Omikron straszy w Niemczech. "Grozi nam jazda na zderzenie czołowe z otwartymi oczami"
Zastrzegł, że choć omikron może być nieco łagodniejszy niż wcześniejsze warianty, to niską liczbę zgonów uda się utrzymać tylko przez dwa-trzy tygodnie od gwałtownego startu nowej pandemii. Potem gigantyczna liczba zakażeń wynikająca z 70 razy większej zakaźności niż wersja delta, doprowadzi do wzrostu liczby ciężkich przebiegów choroby w szpitalach.
Niemiecki rząd złożył już zamówienie na 80 milionów dawek przyszłej szczepionki Pfizera celowanej w omikrona i próbuje przyspieszyć szczepienia trzecią dawką.
Eksperci ostrzegają, że Niemcy nie są gotowe na to, co je czeka: bardzo niewesołe święta Bożego Narodzenia. Wkrótce może tam dochodzić o kilkuset tysięcy zakażeń na dobę. - To nie jest pytanie czy, tylko kiedy - z takim oświadczeniem wystąpiło w piątek trzech niemieckich czołowych naukowców. W ocenie Christopha Neumanna-Haefelina, immunologa z Uniwersyteckiego Centrum Medycznego we Freiburgu do połowy stycznia wariant omikron stanie się w Niemczech dominującą odmianą koronawirusa. Haefelin powoływał się przy tym na prognozy brytyjskie, według których w najbliższych tygodniach w Wielkiej Brytanii będzie dochodziło do nawet 700 tys. zakażeń na dobę, a do kwietnia omikrona przechoruje nawet 34 mln Brytyjczyków. - Byłbym zdziwiony, gdybyśmy podobnej sytuacji nie mieli w Niemczech - oceniał Dirk Brockmann, fizyk z Uniwersytetu Humboldta w Berlinie. Może być nawet gorzej.
Niemcy mają gorszy niż Wielka Brytania ogólny wskaźnik szczepień, wolniej też idą szczepienia przypominające, na których teraz tym bardziej zależy władzom Niemiec. Wiadomo już bowiem, że pierwsza podwójna runda to symboliczna ochrona przed najnowszą mutacją wirusa. A podniesienie odporności po trzeciej dawce trwa kilka tygodni. Ważna jest więc nie tylko skala podawania tzw. boostera, ale też tempo, w jakim się do dzieje. Ten wyścig z czasem może wygrać omikron.
Dlatego niemieccy eksperci ostrzegają przed załamaniem systemu ochrony zdrowia. Gdyby zastosować brytyjskie modele, według których dziennie do szpitali będzie trafiać nawet 5 tys. chorych, wkrótce okaże się, że lecznice nie będą w stanie przyjmować kolejnych. Zwłaszcza że większa liczba pacjentów oznacza większe ryzyko zakażenia personelu medycznego. Naukowcy wzywają więc rząd do szybkich decyzji. - To wprawdzie najgorsze scenariusze, ale nie wystarczy mieć nadzieję, że się nie sprawdzą - mówiła Sandra Ciesek, dyrektor Instytutu Wirusologii w Szpitalu Uniwersyteckim we Frankfurcie. - Politycy muszą zacząć działać i mieć plan na każdy rozwój wypadków. W przeciwnym razie będzie to jazda na zderzenie czołowe z otwartymi oczami.
DOSTĘP PREMIUM
- "Mieli dość awantur". Czesi wybrali "porządek i spokój". Nie będzie drugiego Orbana w Europie
- "Katolicyzm powinien być traktowany jak najsilniejsze narkotyki. Trzeba przed nim bronić dzieci" [FRAGMENT KSIĄŻKI]
- "Lex Kaczyński". PiS zmienia prawo, żeby prezes nie musiał płacić Sikorskiemu? "Sekwencja zdarzeń nieprzypadkowa"
- Polaków walczących w Ukrainie czeka więzienie? "Wypada zapytać PiS, po której stronie naprawdę są"
- WOŚP nie ma nic wspólnego z polityką. "Ale Owsiak jest liderem, przywódcą i przez to jest groźny"
- Tu i tam kończą się podwyżki stóp procentowych. A banki przerażone. Czym?
- Dostęp do legalnej aborcji w Polsce to fikcja. "Są takie województwa, w których nie ma lekarza gotowego do przerwania ciąży"
- "Interwencja" dostała list pożegnalny ofiar wybuchu w Katowicach? Prokuratura zabrała głos: Podjęliśmy działania
- Okradł ten sam sklep dwa razy w ciągu jednego dnia. Złodzieja zatrzymał policjant w czasie wolnym od służby
- Bilety PKP mają być tańsze. Premier Morawiecki wskazał konkretny termin