Sri Lanka. Zamachowcy otworzyli ogień do komandosów. Kilkanaście osób nie żyje

Podczas ataku lankijskich służb na domniemanych dżihadystów, który miał miejsce w nocy z piątku na sobotę, zginęło co najmniej 15 osób, w tym sześcioro dzieci - poinformowała policja. Obława miała miejsce w Kalmunai, na wschodzie wyspy.
Zobacz wideo

Gdy żołnierze i policjanci usiłowali wejść do kryjówki bojowników tzw. Państwa Islamskiego w Kalmunai, trzech mężczyzn wysadziło się w powietrze, zabijając trzy kobiety i sześcioro dzieci. Kolejnych trzech mężczyzn znaleziono martwych przed domem. Zdaniem policji oni prawdopodobnie również byli kamikadze.

Policja podała, że wśród zabitych jest trzech podejrzanych, których szukano, w związku z zamachami przeprowadzonymi w Wielkanoc.

W sobotę nad ranem przedstawiciel armii oświadczył, że podczas rewizji przeprowadzonych w domach podejrzanych odnaleziono materiały wybuchowe, detonatory, "zestawy samobójcze", uniformy wojskowe i flagi IS. Dodał, że żołnierze przygotowują się do dalszych akcji.

W obławach przeprowadzanych w całym kraju uczestniczy ok. 10 tys. żołnierzy i policjantów.

Seria skoordynowanych ataków na kościoły, w tym dwa katolickie i jeden protestancki, oraz luksusowe hotele, były największymi atakami na Sri Lance, odkąd w 2009 roku w kraju tym zakończyła się wojna domowa.

W czwartek przedstawiciel służb medycznych poinformował, że w niedzielnych zamachach zginęło ok. 250-260 osób, a nie 359, jak wcześniej podawano.

Jeden z przedstawicieli rządu wyjaśnił, że kostnice podawały nieprecyzyjne informacje.

Po zamachach władze Sri Lanki oskarżyły o ich przeprowadzenie lokalną organizację islamistyczną o nazwie National Thowheeth Jama'ath (NTJ), ale wskazały, że sprawcy korzystali z pomocy zagranicznej siatki terrorystycznej. We wtorek odpowiedzialność za ataki wzięło na siebie IS.

Agencja Reutera podkreśla, że jeśli za atakiem rzeczywiście stało IS, był to jeden z największych zamachów przeprowadzonych przez tę organizację terrorystyczną poza Irakiem i Syrią.

TOK FM PREMIUM