Chiny zmieniają sposób liczenia przypadków koronawirusa. "Szykują się na drugą falę epidemii i chcą ją ukryć"

Od środy chińskie służby medyczne będą uwzględniać bezobjawowe przypadki koronawirusa w codziennych sprawozdaniach, wcześniej tego nie robiły. - Władze szykują się na drugą falę epidemii i próbują ją maskować - mówił w TOK FM Michał Bogusz z Ośrodka Studiów Wschodnich.
Zobacz wideo

Pandemia koronawirusa wybuchła w Chinach. To tam w grudniu i styczniu było najwięcej zakażeń groźnym patogenem. W marcu jednak Chińczycy stwierdzili, że pandemia wyhamowała, nie notuje się nowych przypadków, a gospodarka powoli wraca do normalności. Jak mówił w TOK FM Michał Bogusz z Ośrodka Studiów Wschodnich może się okazać, że brak nowych przypadków zachorowań w Chinach to tylko statystyczna sztuczka. – Ma na to wpływ kilka czynników. Już słychać doniesienia z mediów społecznościowych, że w kraju ogranicza się liczbę testów. To znaczy, że osoby chore zgłaszają się do szpitali, są leczone, ale odmawia im się wykonania testów na COVID-19 – mówił Bogusz.

Kolejnym aspektem jest zmiana sposobu kwalifikacji osób chorych. – Do tej pory było tak, że władze zliczały do przypadków tylko te osoby, które miały potwierdzony wynik testu i objawy. Od środy chińskie służby medyczne będą uwzględniać bezobjawowe przypadki koronawirusa w codziennych sprawozdaniach – przypominał ekspert. Jego zdaniem może to świadczyć o tym, że chińskie władze szykują się na drugą falę epidemii koronawirusa. – Wydaje się, że coś jest na rzeczy, iż będą ją chcieli ukryć w taki sposób, że powiedzą: owszem wzrasta nam liczba nowych zachorowań, ale są to osoby, których wcześniej nie klasyfikowaliśmy – wyjaśniał Bogusz.

Chińczycy ogłosili w środę, że wykryto 130 takich przypadków w ciągu jednej doby. Wszystkie takie osoby będą poddawane 14-dniowej kwarantannie w ośrodkach izolacji i nie będą z niej zwalniane, dopóki dwa testy na koronawirusa wykonane w odstępie co najmniej 24 godzin nie dadzą wyników ujemnych.

Jak wskazywał gość TOK FM, bezobjawowe przypadki są szalenie istotne w rozpoznaniu skali epidemii. – Dobrym przykładem jest tu Islandia, gdzie społeczeństwo jest mało liczne. Przebadano tam ponad 5 procent populacji i okazało się, że 50 procent przypadków to osoby, które nie mają objawów COVID-19, ale zarażają innych – mówił.

Jego zdaniem o nadejściu kolejnej fali epidemii może też świadczyć to, że po zaledwie kilku czy kilkunastu dniach znowu zamknięto w Chinach kina. – Władze Szanghaju ogłosiły też, że każda osoba, która do nich przyjedzie musi się poddać kwarantannie, niezależnie skąd przybyła – podsumował Bogusz.

TOK FM PREMIUM