Czescy dziennikarze o sprawie kopalni w Turowie: Ilustracja polskiej wydumanej mocarstwowości
Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej przychylił się do wniosku Czech i nakazał Polsce natychmiastowe wstrzymanie wydobycia w kopalni Turów "do czasu merytorycznego rozstrzygnięcia" sprawy. Premier Mateusz Morawiecki ocenił to jako decyzję "niesprawiedliwą i niesłuszną", a później apelował do Czechów o "refleksję". Natomiast Polska Grupa Energetyczna poinformowała, że nie może zgodzić się na zamknięcie kopalni w Turowie. Co na to Czesi? Jak mówił dziennikarz w TOK FM Jakub Medek, nasi południowi sąsiedzi próbowali walczyć o swoje od lat, a skarga do TSUE była z ich strony ostatecznością.
Medek przekazał również, że premier Morawiecki ma dzisiaj rozmawiać z premierem Babiszem, a podczas tej rozmowy polski premier ma pokazać Czechom "kij i marchewkę". - Kijem ma być przypomnienie, że Czechy mają kopalnię przy granicy (...) i Polska też może się zwrócić do TSUE o jej zamknięcie, a marchewką ma być deklaracja tego, o co Czesi walczą od początku i co w Polsce nie wybrzmiewa w ogóle, a mianowicie przynajmniej częściowe pokrycie szkód, jakie w czeskiej ocenie powoduje funkcjonowanie kopalni - mówił Medek. Zauważył jednak, że najbliższa czeska kopalnia odkrywkowa węgla brunatnego oddalona jest o ok. 80 kilometrów od polskiej granicy, dlatego argument o skardze na czeską kopalnię może dziwić.
- Problem wybrzmiewał w Czechach od kilku lat, właściwie od momentu, w którym Polska zaczęła prowadzić konkretne działania w celu wydania decyzji na powiększenie odkrywki w Turowie - przypominał Medek. Jak dodał, kopalnia swoją południową częścią niemal "opiera się" o czeską granicę. - Chodziło o kwestię szkód kopalnianych, które zdaniem Czechów ta kopalnia powoduje, a po powiększeniu one też się powiększą (...). Głównie chodzi o wodę. Otóż zdaniem Czechów już w tej chwili braki wody pitnej w ujęciach ze względu na funkcjonowanie Turowa dotyczy 10 tysięcy mieszkańców, a po powiększeniu kopalni będzie to jeszcze więcej - zaznaczał.
Jak mówił dziennikarz TOK FM, Czesi mieli szereg swoich postulatów i żądań wobec Polski w związku z problemami z wodą pitną. Ich wątpliwości budziła również wydana przez polską stronę ocena oddziaływania na środowisko odkrywki w Turowie. - Pozew do TSUE jest na samym końcu tej historii - zaznaczał Medek. - W ocenie Czechów tak długo zabiegali o likwidację przez Polaków czy zobowiązanie strony polskiej do likwidacji szkód kopalnianych, tak bardzo nieskutecznie, że w końcu po rozmowach ostatniej szansy, które odbyły się w lutym w Polsce i które przez ministra spraw zagranicznych Tomáša Petrícka zostały określone mianem "rzucania grochem o ścianę", zdecydowali się na skierowanie pozwu - stwierdził.
- Gdy rozmawiam ze znajomymi dziennikarzami w Czechach, mówią, że ta sytuacja jest klasyczną ilustracją takiej wydumanej polskiej mocarstwowości - mówił dalej. Zauważał też, że polskie media huczały w ostatnich dniach o decyzji TSUE, która w Czechach nie wywołuje aż tak wielkich emocji. - Nawet w piątek nie zmieściła się na jedynkach tamtejszych mediów, a dzisiaj to są jakieś dalsze omówienia albo informacje w lokalnych portalach, że polscy związkowcy zapowiadają blokady dróg w Czechach - opowiadał Medek.