Biełgorod - płonie kolejny skład amunicji. To zaplecze rosyjskiej armii
Pożar w Biełgorodzie. Rosyjskie służby zatrzymały tamtejszych sabotażystów
Rosyjski Biełgorod leży zaledwie 40 kilometrów od granicy z Ukrainą i ok. 80 kilometrów od okupowanego Charkowa. Dziś doszło tam do pożaru w magazynie amunicji, który miały poprzedzać słyszane nad ranem wybuchy. To kolejne tego typu zdarzenie. Po raz pierwszy ogień pojawił się w biełgorodzkich magazynach amunicji 29 marca. Z kolei na początku kwietnia media donosiły o pożarze tamtejszego składu paliwa.
Rosyjska Federalna Służba Bezpieczeństwa (FSB) poinformowała, że 27 kwietnia, w dniu pożaru magazynu, zatrzymano dwóch Rosjan, którzy mieli podawać ukraińskiemu portalowi informacje o rosyjskich siłach zbrojnych biorących udział w wojnie na Ukrainie. Podejrzani są także o przygotowywanie ataku na jeden z obiektów infrastruktury transportowej w obwodzie biełgorodzkim. Nie wiadomo jednak, czy mieli jakikolwiek związek z pożarami.
Magazyny amunicji, składy paliwa i żołnierze w Biełgorodzie. To stamtąd Rosja zaopatruje natarcie na Charków
Niespełna 400-tysięczny Biełgorod jest ważnym punktem strategicznym na terenie Federacji Rosyjskiej. To m.in. tam składowane jest zaopatrzenie dla rosyjskich jednostek, które okupują tereny wokół ukraińskiego Charkowa. Sztab Generalny armii Ukrainy informował na początku kwietnia, że Rosja przerzuca do Biełgorodu swoich spadochroniarzy. Stamtąd również prowadzone są ataki rakietowe na ukraińskie miasta.
O tym, że w mieście stacjonują żołnierze, biorący udział w tzw. "wojskowej operacji specjalnej", przekonał się także cały Twitter. Julia Skripka-Serry, analityczka związana z grupą Anonymous, udostępniła post z lokalizacją ukraińskich słuchawek AirPods ukradzionych przez jednego z Rosjan. Żołnierz zabrał je ze sobą właśnie do Biełgorodu, nie wiedząc najwidoczniej, że sprzęt można łatwo namierzyć z poziomu konta iCloud.
Incydenty w Biełgorodzie to ataki ze strony Ukrainy?
Według części analityków za wybuchem pożaru w składzie paliwa mieli stać Ukraińcy. Początkowo zakładano, że do przeprowadzenia ataku posłużono się rakietami Toczka lub Toczka-U. Później pojawiła się informacja, że tak naprawdę były to dwa ukraińskie śmigłowce szturmowe Mi-24. W mediach społecznościowych krążą filmy z kamer przemysłowych, które potwierdzałyby obecność śmigłowców tuż przed wybuchem. Niełatwo jednak zweryfikować ich autentyczność.
W przypadku pożaru z 27 kwietnia również mówi się o możliwej akcji ukraińskich służb. Jednak póki co Kijów nie potwierdził żadnego z tych doniesień, a oficjalne rosyjskie komunikaty mówią jedynie o "wyjaśnianiu przyczyny pożarów".
-
Nowy sondaż. Prawie wszystkim rośnie, tylko nie im. To koniec wielkiego boomu?
-
Sprawdziliśmy, co w sklepach myślą o powrocie handlu w niedzielę. Tusk rozwścieczył. "Co mu odbiło?!"
-
"To nie jest dar". Ekspert o 2 mld dla Polski. I MON-ie, który kupuje, jakby miał "kartę bez limitu"
-
Katastrofa w seminariach i "ciemna noc" Kościoła. "Stworzono w nim eldorado dla przestępców"
-
Ziobro ma zakaz wypowiadania się o Agnieszce Holland i "Zielonej granicy". Jest decyzja sądu
- Co partie po wyborach zrobią z prawem do aborcji? Jedna nie ma o tym ani słowa w swoim programie
- Co dalej z kontrolami na granicy z Polską? Nieoficjalnie: Niemcy podjęły decyzję
- Głosowanie poza miejscem zamieszkania. Co zrobić i do kiedy? [ZASADY I TERMINY]
- Kaczyński i 50 tys. w kopercie. Prokurator nie dała wiary zeznaniom. "To jest wróżka"
- Abp Stanisław Szymecki nie żyje. Senior archidiecezji białostockiej miał 99 lat