Wenecja znów pod wodą. Zalany plac św. Marka. "Ludzie są wściekli"
Po nadejściu piątkowej fali całkowicie zalany jest między innymi słynny plac świętego Marka. Woda podniosła się do poziomu 160 centymetrów - to niewiele mniej niż we wtorek, kiedy rekordowa fala o wysokości 187 centymetrów zalała ulice i zabytki miasta, które znajduje się na liście światowego dziedzictwa UNESCO.
Od tej pory życie w Wenecji jest sparaliżowane - zamknięto szkoły, nie kursują też tradycyjne tramwaje wodne. Włoski rząd już zapowiedział, że przeznaczy na pomoc dla zmagającego się z kryzysem miasta 20 milionów euro.
Miasto walczy
Mieszkańcy Wenecji zmagają się w tym momencie z bardzo poważnym żywiołem. - Ludzie są wściekli. Władze to bagatelizują od lat i twierdzą, że skoro są powodzie, to trzeba kupować kalosze - mówił w TOK FM były wicekonsul w Rzymie Marcin Górski:
Premier Giuseppe Conte podczas pobytu w mieście ogłosił, że osoby prywatne otrzymają w ramach odszkodowań po 5 tys. euro, a handlowcy i wszyscy prowadzący działalność komercyjną po 20 tys. euro. Szef rządu przyznał, że sytuacja w mieście jest "dramatyczna". - Ciężko jest to wszystko zatrzymać, gdy przyhcodzą następne fale powodziowe.
W związku z powodzią powróciły dyskusje na temat budowanego od lat wśród opóźnień, biurokratycznych trudności i śledztw w sprawie korupcji systemu zapór przeciwpowodziowych Mose. Lokalne władze podkreślają, że gdyby system 78 śluz działał, miasto nie zostałoby zalane.
Szef MSZ Włoch Luigi Di Maio zapowiedział w piątek, że wyśle listy do ambasad tego kraju na świecie z prośbą o zorganizowanie inicjatyw na rzecz Wenecji, która ucierpiała w wyniku powodzi. Otwarte też zostało konto, na które można wpłacać datki dla miasta.
Minister ogłosił, że poprosi włoskich ambasadorów, by "promowali inicjatywy na rzecz wsparcia dla Wenecji". - Jestem pewien, że spotkamy się z wielką solidarnością ze strony całego świata - dodał.
Według burmistrza Wenecji - straty z powodu powodzi mogą sięgać nawet miliarda euro.