"Ponoć jest lista posłów, z którymi lepiej nie wsiadać samotnie do windy". Seksizm we francuskiej polityce

- W Zgromadzeniu Narodowym co piąta asystentka parlamentarna doświadczyła przemocy na tle seksualnym. To po prostu codzienność: dyskryminujące uwagi, sprośne dowcipy, natrętne zachowania. Istnieje ponoć nawet czarna lista posłów, z którymi nie należy wsiadać samotnie do windy - mówiła w TOK FM Marta Kiełczewska-Konopka, korespondentka "Gazety Wyborczej" w Paryżu.
Zobacz wideo

Damien Abad, nowo mianowany francuski minister ds. Solidarności i Osób Niepełnosprawnych w rządzie premier Elisabeth Borne, został oskarżony przez dwie kobiety o gwałt. Jak mówiła w "Popołudniu Radia TOK FM" Marta Kiełczewska-Konopka, korespondentka "Gazety Wyborczej" w Paryżu, nie ma jednak mowy o jego dymisji. - W tym momencie stanowisko jest takie, że póki wymiar sprawiedliwości się na temat winy Abada nie wypowie, on pozostaje w rządzie - relacjonowała. Dodała, że taką postawę prezydent Emmanuel Macron przyjmował także w poprzednich przypadkach, gdy wobec ministrów francuskiego rządu kierowane były zarzuty o przemoc seksualną. - Władze Francji uważają, że tylko skazany wyrokiem sądu minister może zostać odsunięty od władzy, a wcześniej obowiązuje domniemanie niewinności - wskazała. 

Anna Piekutowska zwróciła uwagę, że jedna z kobiet, które oskarżają Abada o gwałt, zgłosiła się wcześniej na policję. Druga, anonimowa kobieta, tydzień przed nominacją Abada zwróciła się do Obserwatorium przemocy seksualnej i seksistowskiej w polityce. - Więc ta sprawa była prawdopodobnie znana premierce oraz Macronowi i nie przeszkodziło to w powierzeniu mu urzędu - nie dowierzała dziennikarka TOK FM. 

Marta Kiełczewska-Konopka relacjonowała, że właśnie z tego powodu opozycja jest oburzona. - Podkreśla, że właśnie sama nominacja Abada była błędem ze względu na to, że jego stosunek do kobiet był tajemnicą poliszynela w kuluarach władzy - mówiła. - Opozycja wzywa stanowczo do jego dymisji, by wysłać jasny sygnał kobietom, że ich słowa są traktowane z szacunkiem, a nie - jak dotychczas - podawane systematycznie w wątpliwość - powiedziała.  

Przypomniała, że Macron w tej oraz poprzedniej kadencji podkreślał, że równość kobiet i mężczyzn jest jednym z jego priorytetów. - Na manifestacji kilkaset osób zebrało się wokół trumny, na której napisali "Tu spoczywa wielki priorytet". Jest rozczarowanie tym rozdźwiękiem pomiędzy dyskursem a realiami - mówiła korespondentka "GW".

"Francja jest krajem silnie patriarchalnym"

12 czerwca odbędzie się pierwsza tura wyborów parlamentarnych we Francji. Jak wskazała Marta Kiełczewska-Konopka, najnowsze sondaże nie pokazują jednak, żeby afera w rządzie w jakikolwiek sposób zaszkodziła partii rządzącej. - Myślę, że problem polega na tym, że tak naprawdę Francja jest krajem silnie patriarchalnym. Według badań ok. trzech czwartych Francuzów uważa, że żyje w takim państwie. I to niezależnie od opinii politycznych - mówiła korespondentka "GW".

Jej zdaniem większego poruszenia opinii publicznej nie ma, bo francuskie społeczeństwo jest przesiąknięte seksistowskimi stereotypami. - Przemoc wobec kobiet jest na porządku dziennym, świadczą o tym statystyki, mrożące zresztą krew w żyłach. I polityka jest tylko odzwierciedleniem tego, co się dzieje w społeczeństwie - argumentowała.

Na fali ruchu #MeToo we francuskiej polityce powstało w lutym 2022 roku Obserwatorium przemocy seksualnej i seksistowskiej w polityce. Organizacja wydaje się bardzo potrzebna, bo - zdaniem Kiełczewskiej-Konopki - ten seksizm widać w polityce "na każdym kroku". Gościni TOK FM jako przykład podała chociażby zwyczaj mówienia o kobietach polityczkach po imieniu. Jak wskazała, o Marine Le Pen, która zajęła drugie miejsce w wyborach prezydenckich, mówi się Marine, natomiast Emmanuel Macron to Emmanuel Macron, ewentualnie Macron, ale nikt nie podaje samego jego imienia. Korespondentka "Gazety Wyborczej" w Paryżu zwróciła także uwagę, że w wypowiedziach na temat kobiet w polityce często skupienie wywołuje ich wygląd, strój. 

"Istnieje nawet czarna lista posłów, z którymi nie należy wsiadać samotnie do windy"

Dziennikarka podkreśliła, że we francuskiej konstytucji wpisany jest obowiązek parytetu na listach wyborczych. Pomimo tego w obecnym parlamencie kobiety stanowią tylko ok. jednej trzeciej. - Partie polityczne często wolą płacić kary za brak tego parytetu, niż dopuścić je do władzy - relacjonowała.

Marta Kiełczewska-Konopka dodała, że szacuje się, że na szczeblu lokalnym aż trzy na cztery kobiety są ofiarami seksizmu, a co trzecia rozważa odejście z tego powodu z polityki. - Gdakanie kury, gwizdy w radzie miejskiej, koledzy imitujący seks oralny, lekceważące komentarze typu: "Nie musi się pani wypowiadać, mąż czeka z kolacją" - jak mówiła, z tym muszą się mierzyć francuskie działaczki. - Kobiety w samorządach zmuszane są walczyć nawet o to, żeby mogły zabrać głos - podkreśliła. 

W parlamencie nie jest wcale lepiej. - W Zgromadzeniu Narodowym co piąta asystentka parlamentarna doświadczyła przemocy na tle seksualnym. To po prostu codzienność: dyskryminujące uwagi, sprośne dowcipy, natrętne zachowania. Istnieje ponoć nawet czarna lista posłów, z którymi nie należy wsiadać samotnie do windy - opisywała Marta Kiełczewska-Konopka.

Jak oceniła, problem leży nie w regulacjach prawnych, a w mentalności. - Francja ustawy na ten temat ma na najwyższym poziomie. Pewna politolożka stwierdziła ostatnio, że potrzeba około dwustu lat, aby równość kobiet i mężczyzn stała się we Francji faktem - podsumowała korespondentka "Gazety Wyborczej" w Paryżu. 

TOK FM PREMIUM