czy została zamordowana. Tymczasem jej partner, oczyszczony z zarzutów, domaga się od wymiaru sprawiedliwości 21 mln dolarów odszkodowania. Historię opowiada program "Ciemna strona Hollywood" na kanale ID.

Felicia Tang urodziła się w 1977 roku w Singapurze. W jej przypadku droga do Hollywood była niezwykle długa - i to dosłownie. Gdy miała 11 lat, razem z rodzicami wyemigrowała z rodzinnego kraju do Perth w Australii, gdzie przez dwa lata uczęszczała do prywatnej katolickiej szkoły dla dziewcząt. Potem nastąpiła kolejna przeprowadzka, tym razem do Miasta Aniołów. Po ukończeniu szkoły średniej, w wieku 19 lat, egzotyczna piękność rozpoczęła studia na kierunku zarządzanie i marketing. Jednocześnie zaczęła pozować do katalogów modowych i tzw. kalendarzy bikini.

Kolejnym krokiem na drodze do sławy były występy w Playboy TV oraz innych pikantnych produkcjach dla dorosłych. Felicia dostała także dwie epizodyczne role w takich filmowych hitach jak "Szybcy i wściekli" oraz "Godziny szczytu 2", które weszły do kin w 2001 roku. Począwszy od 2002 roku skupiała się przede wszystkim na prowadzeniu własnej strony internetowej FeliciaTang.com z płatnymi zdjęciami i filmikami o zabarwieniu erotycznym. Zamknęła ją po sześciu latach, ogłaszając przy tym, że wycofuje się z branży rozrywkowej z zamiarem zaangażowania się w handel nieruchomościami.

Od Boga do alkoholu i narkotyków

Nie mniej barwną postacią wydaje się pochodzący z miasta Omaha w Nebrasce Brian Randone. W college'u był on gwiazdą drużyny footballu amerykańskiego. Będąc w ostatniej klasie, miał rzekomo odnaleźć Jezusa i powziął postanowienie, że swoje dorosłe życie podporządkuje Bogu i głoszeniu jego nauk. Po ukończeniu szkoły biblijnej w Dallas prowadził radiową audycję dla młodych chrześcijan, w której promował czystość przedmałżeńską. Jeździł też po kampusach akademickich w całym kraju ze swoim autorskim show, w którym łączył treści religijne z pantomimą.

Dzięki charyzmie Randone potrafił porwać tłumy i właśnie ta umiejętność zaprowadziła go do Las Vegas i Los Angeles. Zaczął grać w reklamach, wystąpił też w programie rozrywkowym "Najseksowniejszy kawaler Ameryki" w stacji FOX. Po jakimś czasie stwierdził, że jego talenty sceniczne i umiejętność zjednywania sobie ludzi bardziej zaprocentują w biznesie. W Mieście Aniołów założył firmę zajmującą się sprzedażą usług telekomunikacyjnych. Zaangażowanie i ciężka praca przyniosły mu mnóstwo pieniędzy. Jednak im większe sukcesy osiągał, tym bardziej oddalał się od Boga. Nie szczędził sobie alkoholu, narkotyków i towarzystwa kobiet. W szczycie tego moralnego rozpasania poznał Felicię.

Los zetknął te dwie kochające ostrą zabawę postacie w kwietniu 2009 roku na basenowym party w Las Vegas i od razu zaiskrzyło między nimi. Po powrocie do Kalifornii zaczęli spotykać się regularnie i wkrótce zamieszkali w domu Briana w miejscowości Monrovia, położonej 40 km na wschód od Hollywood. Wydawało się, że są wręcz stworzeni dla siebie. Oboje byli bowiem piękni, młodzi i bogaci. Przypominali pary, jakie widuje się często na okładkach ilustrowanych magazynów.

Niebezpieczne eksperymenty z pigułką gwałtu

Felicia i Brian mieli jednak swoje brudne sekrety. Codzienność umilało im eksperymentowanie z narkotykami - m.in. GHB, czyli tzw. narkotykiem gwałtu. Pod koniec lat 90. i w pierwszej dekadzie XXI wieku był to niezwykle popularny środek psychoaktywny wśród bogaczy i hollywoodzkich celebrytów. W małych ilościach działał on bowiem jak afrodyzjak zwiększający doznania seksualne. Jednak w większych dawkach GHB stawało się substancją o silnym działaniu nasennym, mogącą prowadzić do niepożądanych i poważnych skutków ubocznych.

Pełne namiętności życie na haju Briana i Felicii trwało zaledwie 5 miesięcy. Dokładnie 11 września 2009 roku nastąpił jego kres. Przed południem dyspozytor numeru alarmowego 911 odebrał zgłoszenie. Dzwonił nie kto inny tylko Brian z informacją, że jego dziewczyna "coś" zażyła, prawdopodobnie ma atak serca i natychmiast potrzebuje karetki. Randone przeciągnął nieprzytomną partnerkę z sypialni pod prysznic, odkręcił wodę, a następnie próbował ją reanimować. Nie przyniosło to jednak rezultatu i przybyła na miejsce ekipa pogotowia mogła już tylko stwierdzić zgon Felicii.

Po pewnym czasie w domu Briana pojawili się też policjanci. Ich zaniepokojenie wzbudził zarówno stan zwłok kobiety, jak i sypialni. Całe ciało Felicii było w siniakach i zadrapaniach (w trakcie szczegółowych oględzin doliczono się ich ponad 300). Pokój wyglądał natomiast jak po przejściu tornada - wszędzie były porozrzucane ubrania, drzwi od szafy były roztrzaskane, na ścianach, materacu i poduszkach znajdowały się brunatne plamy i smugi, a na podłodze kępy włosów. Detektywi sądzili, że zarówno obrażenia na ciele kobiety, jak i zniszczenie w domu mogły powstać w następstwie obrony przed napastnikiem i szaleńczej walki o własne życie.

