Birma. Stan wojenny w niektórych dzielnicach Rangunu. Zginęło 12 osób
Poza byłą stolicą demonstracje odbywały się w miastach Mandalaj, Myingyan i Aunglan.
Jak podkreśla miejscowa prasa, stan wojenny oznacza, że dowódcy wojskowi w Rangunie przejmą m.in. nadzór nad sądami, dzięki czemu trybunały wojskowe będą miały prawo orzekać karę śmierci lub długie wyroki więzienia za szereg przestępstw, w tym za zdradę i protesty, utrudnianie wykonywania działań służbom wojskowym lub cywilnym, rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji oraz za przestępstwa związane z bezprawnym zrzeszaniem się.
Na przedmieściach Rangunu w niedzielę doszło do największego rozlewu krwi od czasu przejęcia rządów przez juntę. Zginęło tam co najmniej 37 osób, a demonstranci atakowali i podpalali fabryki należące do chińskich inwestorów. Wielu Birmańczyków zarzuca komunistycznym władzom ChRL, że wspierają birmańską juntę, ponieważ oficjalnie nie potępiły zamachu stanu.
Według miejscowych organizacji praw człowieka łączny bilans ofiar śmiertelnych od przewrotu przekroczył 140.
Oburzenie sytuacją w Birmie i działaniem tamtejszej armii wyraził w poniedziałek sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres. - Sekretarz generalny wzywa społeczność międzynarodową do wspólnej i dwustronnej pracy, aby pomóc położyć kres represjom ze strony wojska w Birmie - oświadczył rzecznik ONZ Stephane Dujarric.
Przemoc w Birmie potępiła także amerykańska dyplomacja. - Birmańskie siły bezpieczeństwa dosłownie atakują własną ludność, zabijając dziesiątki ludzi w całym kraju - oświadczyła rzeczniczka Departamentu Stanu USA Jalina Porter.
- Junta wojskowa odpowiada na wezwania do przywrócenia demokracji w Birmie za pomocą kul. Te taktyki przypominają, że armia birmańska dokonała tego zamachu stanu dla swoich egoistycznych osobistych interesów, a nie dla zaspokojenia woli swoich obywateli" - dodała Porter i podkreśliła, że USA "wzywają wszystkie kraje do podjęcia konkretnych kroków w celu przeciwstawienia się zamachowi stanu i eskalacji przemocy".
Demonstranci w Birmie domagają się ustąpienia junty, która przejęła władzę w wyniku puczu, uwolnienia demokratycznie wybranej przywódczyni kraju, noblistki Aung San Suu Kyi, oraz przywrócenia władzy jej partii Narodowa Liga na rzecz Demokracji (NLD), która rządziła Birmą od 2016 roku i wygrała wybory parlamentarne z listopada 2020 roku. Wojskowa junta twierdzi, że te wybory były sfałszowane, komisja wyborcza nie dopatrzyła się jednak żadnych nieprawidłowości.
DOSTĘP PREMIUM
- Egzorcyści przywiązali ją do łóżka, namaszczali krocze i okaleczali krzyżem. Tortury w piwnicach kościołów
- Jerzy Skolimowski o nominacji do Oscara dla "IO": Cieszę się, ale jestem na przegranej pozycji
- Katowice. Wybuch gazu w kamienicy. Odnaleziono ciało drugiej z poszukiwanych kobiet
- Hospicjum to szansa
- Szkoła bez religii? "Wody w usta nabierać nie będziemy. Koniec z finansowaniem Kościoła z publicznych pieniędzy"
- Hołownia zrobi porządek? "Ktoś w tym kraju musi przeprowadzić rozdział Kościoła od państwa"
- "Bal na Titanicu". 700 tys. dla telewizji Rydzyka, 15 mln na nagrody dla kierownictwa resortu finansów
- Wtargnął do auta, odgryzł kobiecie kawałek ucha i uciekł jej samochodem.
- 65-latek z Lublina chciał zarobić na kryptowalutach - stracił prawie 160 tys. zł
- Ukradli figury z plenerowej szachownicy. "Każdy chciał mieć takiego konia w pokoju"