Media przerwały wystąpienie Trumpa. Tomasz Lis: Jesteśmy po najbardziej kuriozalnej nocy w historii amerykańskiej prezydentury

Kiedy Donald Trump znów stwierdził, że "wygrał wybory" i mówił o "nielegalnych głosach", które mają być liczone, niektóre amerykańskie stacje telewizyjne przerwały transmisje jego wystąpienia. - Doszło do tego, że reporter CNN, który stał z mikrofonem, powiedział, że to są kłamstwa - mówił w TOK FM Tomasz Lis.
Zobacz wideo

Donald Trump zabrał głos po raz pierwszy od nocy wyborczej. - Jeśli zliczyć legalnie oddane głosy, to łatwo wygrywam. Jeśli wliczać nielegalne, to mogą próbować ukraść nam wybory - powiedział w swoim wystąpieniu, które transmitowały największe amerykańskie telewizje. Mówił też o "rażących nieprawidłowościach" w przebiegu głosowania. Ale gdy padły słowa o możliwych fałszerstwach, część telewizji przerwała transmisje. 

Dziennikarze, między innymi stacji telewizyjnych MSNBC, ABC, CBS, CNBC i NBC, argumentowali, że przywódca USA nie podaje dowodów na fałszerstwa i podważa wyborczą decyzję Amerykanów. Mówili wprost o "absolutnej nieprawdzie", która padła z ust Trumpa. Również agencja Associated Press oceniła, że twierdzenia Trumpa o fałszowaniu wyborów są bezpodstawne, a prezydent USA nie poparł ich żadnymi dowodami. Transmisji wystąpienia Donalda Trumpa nie przerwały największe stacje, czyli CNN i Fox News.  

- Jesteśmy po, być może, najbardziej kuriozalnej nocy w historii amerykańskiej prezydentury. Donald Trump kłamał, kłamał, kłamał - komentował w TOK FM wystąpienie prezydenta USA Tomasz Lis, redaktor naczelny "Newsweeka". - Mówił, że on wygrał te wybory, jeśli tylko będą policzone legalne głosy, a teraz liczone są jakieś nielegalne, co jest kompletną głupotą i absurdem. Doszło do tego, że reporter CNN, który stał z mikrofonem, powiedział, że to są kłamstwa - zauważył. 

Oficjalnie wciąż nie wiadomo, kto zostanie prezydentem Stanów Zjednoczonych, a liczenie głosów cały czas trwa. Wszystko wskazuje jednak na to, że większe szanse ma kandydat Demokratów Joe Biden. Według ostatnich doniesień zdobył już 253 głosy elektorskie, a Trump 213. Biden w końcówce zliczania głosów objął prowadzenie w Georgii, gdzie ma 917 głosów przewagi nad Donaldem Trumpem. 

Przyrost głosów Bidena w ciągu ostatnich godzin związany jest ze spływaniem w końcowej fazie procesu wyborczego głosów korespondencyjnych, oddanych w aglomeracji Atlanty. 16 głosów elektorskich z Georgii, zazwyczaj opowiadającej się za Republikanami, zwiększyłoby stan posiadania Bidena do 269 głosów elektorskich. By wygrać wybory potrzebowałby jeszcze zwycięstwa w którymkolwiek ze stanów, w których wybory nie są jeszcze rozstrzygnięte.

- Ludzie Trumpa zrobią wszystko, żeby podważyć proces wyborczy. Będziemy mieli dwa miesiące rozchwiania, chaosu i dwa miesiące degradacji demokracji - ocenił Tomasz Lis. - To jest wstrząsające, jak pokazują amerykańskie telewizje ludzi liczących głosy, zwykłych urzędników, którzy to kontrolują, dorosłych, doświadczonych i odpowiedzialnych ludzi, a w tym samym czasie w Białym Domu jest kompletny idiota, który próbuje rozwalić swój kraj - komentował redaktor Lis.

Nie słuchasz podcastów? To dobry czas, by zacząć. Dostęp Premium za 1 zł!

TOK FM PREMIUM