"Pieniądze z UE zagrają z opóźnieniem". O tym, jak "rachunek księgowy" może wpłynąć na kalendarz wyborczy

Sejm przyjął ustawę likwidującą Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego. Czy to wystarczy, by odblokować środki z KPO? - Nie jest w interesie Unii Europejskiej, by mieć tak poważny spór z którymś z państw członkowskich. A jeszcze gorzej, że są to dwa państwa członkowskie, bo także Węgry - komentował w TOK FM prof. Robert Grzeszczak. Wykładowca na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego wskazywał też, jaki może mieć to wpływ na kalendarz wyborczy.
Zobacz wideo

Sejm uchwalił nowelizację ustawy o Sądzie Najwyższym, która likwiduje Izbę Dyscyplinarną SN. To może być furtka, dzięki której Komisja Europejska odblokuje pieniądze dla Polski w ramach Krajowego Planu Odbudowy. KE da się nabrać na tę nowelizację?

Zdaniem prof. Roberta Grzeszczaka z Katedry Prawa Europejskiego na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, "tutaj nie ma już pola do prostych mechanizmów, że KE nie wie, zostanie wprowadzona w błąd, oszukana". -  Komisja od lat prowadzi te sprawy i doskonale wie, co się dzieje, jakie są intencje. Przypuszczam też, że PiS informuje o swoich strategiach i wyjaśnia, jakie są uwikłania, problemy wewnętrzne - mówił w "A Teraz na Poważnie" u Mikołaja Lizuta. - To, czy komisja się tym przejmuje, czy zwraca na to uwagę i czy jest gotowa to uwzględnić, to już inna sprawa - zastrzegł. 

W jego ocenie, "komisja jest jednak skłonna uwzględnić wewnętrzne uwarunkowania Polski". Głównie z powodów pragmatycznych. - Nie jest w interesie UE, by mieć tak poważny spór z którymś z państw członkowskich. A jeszcze gorzej, że są to dwa państwa członkowskie, bo także Węgry - tłumaczył ekspert i podkreślał, że "mamy gorszego w klasie".

Inna rzecz, jak dodał, że Komisja Europejska "czeka też na wybory w Polsce".  - Bo 2023 rok to będzie decyzja, jak widzimy siebie w Europie - podkreślił.

"Pieniądze, które popłyną z UE zagrają z opóźnieniem"

W ramach Funduszu Odbudowy z budżetu polityki spójności na lata 2021-2027 Polska ma do dyspozycji ok. 76 mld euro. W KPO, który ma wspomóc gospodarkę po pandemii, Polska wnioskuje o 23,9 mld euro dostępnych w ramach grantów i o 11,5 mld euro z części pożyczkowej.

- PiS jak kania dżdżu potrzebuje tych pieniędzy ze względu na pustą kasę. Przy obecnej koniunkturze, drożyźnie, PiS nie starczy pary na kolejne wybory - zauważył prowadzący.

- Otóż to. To jest rachunek księgowy - potwierdził prof. Robert Grzeszczak. Przekonując, że "teraz pewnie liczą, co muszą zrobić, by te pieniądze dostać i to dostać jeszcze w takim czasie, by móc je wykorzystać. By móc zrobić z tego także akcję wyborczą". - Dlatego też mówi się o przeniesieniu wyborów samorządowych na 2024 rok, bo pieniądze, które popłyną z UE zagrają z opóźnieniem. I to kilkumiesięcznym. A raczej rocznym. Tak naprawdę pokaz ich efektów będzie w 2023-2024 roku  - podkreślił. 

Bezzębne procedury

W przyszły czwartek, 2 czerwca przyjedzie do Polski przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen na podpisanie "kamieni milowych" związanych z KPO - oświadczył w czwartek w Sejmie premier Mateusz Morawiecki. "Komisja, ustępując,  sama sobie szyje śmiertelna koszulę. Bo powoduje być może kolejne zwycięstwo PiS" - zwrócił uwagę prowadzący.

- Tak i tego komisja też jest świadoma. Ale to jest też tak, że UE nie jest skrojona dla poprawy wewnątrz państwa. KE nie ma instrumentów, by ostatecznie do tych spraw przymusić kraj, więc wyczekuje - ocenił prof. Grzeszczak. 

Nie wykluczył, że "będzie w przyszłości zmiana traktatów tak, by tym procederom dodać zębów". - Bo na razie są one bezzębne - ocenił.

Polityczny scenariusz 

Polska musi zapłacić karę 1 mln euro dziennie za funkcjonowanie Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego,  uznał Trybunał Sprawiedliwości UE.  Uda się wynegocjować anulowanie tej kary? - Kara jest. Trzeba ja zapłacić - opowiedział krótko prof. Robert Grzeszczak. - Nie zapłacimy, to zostanie to wyegzekwowane po cichu. Bo rząd się tym nie będzie chwalił. A komisji też nie zależy, bo nie od tego jest, by ośmieszać rząd danego państwa - dodał.

Wskazał przy tym, że być może będzie jak z Turowem - kary zostaną potrącone. - Jeśli chodzi o Izbę Dyscyplinarną to jest to oburzające. O ile Turów był skomplikowaną sprawą - nie jest możliwe zamknięcie elektrowni (od razu - red.), o tyle tu ma mamy sprawę na dwie godziny legislacji - ocenił. - To prosta zmiana w ustawie - podkreślił.

Tymczasem, jak przekonywał, teraz "ciągle mamy sytuację, że gonimy króliczka. Tym króliczkiem jest lepsze sądownictwo, sprawniejsze. - Ale rząd woli nic nie robić, bo zawsze może mówić, że konieczna jest reforma. Ta reforma trwa. Nie przynosi efektów, bo winna jest KE - tłumaczył obowiązujący mechanizm. 

W jego cenie, to nic innego jak "gra wewnętrzna, która rzutuje na relację z UE, na słabą pozycję Polski, coraz mniej inwestycji". - Nam  się już nie ufa. Nie jesteśmy państwem przewidywalnym - zastrzegł. I skwitował: "(Prezydencki projekt) to kolejny etap, scenariusz, a nie rzeczywista odpowiedź na problem. Scenariusz polityczny, skrojony na to, by załatwić sprawy wewnętrzne, międzypartyjne, między koalicjantami w rządzie". 

TOK FM PREMIUM