Niemcy nadal lawirują ws. pomocy Ukrainie. "Nie wiadomo, jaki rodzaj groźby Scholz usłyszał od Putina"
Unia Europejska pracuje nad kolejnym pakietem sankcji dla Rosji za inwazję na Ukrainę. Z doniesień medialnych wynika, że może on objąć także import ropy z państwa rządzonego przez Władimira Putina. W ocenie dr. hab. Sebastiana Płóciennika zakaz importu tego surowca z Rosji mocno uderzyłby w jej budżet i łatwiej go wprowadzić niż embargo na rosyjski gaz. - Np. w Niemczech musi trochę potrwać, zanim znajdą alternatywne metody pozyskania gazu dla swojej gospodarki, choćby przez porty LNG. Z ropą sytuacja jest prostsza - mówił w TOK FM ekspert z Ośrodka Studiów Wschodnich.
Płóciennik uważa, że pakiet dotkliwych dla Rosji sankcji zostałby wcześniej przyjęty przez Unię Europejską, gdyby nie wybory we Francji. Przypomnijmy, w najbliższą niedzielę odbędzie się ich druga tura, w której zmierzą się obecny prezydent Emmanuel Macron z Marine Le Pen. Pierwsza tura odbyła się 10 kwietnia.
- Wielu polityków europejskich, choć otwarcie o tym nie mówi, bardzo obawia się szoku cenowego na stacjach benzynowych i pojawiania się we Francji drugiej fali protestów "żółtych kamizelek". Zresztą mam wrażenie, że Le Pen dokładnie na to liczyła, obstawiając elektorat socjalny, krytykując sankcje i mówiąc, że trzeba normalizować relacje z Rosją. Jeśli więc Macron wygra te wybory, to moim zdaniem sankcje pójdą zdecydowanie dalej i obejmą import rosyjskiej ropy - tłumaczył.
Czy Putin zastraszył kanclerza Niemiec?
Wprowadzeniu kolejnych sankcji na Rosję najbardziej opierają się Niemcy. Jak dowodzi Politico, ograniczenia w imporcie gazu i ropy z Rosji mogłoby kosztować Niemcy od 2 do 3,5 proc. PKB, ale nie pogrążyłoby to niemieckiej gospodarki.
Z oceną zgodził się gość TOK FM. Jak argumentował, niemiecka gospodarka otrzymała znacznie mocniejszy cios w trakcie pandemii koronawirusa. I przypomniał, że rząd Niemiec szybko - po agresji Rosji na Ukrainę - zapowiedział dużą zmianę w podejściu do surowców z Rosji. Do końca 2022 roku ma bowiem przestać importować stamtąd ropę, a do 2024 roku również gaz. - To jest jednak niesamowity przewrót – ocenił analityk.
Dlaczego więc Niemcy są nadal głównymi hamulcowymi wprowadzania kolejnych sankcji na Rosję? - Jest tam gigantyczny spór polityczny - stwierdził ekspert, tłumacząc, że toczy się on pomiędzy koalicjantami: Zielonymi, którzy są za zaostrzeniem kursu sankcyjnego, a partią SPD, która "lawiruje". - Kanclerz Olaf Scholz z SPD bardzo szybko traci w sondażach, więc ta partia będzie musiała się zastanowić, co dalej, bo tak tej polityki nie można prowadzić - ocenił.
Na koniec przytoczył interpretacje z mediów, które nazwał "ryzykownymi", choć przyznał, że "coś w nich jest". - Nie wiadomo, jaki rodzaj groźby Scholz usłyszał od Putina. Chodzi o groźby wobec Niemiec lub wobec Europy. Są też takie interpretacje, że Putin nastraszył Scholza atakiem jądrowym na Ukrainę. Być może jest to jakiś czynnik, który decyduje o obecnej polityce Niemiec - podsumował gość TOK FM.
Teraz z kodem: UKRAINA odsłuchasz każdą audycję i podcast TOK FM. Aktywuj kod tutaj ->