Farmy trolli, boty i mikrotargetowanie. Tak szerzy się dezinformację w internecie
Jak informuje Onet, wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak ma stać za zorganizowaną akcją szkalowania sędziów, którzy krytykują działania rządu. Miał do tego wykorzystywać m.in. tzw. farmy trolli, czyli fikcyjnych kont w mediach społecznościowych.
O nieetycznych i nielegalnych sposobach wykorzystywania mediów społecznościowych do celów politycznych słyszeliśmy m.in. przy okazji afery Cambridge Analytica. Firma jest oskarżana między innymi o pozyskanie i wykorzystanie danych 87 milionów osób zarejestrowanych na Facebooku, które zostały następnie użyte w celu przewidywania ich decyzji wyborczych i wpływania na nie w kampanii prezydenckiej w USA w 2016 roku. Facebook w związku z aferą musiał zapłacić 5 miliardów dolarów kary.
W kontekście wyborów w USA podejrzewa się też, że wpływ na ich wyniki starała się wywrzeć Rosja. W tym celu miały być wykorzystywane trolle internetowe i farmy kont, których zadaniem było sianie dezinformacji i podgrzewanie debaty publicznej.
Cambridge Analytica podejrzewana jest też o odegranie istotnej roli w kampanii promującej wśród brytyjskich wyborców głosowanie za brexicie.
W Polsce o farmach trolli mówiło się dużo w kontekście wyborów prezydenckich w 2015 roku. “Gazeta Wyborcza” poinformowała, że sztab wyborczy Andrzeja Dudy podpisał ze spółką tworzącą boty, czyli fałszywe konta w internecie. Firma miała przede wszystkim budować negatywny obraz najpoważniejszego kontrkandydata Andrzeja Dudy starającego się o reelekcję Bronisława Komorowskiego.
Udział opłacanych trolli podejrzewano też w trakcie strajku nauczycieli. W mediach społecznościowych pojawiła się wtedy fala hejtu wymierzona w strajkujących. Negatywne komunikaty o takiej samej treści publikowane były przez różne konta.
Ostatnio temat trollingu wrócił przy okazji jednego z tweetów Mateusza Morawieckiego. Cała historia zaczęła się od wpisu na Twitterze użytkownika o nicku "Tomek Emigrant". "Właśnie kupiłem bilet na prom. 26 lipca nad ranem opuszczę UK. Mam nadzieję, że na zawsze. Kierunek Polska" – napisał. Na wpis zareagował sam szef polskiego rządu. "Czekamy! Zapraszamy! I z całego serca życzę spełnienia marzeń w Ojczyźnie" - napisał Mateusz Morawiecki.
Zaczęto spekulować, że była to wizerunkowa “ustawka”. Identycznych wpisów o powrocie do Polski zaczęło się pojawiać coraz więcej, dlatego podejrzewano też boty.
Anna Mierzyńska, specjalistka marketingu sektora publicznego, która analizuje funkcjonowanie polityki w internecie, mówiła w TOK FM, że akcja miała zupełnie inne podłoże. - Botów nie uruchomiono, takich wpisów było może 20-30. Tweety, z dodatkowymi wątkami, zmodyfikowane, umieścili zwyczajni użytkownicy serwisu, chcieli w ten sposób strollować poniekąd pana Tomasza, ale bardziej premiera Morawieckiego – wyjaśniała w rozmowie z Pawłem Sulikiem.
DOSTĘP PREMIUM
- "W garze zawrzało ponad poziom". Polska u progu buntów w więzieniach? Ekspert: Napięcie stale rośnie
- Putin skleja się ze Stalinem. "Nowa tradycja w rosyjskiej propagandzie"
- Oświadczenie Redakcji TOK FM w sprawie komunikatu Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji
- Piotruś Pan alimentów nie płaci, a do komornika przychodzi z matką. "To są moje byłe dzieci"
- Kowal tłumaczy, po co Zełenskiemu pociski dalekiego zasięgu. "To bardzo prosta rzecz"
- Ratownicy sprowadzili wyczerpanego narciarza. Akcja TOPR po zamknięciu Tatr
- Kaczyński nic nie wie o aferze "willa plus"? "Jest jak Jan Paweł II. Nikt mu jeszcze nie wydrukował Internetu"
- Szewach Weiss nie żyje. Były ambasador Izraela w Polsce miał 87 lat
- Irański reżim boi się tańca. "Jest uważny przez fundamentalistów islamskich za grzeszną aktywność"
- Polki najczęściej chorują na raka piersi. A jedynie 30 proc. wykonuje mammografię