"Kolejny cios wizerunkowy". ETPC uznał, że to Rosja jest odpowiedzialna za zabicie Litwinienki

Europejski Trybunał Praw Człowieka uznał, Rosja była odpowiedzialna za zamordowanie Aleksandra Litwinienki w Wielkiej Brytanii. - To orzeczenie jest to kolejnym ciosem wizerunkowym dla państwa rosyjskiego - mówiła w TOK FM Anna Dyner z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Zobacz wideo

Europejski Trybunał Praw Człowieka orzekł we wtorek, że Rosja jest odpowiedzialna za zabicie w 2006 roku w Wielkiej Brytanii byłego rosyjskiego agenta Aleksandra Litwinienki, który został otruty za pomocą radioaktywnego polonu 210. Mieli to zrobić Andriej Ługowoj i Dmitrij Kowtun, których Trybunał uznał za "agentów państwa rosyjskiego". Władze w Moskwie uznały to orzeczenie za "bezpodstawne".

- To orzeczenie jest to kolejnym ciosem wizerunkowym dla państwa rosyjskiego. Wcześniej Rosjanie twierdzili, że dostają te ciosy od państw rusofobicznych, a teraz jest inaczej. To wyrok uznanego międzynarodowego trybunału, z którym bardzo trudno jest polemizować - mówiła w TOK FM Anna Dyner z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

Jak wyjaśniała, śmierć Aleksandra Litwinienki była "momentem przełomowym w rosyjskiej polityce zagranicznej". - Dlatego że po raz pierwszy Rosja zdecydowała się użyć broni chemicznej wobec własnego obywatela na terytorium innego państwa - stwierdziła.

Jako kolejny przykład uprawiania w ten sposób polityki zagranicznej przez Kreml podała niedawną próbę zabójstwa Siergieja Skripala. W tej sprawie brytyjska policja postawiła we wtorek zarzuty trzeciemu funkcjonariuszowi FSB, jednak mężczyzna uciekł do Rosji i - jak zauważyła ekspertka - "niewiele można mu zrobić". - Cała trójka oficerów FSB odegrała w Rosji rolę bohaterów narodowych, bo niejeden wywiad telewizyjny został z nimi przeprowadzony. Więc to też wyraz polityki zagranicznej Rosji, która zdaje się mówić: "I co nam zrobicie?" - zauważyła.

Jej zdaniem, taki sposób prowadzenia polityki zagranicznej przez Rosję został tymczasowo zawieszony, bo po próbie zamachu na Siergieja Skripala państwa Unii Europejskiej jednoznacznie się temu przeciwstawiły. - Ale nie wykluczam, że do takich zamachów może jeszcze dojść, bo rosyjskie służby bezpieczeństwa starają się pokazywać siłę zwłaszcza wobec swoich obywateli, którzy - ich zdaniem - są nielojalni. Pokazują w ten sposób siłę również państwom UE i NATO - zakończyła gościni TOK FM.

Kim był Aleksander Litwinienko

Według raportu z brytyjskiego śledztwa, Litwinienko został zabity za pomocą radioaktywnego polonu 210, który dodano mu do herbaty w jednym z londyńskich hoteli na początku listopada 2006 roku.

Po jego śmierci śledczy zidentyfikowali ślady polonu również w dwóch samolotach pasażerskich na londyńskim lotnisku Heathrow, w brytyjskiej ambasadzie w Moskwie oraz w użytkowanym przez Kowtuna mieszkaniu w Hamburgu, ale u żadnej z ok. 700 osób mających styczność z tymi śladami nie wykryto poważniejszych zmian chorobowych.

Aleksander Litwinienko zmarł po 23 dniach w londyńskim szpitalu. Na łożu śmierci miał przekonywać pilnujących go oficerów Metropolitan Police, że za zamachem na jego życie stoi rosyjski prezydent; oskarżenie to znalazło się również w jego ostatniej woli spisanej z pomocą przyjaciół.

Litwinienko pracował najpierw dla radzieckiego, a następnie dla rosyjskiego kontrwywiadu. W 1998 roku ujawnił publicznie, że wydawano mu sprzeczne z prawem rozkazy, m.in. zamordowania rosyjskiego oligarchy Borysa Bieriezowskiego. W 2001 roku Litwinience udało się uciec z Rosji do Wielkiej Brytanii, gdzie uzyskał azyl polityczny, a następnie obywatelstwo.

Współpracował z brytyjskimi i hiszpańskimi służbami specjalnymi. Był mocno zaangażowany w publiczne krytykowanie Kremla. Napisał również dwie książki, oskarżając w nich Putina m.in. o szereg politycznych morderstw i zamachów w celu uzyskania władzy.

TOK FM PREMIUM