Rosjanie uwzięli się na Siewierodonieck. "Chcą go zdobyć, żeby móc w końcu coś zameldować na Kremlu"
Rosyjskie wojska od kilku tygodni koncentrują swoje działania na wschodzie Ukrainy. W najnowszym raporcie eksperci amerykańskiego Instytutu Badań na Wojną wskazują, że siły Putina dążą do odcięcia dwóch głównych tras do Siewierodoniecka w obwodzie ługańskim, wiodących z kierunku zachodniego. Rosjanie mogą próbować też zdobyć to miasto, żeby zamknąć ukraińskich obrońców w "kotle". "Orkowie wybijają nasze miasta, niszczą wszystko dookoła. Siewierodonieck ledwo żyje" - zaalarmował na Facebooku szef władz obwodu ługańskiego Serhij Hajdaj
Jak mówił w TOK FM Paweł Reszka, który niedawno wrócił z Siewierodoniecka, najeźdźcy otaczają miasto od trzech stron. – Obrona opiera się na rzece Doniec. Na szczęście po drugiej stronie jest położone wyżej miasteczko Lisiczańsk, więc ustawiono tam artylerię i można odpowiadać na rosyjskie szturmy.(…) Miasta bronią tacy prawdziwi żołnierze frontowi. Mocno zarośnięci, przysypani kurzem, ale gotowi na wszystko. I na razie całkiem dobrze wychodzi im ta walka, bo Rosjanom ciężko jest zamknąć okrążenie. Ponoszą tam ciężkie straty – relacjonował reporter tygodnika "Polityka".
Jego zdaniem Siewierodonieck nie ma większego znaczenia pod kątem wojskowym - podobnie jak Mariupol - natomiast może być dla Rosjan cennym symbolem. – Oni potrzebują sukcesu. Siewierodonieck to ostatnie większe miasto w obwodzie ługańskim, które pozostaje w rękach ukraińskich. Jeśli je zdobędą, to w końcu będą mogli zameldować generałowi na Kremlu, że opanowali cały okręg. Bo w tej wojnie rosyjskie wojska nie mają zbyt często takich okazji – wskazał Reszka.
Reporter opowiadał też o swoim pobycie w oblężonym mieście, w którym kiedyś mieszkało ponad 100 tysięcy ludzi. – Większość została ewakuowana albo wyjechała sama. Zostają ci, którzy muszą, bo na przykład nie chcą opuścić chorych rodziców. Miasto jakoś funkcjonuje, ludzie żyją w piwnicach – relacjonował gość TOK FM. Centralnym punktem miasta jest potężny, podziemny schron atomowy. – Gdy tam byłem 10 dni temu, to mieszkało tam ponad 100 osób. Mieli zbiorową kuchnię, podział zadań, a nawet wybrali przewodniczącą bunkra – mówił Reszka i dodawał, że przypominało mu to obozy dla uchodźców na Bliskim Wschodzie. – Nowy przybysze śpią na kartonach, pod kocami. A ci, którzy mieszkają już dłużej, próbują budować jakieś ścianki działowe z kartonu czy sufity z koców – opowiadał dziennikarz.
Podkreślił jednak, że sytuacja miasta i jego mieszkańców nie wygląda najlepiej. – Ludzie żyją z pomocy humanitarnej, część w ogóle nie wychodzi na powierzchnię. Bo to niebezpieczne, a starsi mają problem ze sforsowaniem schodów. Spotkałem tam ludzi, którzy osiedlili się w bunkrze w zimie i byli zdziwieni, że już wiosna, bo ktoś przyniósł do środka gałązkę bzu – podsumował Reszka.
Teraz z kodem: UKRAINA odsłuchasz każdą audycję i podcast TOK FM. Aktywuj kod tutaj ->
DOSTĘP PREMIUM
- "Mieli dość awantur". Czesi wybrali "porządek i spokój". Nie będzie drugiego Orbana w Europie
- "Katolicyzm powinien być traktowany jak najsilniejsze narkotyki. Trzeba przed nim bronić dzieci" [FRAGMENT KSIĄŻKI]
- WOŚP nie ma nic wspólnego z polityką. "Ale Owsiak jest liderem, przywódcą i przez to jest groźny"
- "Lex Kaczyński". PiS zmienia prawo, żeby prezes nie musiał płacić Sikorskiemu? "Sekwencja zdarzeń nieprzypadkowa"
- Dostęp do legalnej aborcji w Polsce to fikcja. "Są takie województwa, w których nie ma lekarza gotowego do przerwania ciąży"
- Tu i tam kończą się podwyżki stóp procentowych. A banki przerażone. Czym?
- Przegląd Prasy styczniowej - czy mamy "enough in the tank" na początku roku?
- Zabójstwo na Nowym Świecie. Jeden z podejrzanych zatrzymany. "Pozostali nie mogą spać spokojnie"
- Banaś idzie do prokuratury ws. kontroli NIK w Orlenie. "Podejrzenie popełnienia przestępstwa"
- "Interwencja" dostała list pożegnalny ofiar wybuchu w Katowicach? Prokuratura zabrała głos: Podjęliśmy działania