Protesty i zatrzymania w Rosji. Przeciwnicy inwazji hasło "nie wojnie" muszą zastępować gwiazdkami

W wielu miastach Rosji odbyły się w ciągu ostatnich 24 godzin protesty przeciwko wojnie z Ukrainą. Jak relacjonowała w TOK FM Masza Makarova, dziennikarka Biełsatu, dochodzi do masowych zatrzymań.
Zobacz wideo

W kilku ukraińskich miastach odbyły się dzisiaj wiece przeciwko rosyjskiej okupacji. Protestują też Rosjanie - i to mimo uchwalenia poprawek do kodeksu karnego, według których za rozpowszechnianie "fake newsów" o działaniach sił zbrojnych Rosji grozi nawet do 15 lat więzienia. 

Jak mówiła w TOK FM Masza Makarova, dziennikarka współpracująca z telewizją Biełsat, protesty w Rosji trwają tak naprawdę "od nocy czasu polskiego". - Rosja ma też Daleki Wschód, ma też Syberię. I tam ludzie też wychodzili: we Władywostoku, Chabarowsku, Irkucku, Jekaterynburgu, Nowosybirsku - wymieniała. 

Dodała, że jeszcze przed rozpoczęciem protestów w Moskwie i Petersburgu doszło tam do masowych zatrzymań. - Było ponad 1100 osób zatrzymanych. To są głównie osoby spoza tych większych miast z europejskiej części Rosji - zaznaczyła. 

Protesty w stolicy Rosji i Petersburgu rozpoczęły się około 12:30 czasu polskiego. Jak mówiła Makarova, zatrzymywano właściwie wszystkich, którzy byli wówczas w centrum tych miast. - Został zatrzymany jeden z pracowników stowarzyszenia Memoriał - Oleg Orłow. Miał na plakacie napis "Ukrainie - pokój, Rosji - wolność". Siedzi teraz w suce policyjnej. Są też masowo zatrzymywani dziennikarze, którzy pracują, mają wszystkie dokumenty zgodne z tym, czego wymagają teraz władze rosyjskie. Ludzie, którzy są teraz w centrum Moskwy i Petersburga skandują niet wajnie, czyli nie wojnie - relacjonowała na bieżąco dziennikarka. 

Jak podał około godziny 15 czasu polskiego portal OWD-Info, który monitoruje represje polityczne w Rosji, za udział w protestach przeciwko inwazji na Ukrainę zatrzymano co najmniej 2577 osób w 49 miastach rosyjskich.

Rosjanie hasło "nie wojnie" muszą zastępować gwiazdkami

Gościni TOK FM podkreśliła, że jest to teraz w Rosji zakazane hasło, a za jego wypowiadanie oraz umieszczanie obrazków z nim w mediach społecznościowych grozi odpowiedzialność karna. Rosjanie znaleźli jednak na to sposób. - Zaczynają się po prostu pojawiać obrazki z gwiazdkami, jak w Polsce w czasie protestów - wskazała.

Makarova zaznaczyła, że "sytuacja jest teraz bardzo dynamiczna i prawdopodobnie będzie bardzo dużo zatrzymanych". Dodała, że zatrzymania są też brutalne. - Ludzie są bici przy zatrzymaniach, w sukach policyjnych, na komendach policji - takie informacje mamy z Syberii i Dalekiego Wschodu - opisywała. 

Protesty odbywają się nie tylko w największych miastach, ale także w położonym tuż przy granicy z Ukrainą Biełgorodzie. - To jest naprawdę wielka odwaga, ponieważ teraz w Biełgorodzie stacjonuje wojsko rosyjskie. Stamtąd wojska są wprowadzane na teren ukraiński i tam dzisiaj ludzie młodzi wyszli, żeby protestować - mówiła dziennikarka. 

Tłumaczyła również, co grozi protestującym. Jak relacjonowała, "policja teraz w Rosji chodzi po domach, uprzedza o odpowiedzialności karnej". - Bo rzeczywiście prawo w Rosji bardzo się zmieniło. Za protest grozi sprawa ekstremistyczna. To są wyroki bardzo drakońskie, a osoby, które są skazywane z tych artykułów są wpisywane na listę ekstremistów jeszcze przed wyrokiem, czyli blokuje się im np. konta bankowe - opisywała. - Ale mimo to, mimo tych różnych restrykcji i represji ludzie wychodzą. Chociaż ten poziom zastraszania przekroczył wszystko, co widzieliśmy wcześniej - podsumowała. 

TOK FM PREMIUM