"Trudno będzie wszcząć poszukiwania". Ekspertka o sytuacji porwanego polskiego marynarza

Jednostka z porwanymi osobami wpłynęła na obszar delty Nigru, to przeogromny i trudny w penetracji teren. Wszystko w rękach władz Nigerii, a te, niestety, są tam prawie bezsilne - mówiła w TOK FM dr hab. Katarzyna Wardin z Akademii Marynarki Wojennej.

Polski marynarz został porwany przez piratów w Zatoce Gwinejskiej. Oprócz Polaka z pokładu statku uprowadzono też innych członków załogi. Polskie MSZ powołało w tej sprawie międzyresortowy sztab kryzysowy. Jak wyjaśniała w TOK FM prof. Akademii Marynarki Wojennej dr hab. Katarzyna Wardin, porwania w tym rejonie to niestety smutna codzienność. - To obszar podwyższonego ryzyka. Statki powinni przechodzić przez niego z obstawą, ochroną albo bardzo ostrożnie ze wzmożoną wachtą i obostrzeniami - mówiła ekspertka.

Przyznała jednocześnie, że jednostka, na której najpewniej znajdują się uprowadzeni marynarze, nie jest już na terenie patrolowanym przez międzynarodowe służby. - Problem jest o tyle trudny, że ten skiff, udał się w deltę rzeki Niger. To jest przeogromny obszar. Trudno będzie wszcząć poszukiwania - ostrzegała prof. Wardin.

Tym bardziej, że za akcję odpowiedzialne są już władze Nigerii. - Wszystko jest po ich stronie i nikt nie może w to ingerować. A one, trzeba to otwarcie przyznać, są prawie bezsilne jeśli chodzi o ten obszar. To teren trudny w penetracji i obarczony elementem przestępczości - wyjaśniała gościni TOK FM.

"30 milionów ludzi bez środków do życia"

Ekspertka tłumaczyła też, dlaczego właśnie w tym rejonie często dochodzi do porwań marynarzy. Główny czynnik to po prostu bieda i chęć uzyskania okupu za uprowadzonych. - Zatoka Gwinejska to obszar bogaty w zasoby naturalne ożywione, czyli ryby. Jednak ten ostatni zasób jest bardzo mocno przetrzebiony ze względu na nieuregulowane połowy, które stanowią grubo ponad połowę wszystkich w tym obszarze. Niestety, prowadzą je kraje trzecie, nawet te z Unii Europejskiej - wyjaśniała prof. Wardin.

Do tego należy dodać działania koncernów naftowych, które operują w Zatoce Gwinejskiej ze względu na złoża ropy i gazu. - One kompletnie nie zwracają uwagi na to, jakie spustoszenie zostawiają w środowisku naturalnym. To sprawia, że około 30 milionów ludzi, którzy funkcjonowali dzięki połowom w delcie Nigru i Zatoce Gwinejskiej, zostało praktycznie bez środków do życia - podsumowała gościni TOK FM.

TOK FM PREMIUM