"Erdogan ma rację i Ateny mają rację. Patrzę na to, co dzieje się na grecko-tureckiej granicy i nie wiem co myśleć"
Rozumiem Turków. Jasne, to Erdogan „puścił” migrantów na granicę, żeby szantażować Unię Europejską. To on jest w tej sytuacji tym bezpośrednim złym. Ale Ankara ma też rację, że spadły na nią olbrzymie koszty związane z syryjskimi uchodźcami. Sześć miliardów euro przekazane na podstawie umowy sprzed czterech lat z Brukselą to kropla w morzu potrzeb. Turcy twierdzą, że wydali na uchodźców, których jest nad Bosforem prawie cztery miliony, czterdzieści miliardów dolarów. To pewnie przesadzona kwota, ale i tak Ankara przeznaczyła na to multum pieniędzy. Poza tym, Erdogan ma też rację, gdy mówi, że Bruksela nie wywiązała się z niektórych zapisów porozumienia. Przykład? Unia miała znieść wizy dla tureckich obywateli. Nie zrobiła tego. Więc tak, Erdogan jest cynikiem, który wykorzystuje uchodźców. Ale ma czasem trochę racji…
Rozumiem Greków. Jasne, odpychanie biedaków, strzelanie gazem łzawiącym – to przerażające obrazki. Ale Ateny mają też rację, że spadają na nie duże koszty, a pomocy od Unii nie dostają. Sytuacja w obozie Moria na wyspie Lesbos od jakiegoś czasu jest… katastrofalna. Reszta Wspólnoty, w tym Polska, która nie chce przyjmować u siebie uchodźców, wykazuje brak jakiejkolwiek solidarności z Grekami. Oczywiście, premier Kiriakos Mitsotakis mógłby puścić migrantów, którzy pewnie poszliby dalej na Zachód. Ale co, jak sąsiednie kraje zamknęłyby granice? Gdyby w Idomeni powtórzyła się historia i Skopje zatrzymałoby migrantów, jak kilka lat temu, gdy obserwowałem tam zamieszki? To Grecja miałaby problem i zostałaby z tymi ludźmi. A patrząc jaką solidarność wobec Aten okazują inne państwa członkowskie, to nie dziwię się, że Grecy wolą tego uniknąć. Więc tak, ich działania mnie oburzają. Ale obawy Aten są też trochę uzasadnione…
Rozumiem Niemców i inne zachodnie państwa, które boją się powtórki apogeum kryzysu migracyjnego sprzed pięciu lat. I nie chcą już przyjmować nowych przybyszów. Dlaczego? Bo boję się wzrostu popularności skrajnej prawicy. A niestety to byłby skutek kolejnego wzrostu liczby migrantów w Europie. Że nie można być zakładnikami skrajnej prawicy? Też prawda. Widzicie, może za bardzo się rozdrabniam? Przekonuje mnie również w jakimś stopniu argument bezpieczeństwa. Nie da się zintegrować kolejnych setek tysięcy osób w krótkim czasie. Już wcześniej było i nadal jest to trudne. Gdy z kolei trudno o integrację, wówczas migranci mogą poczuć się odrzuceni. I mogą skierować uszy ku radykałom. I potem może stać się coś gorszego, niż na grecko-tureckiej granicy. I potem może dojść do władzy skrajna prawica. I potem stanie się coś jeszcze gorszego. Więc tak, rozumiem trochę Niemców i inne zachodnie państwa.
Czasem mam wrażenie, że dziennikarze mają trudność z powiedzeniem „nie wiem”. A ja właśnie to chciałbym tutaj napisać. Że czuję bezsilność, że nie wiem jak rozwiązać obecny pat. Współczując tym wykorzystywanym przez polityków ludziom. Współczując i dostrzegając równocześnie złożoność sytuacji.
-
Poseł Rutka cytuje hejterskie teksty z TVP. O kim mowa? Karolina Lewicka zgadła od razu
-
Molestował nieletnich i współpracował z SB. Kim był "bankier" Jana Pawła II? "Żył jak pączek w maśle"
-
"Trwa walka nerwów". Gen. Bąk wskazuje, kiedy spodziewać się "istotnych zmian" na ukraińskim froncie
-
Dawid Kubacki kończy sezon. "Nie to jest teraz najważniejsze"
-
Katolicka "sekta" w Częstochowie. "Wieczorem wybuchały krzyki dzieci, płacz i odgłosy uderzeń"
- Francja. Rząd zostaje. Zabrakło 9 głosów do uchwalenia wotum nieufności
- Xi Jinping namówi Putina do pokoju z Ukrainą? "To tylko dobra wymówka"
- "Ropa coraz tańsza przez banki". Jak bałagan na zagranicznych rynkach bankowych przekłada się na nasze portfele
- "Margin Call": film zamiast podręczników do Business English
- "Wizyta Putina w Mariupolu to teatrzyk". Ekspertka o "wiosce putinowskiej"