Agnieszka Skrzypulec (SEJK Pogoń Szczecin) i Jolanya Ogar-Hill (UKS Wiking Toruń) były liderkami po sześciu startach, ale w niedzielę spadły na drugą lokatę. We wtorek zanotowały najgorszy występ w regatach - w stawce 21 załóg dwa razy dopłynęły na metę na 15. miejscu. To sprawiło, że do środowego podwójnie punktowanego wyścigu medalowego z udziałem 10 czołowych załóg przystąpiły z trzeciej pozycji.
Na początku Polki traciły do prowadzących Brytyjek Hannah Mills i Eilidh McIntyre 18, a do drugich, brązowych medalistek igrzysk w Rio de Janeiro z 2016 roku Francuzek Camilli Lecointre i Aloise Retornaz, cztery punkty. Na finiszu nie dały się jednak wyprzedzić Słowenkom i przeskoczyły Francuzki, co dało im srebrny medal.
Po wyścigu protest złożyły Francuzki, które uważały, że Brytyjki złamały przepisy na jednym z nawrotów. Jury obradowało kilkadziesiąt minut, a decyzja mogła wpłynąć na końcową klasyfikację i pozycję Polek. Ostatecznie protest Francuzek został jednak odrzucony.
- To zawsze pozostawia niesmak. Wygrywamy na wodzie, a nie w pokoju jury - mówiły w TVN24 o proteście polskie żeglarki. - Na szczęście dobrze się wszystko skończyło. Medale zostają tak, jak zostały wywalczone - dodały. Jak mówiły, dzięki swojemu doświadczeniu zachowały spokój i zrealizowany plan, a medal jest sukcesem "całej drużyny".
Siedem medali dla Polski
Siedem medali igrzysk w Tokio zdobyli do tej pory polscy sportowcy. Wcześniej biało-czerwoni wywalczyli dwa złota - Anita Włodarczyk w rzucie młotem i sztafeta mieszana w biegu 4x400 m, dwa srebrne - wioślarki w czwórce podwójnej i kajakarki w K2 na 500 m oraz dwa brązowe - Malwina Kopron w rzucie młotem oraz zapaśnik stylu klasycznego Tadeusz Michalik.
