Polacy utknęli w Nepalu i nie mają jak wrócić do kraju. "Dostaliśmy pomoc psychologiczną"
Łukasz Adamczyk i Sebastian Sojka wyruszyli z Bielska-Białej do Nepalu w ramach swojego projektu "Dokonać niemożliwego: od zera do ośmiotysięcznika". Jednak ich plan zdobycia Mount Everestu pokrzyżowała decyzja nepalskich władz o wprowadzeniu całkowitego lockdownu. - Sytuacja trochę się skomplikowała, o czym dowiedzieliśmy się, będąc na lotnisku w drodze do Nepalu. Decyzja związana z wyjazdem nie była podjęta pochopnie, jako zaszczepieni ozdrowieńcy doszliśmy do wniosku, że skoro jest taki czas, kiedy niewiele się w naszym kraju dzieje, możemy spróbować zrealizować naszą pasję - mówił w TOK FM Sojka.
- W Stambule, w kolejce do samolotu już do Nepalu, ktoś zapytał, dlaczego tam jedziemy, skoro od jutra będzie lockdown w Nepalu. Było to ogromne zaskoczenie. Finał był taki, że przylecieliśmy, załapaliśmy się na ostatnie małe zakupy - opowiadał dalej. Jak dodał, potem Nepal został zamknięty zupełnie. Zamknięto granice, zakazano przemieszczania się pomiędzy dystryktami.
Prowadzący audycję Piotr Maślak dopytywał, czemu w takiej sytuacji uwięzionym Polakom nie pomaga MSZ. - To pytanie zadajemy sobie już czwartą dobę. - przyznał Sojka. I opowiadał dalej, że po powrocie z nieudanego ataku szczytowego i ponad dobie oczekiwania na samolot do Katmandu, na lotnisku w stolicy Nepalu zobaczyli "dantejskie sceny". - Wszędzie wojsko z bronią, policja, punkty kontrolne. Przetransportowano nas do jednego z hoteli, który posiada odpowiednią akredytację, gdzie spotkaliśmy też innych turystów - opisywał. Mówił też, że jedyną osobą, która jako reprezentant polskich władz się z nimi skontaktowała, był prezydent Bielska-Białej.
Polacy są jednak w kontakcie z ambasadą w New Delhi. - Rozmawiałem dzisiaj z konsulem honorowym w Nepalu, otrzymałem informację, że do tygodnia powinniśmy stąd wylecieć - przyznał. Dodawał też, że kolejnym problemem jest to, że na pieniądze "uwięzionych turystów" obecnie "czyha bardzo wielu chętnych". - Do tego stopnia, że pojawiają się informacje dotyczące organizowanych lotów, gdzie jesteśmy proszeni o wysłanie swoich skanów paszportów oraz dwóch stron kart kredytowych - relacjonował. Łukasz Adamczyk dodawał, że turystów odwiedzają też rzekomi przedstawiciele ambasad, którzy jednak oferują tylko piwo albo haszysz.
Polacy opowiadali, że choć formalnie są uwięzieni w hotelu, to mogą jednak wyjść z niego tylnym wejściem. Mówili również, że władze innych krajów organizują dla swoich obywateli pomoc, a Rosja wysyła swój "największy samolot", aby przewieźć do kraju 600 uwięzionych Rosjan. - My dostaliśmy pomoc psychologiczną - oznajmił Sojka. - Zadano nam pytanie, w czym można nam pomóc. Powiedzieliśmy, że w tym, żeby wrócić do Polski. Ale na ten moment nie ma możliwości, żeby zorganizować samolot - powiedział.
-
Molestował nieletnich i współpracował z SB. Kim był "bankier" Jana Pawła II? "Żył jak pączek w maśle"
-
"Profesorek na śmieciarce". Od 16 lat uczy w szkole, a teraz dorabia przy wywozie śmieci. "Podbudowuję się"
-
Xi Jinping namówi Putina do pokoju z Ukrainą? "To tylko dobra wymówka"
-
W Holandii stworzyli cmentarz, bo Polki "zaczęły pytać, jak mogą pożegnać swoje dzieci"
-
Katolicka "sekta" w Częstochowie. "Wieczorem wybuchały krzyki dzieci, płacz i odgłosy uderzeń"
- Jarosław Kaczyński wygrał w sądzie z Radosławem Sikorskim. Chodzi o wpis na Twitterze
- "Wyrzucono nas jak stare buty". Rolnicy nie odpuszczą min. Kowalczykowi. Będzie dymisja?
- Inflacja luty 2023. Tak drogo nie było od ponad 20 lat
- Premier Japonii z wizytą w Kijowie. Z Indii do Rzeszowa leciał prywatnym odrzutowcem
- Silna eksplozja na okupowanym Krymie. Zniszczono transport rosyjskich pocisków Kalibr