Nieścisłości w zeznaniach Randone'a

Wersja, jaką przedstawił Randone w trakcie przesłuchań, była diametralnie inna. Twierdził, że jego dziewczyna poprzedniego wieczoru wpadła w szał po zażyciu narkotyków i rzucała się po całym mieszkaniu, uderzając o ściany i podłogę. W końcu udało mu się ją położyć i zasnęła. Kiedy rano poszedł sprawdzić, jak się czuje, zaniepokoił go jej stan i postanowił wezwać pomoc. Zaś stan sypialni był według niego wynikiem ostrego seksu, jaki uprawiał z Felicią. W jego zeznaniach pojawiły się pewne nieścisłości - jednemu z policjantów powiedział m.in., że siniaków i zadrapań na własnym ciele nabawił się podczas uspokajania Felicii. Innemu z kolei, że w trakcie ćwiczeń jogi.

Podczas przeszukania mieszkania w suszarce na odzież policjanci znaleźli niedoprane poszewki z plamami, które pokrywały się z tymi na poduszkach i materacu w sypialni. Sekcja zwłok wykazała natomiast, że na szyi Felicii był wyraźny odcisk krzyżyka na łańcuszku, który miała na sobie w chwili śmierci. Według patologa taki ślad mógł powstać jedynie poprzez chwycenie za szyję obiema rękami, a następnie mocne ściśnięcie. Na uduszenie wskazywało także zasinienie na szyi i ślady ugryzień na języku. Śledczy dysponowali ponadto SMS-ami, jakie para wymieniała między sobą 10 września, a które świadczyły o ostrej kłótni między nimi.

Prokuratorzy i policjanci byli przekonani, że mimo braku bezpośrednich świadków mają wystarczająco mocne dowody obciążające Briana Randone'a i postawili mu nie tylko zarzut zabójstwa Felicii Tang przez uduszenie, ale także dodatkowy - torturowania. O jego winie miał zdecydować jednak sąd i ława przysięgłych.

Decydujący szczegół

Proces Randone'a rozpoczął się 14 listopada 2011 roku przed sądem w Pasadenie - dwa lata i dwa miesiące od śmierci Felicii. Trwał on jedynie 4 tygodnie i wywołał dość dużą sensację w lokalnych mediach, które szeroko rozpisywały się o sprawie "kaznodziei i gwiazdki porno", co było szczególnie bolesne dla rodziny Felicii. Prokuratorzy od początku starali się dowieść, że bezpośrednią przyczyną śmierci kobiety było uduszenie, mimo że badania toksykologiczne rzeczywiście wykazały obecność narkotyków w jej organizmie. Natomiast obrona obstawała przy wersji o przedawkowaniu przez kobietę GHB.

Sam Randone ani razu nie zabrał głosu w trakcie procesu. Odczytano jedynie fragmenty jego zeznań po aresztowaniu oraz zaprezentowano zapis rozmowy telefonicznej, jaką odbył z dyspozytorem numeru alarmowego 911. Jego adwokaci powołali 17 świadków, w tym dr. Harry'ego Bonnella - emerytowanego lekarza sądowego z San Diego. I to właśnie jego opinia dotycząca drobnego zapisku w raporcie wyjazdowym ratownika medycznego miała największy wpływ na decyzję ławy przysięgłych.

Chodziło o tzw. aktywność elektryczną bez tętna (PEA), czyli czynność serca prowadzącą do zatrzymania krążenia. U chorego występują co prawda drobne skurcze mięśnia sercowego widoczne w zapisie EKG lub na kardiomonitorze, lecz nie są one na tyle silne, by wywołać falę tętna. Dr Bonnell wyraził opinię, że PEA dotyczy jedynie dwóch przypadków - dużej i nagłej utraty krwi lub przedawkowania leków bądź narkotyków. Według niego śmierć Felicii Tang nie mogła być zatem wynikiem uduszenia. Lekarz sądowy, który zajmował się śmiercią Felicii, był akurat nieobecny w sądzie z powodu choroby, więc nie mógł odnieść się do opinii Bonnella. Co więcej, sędzia nie zgodził się na wniosek oskarżycieli o odroczenie procesu i wyjaśnienie newralgicznej kwestii w późniejszym terminie.

"Niewinny" domaga się 21 mln dolarów odszkodowania

Decyzja sędziego okazała się kluczowa dla sprawy, biorąc pod uwagę fakt, że w medycynie wyróżnia się w istocie nie dwa, lecz aż dwanaście przyczyn wystąpienia PEA. W tym niedobór tlenu we krwi, który może wiązać się z duszeniem! Ale ława przysięgłych nie miała okazji usłyszeć alternatywnej opinii i po dwóch dniach debatowania ustaliła werdykt - niewinny.

Brian Randone wyszedł na wolność i niebawem pozwał instytucje wymiaru sprawiedliwości - prokuraturę i policję, domagając się 21 milionów dolarów odszkodowania za niezasadne aresztowanie, ponaddwuletnie uwięzienie i związane z nim straty moralne. Brian cały czas utrzymuje, że nie tylko nie zabił Felicii, ale próbował ją uratować. Z kolei policjanci i prokuratorzy twierdzą, że jest on mordercą, który umknął sprawiedliwości, ponieważ zawiódł system prawny.

* Sława, blichtr, duże pieniądze, narkotyki, seks i przemoc. Historie zaprezentowane w programie dokumentalnym "Ciemna strona Hollywood" to koronny dowód na to, że Los Angeles z anielskością ma tak naprawdę niewiele wspólnego. Możesz się o tym przekonać we wtorki, o godz. 21.30 na kanale ID.

TOK FM PREMIUM