Białoruski opozycjonista jest w areszcie, więc do wyborów stanęła jego żona. Porwała tłumy

Przeciw reżimowi Aleksandra Łukaszenki występują teraz trzy kobiety. Są to postacie zupełnie nowe w świadomości politycznej Białorusinów. Nie mają nic wspólnego ze starą opozycją. Być może to pomoże oddolnemu ruchowi zdobyć jeszcze większą popularność przed samymi wyborami 9 sierpnia - wyjaśniał w TOK FM Michał Kacewicz z telewizji Biełsat.
Zobacz wideo

Tysiące osób przyszły na niedzielny mityng poparcia dla Swiatłany Cichanouskiej, opozycyjnej kandydatki w sierpniowych wyborach prezydenckich na Białorusi, który odbył się w Mińsku.

Według portalu TUT.by uczestników wiecu było co najmniej siedem tysięcy, natomiast portal Naviny.by ocenia, że na placu Bangalore zgromadziło się nawet 10 tys. ludzi. - Ja, Swiatłana Cichanouska, chcę zostać prezydentem Białorusi, by doszło do zmian i do nowych, uczciwych, otwartych wyborów po 9 sierpnia -  powiedziała do swych zwolenników Cichanouska.

W wyborach chciał startować wcześniej mąż Swiatłany Cichanouskiej, Siarhiej. Popularny wideobloger przebywa jednak w areszcie. Władze twierdzą, że brał udział w organizacji działań zbiorowych naruszających porządek publiczny.

W ocenie Michała Kacewicza z telewizji Biełsat taki rozwój wypadków może być korzystny dla opozycji. – Być może to jest lepsze niż wystąpienia wcześniejszych kandydatów. Bo przeciwko reżimowi Aleksandra Łukaszenki występują w sumie trzy kobiety. Cichanouska, która kandyduje, ale też koordynatorka sztabu Wiktara Babaryki [osadzonego w więzieniu - red.], Maryja Kalesnikawa i żona Walera Capkały [niedopuszczonego do wyborów - red.], Weranika. To są postacie zupełnie nowe w świadomości politycznej Białorusinów. Nie mają nic wspólnego ze starą opozycją. Być może to pomoże oddolnemu ruchowi zdobyć jeszcze większa popularność przed samymi wyborami 9 sierpnia – wskazywał Kacewicz.

Według niego obecnie rządząca Białorusią nomenklatura jest zdominowana przez mężczyzn. – Tak było też ze starą opozycją. To był świat mężczyzn. Pojawienie się tych kobiet to olbrzymie wyzwanie dla władzy, niejako kulturowe. W świadomości Białorusinów ich wystąpienie przeciwko reżimowi to jeszcze większa deklaracja odwagi. Sama władza może się też czuć tym onieśmielona. Bo dużo łatwiej aresztować pokazowo takiego Babarykę niż jego żonę, choć nie ma się co łudzić, że i do tego może dojść. A sam Łukaszenka? On chyba nie traktuje ich poważnie i z jego strony panuje przekonanie, że trzeba dać im się "wyszumieć” – ocenił ekspert.

Zdaniem Kacewicza to, co dzieje się obecnie na Białorusi, to poniekąd rewolucja, a wpływ ma na to kilka czynników. – Teraz do głosu dochodzi nowe pokolenie Białorusinów, które nie zna innego państwa, niż to Łukaszenki. Oni widzą, co się dzieje w okół nich. Są już zmęczeni tą trwającą od kilku lat pogłębiającą się depresją gospodarczą. Ceny rosną, ale pensje nie wzrastają. Są coraz mniejsze możliwości zarabiania poza systemem. Łukaszenka tylko pozorował jakieś reformy, pod warunki kredytów z za granicy, a dla Białorusinów to nie ma żadnego znaczenia – mówił gość TOK FM.

Dla mieszkańców Białorusi sam Łukaszenka, który rządzi krajem do 1994 roku, zaczyna być sporym obciążeniem. – Oni są nim zmęczeni i to uczucie się pogłębia. Tą jego grą, umizgiwaniem się do Rosji i eskalowaniem napięć co jakiś czas. Tym, że pozoruje zwroty w stronę Europy Zachodniej, a przy tym nic dalej z tego nie wynika – podkreślał Kacewicz.

Do tego trzeba dodać wydarzenia z ostatnich miesięcy, czyli reakcję władz na pandemię koronawirusa. Łukaszenka długo ignorował zagrożenie. - Bagatelizował wirusa, twierdził, że skoro go nie widać, to nie jest groźny. A potem nastąpiło wprowadzenie restrykcyjnych zasad. Ludzie widzą, że władza jest pogubiona, kompletnie niezdolna reagować na tak duże problemy – wskazywał gość.

Posłuchaj całej rozmowy w podcaście!

TOK FM PREMIUM