"Czwarty blok" zamiesza w wynikach wyborów we Francji? "Może przetasować wszystko"

W niedzielę Francuzi ruszą do urn, by oddać głosy w pierwszej turze wyborów parlamentarnych. Choć sondaże wskazują, że najwięcej mandatów zdobędzie obóz Emmanuela Macrona, to zdaniem doktora Jarosława Kuisza najważniejszą rolę może odegrać frekwencja.
Zobacz wideo

W niedzielę we Francji odbędzie się pierwsza tura wyborów do Zgromadzenia Narodowego, niższej izby parlamentu. Skupiona wokół partii prezydenta Emmanuela Macrona koalicja Razem ma 27 proc. poparcia, zaś lewicowa koalicja Nupes - 26,5 proc. - wynika z sondażu opublikowanego w piątek przez stację BFM TV. Dobre wyniki sondażowe Nupes (w jej skład wchodzi skrajnie lewicowa Francja Nieujarzmiona (LFI) Jean-Luca Melenchona, koalicja Zielonych, komuniści i socjaliści) oznaczają, że skupiające ugrupowania centrowe i centroprawicowe Razem może nie uzyskać bezwzględnej większości, czyli ponad 289 miejsc, w 577-osobowej izbie. Według sondażu Nupes może zdobyć od 165 do 190 mandatów.

Zjednoczenie Narodowe Marine Le Pen może liczyć na 19,5 proc. poparcia, Republikanie na 11 proc, a partia Rekonkwista Erica Zemmoura na 4,5 proc. - pokazuje badanie Instytutu Elabe przeprowadzone 8 i 9 czerwca na reprezentatywnej grupie Francuzów.

"Mamy podział na cztery ćwiartki"

Wyniki sondażu nie muszą się jednak wcale sprawdzić, a wręcz mogą się zupełnie rozminąć z rzeczywistością. Dr Jarosław Kuisz, redaktor naczelny "Kultury Liberalnej" nie wyklucza niespodzianek. - Bo mamy podział na cztery ćwiartki: blok Macrona, blok Marine Le Pen i skrajnej prawicy, trzeci blok to zjednoczona lewica. A najważniejszy może się okazać czwarty blok - absencja wyborcza. Ona może przetasować wszystko w sposób nie do przewidzenia - ocenił. Według badania Ipsos Sopra-Steria do urn chce się udać w niedzielę 46 proc. uprawnionych. 

Skutki absencji wyborczej we Francji pokazały już wybory regionalne z 2021 roku. - Tam wydarzyła się rzecz, która wprawiła w osłupienie wszystkich. Absencja sprawiła, że centroprawica i centrolewica zgarnęły nieprawdopodobnie dużo głosów - przypomniał dr Kuisz.

Partie Macrona i Le Pen poniosły natomiast porażkę. - Stało się tak, dlatego że absencja była totalnie rekordowa, młodych w ogóle nie zainteresowały tamte wybory - nie poszli do urn. A starsi głosowali na partie, które znają i lubią. Efekt był taki, że wynik wyborów w ogóle nie pokrywał się z sondażami. To jest wielka lekcja pokory, jeśli chodzi o przewidywania związane z wyborami parlamentarnymi, ponieważ i tutaj ta absencja może być ogromna - podkreślił ekspert. Dr Kuisz zaznaczył, że widać to nawet po reakcjach ludzi na politykę. - To jest trochę tak, jakby wszystko zostało już pozamiatane, nie wiadomo, czy nam się chce iść do wyborów, o czym one właściwie przesądzają - tłumaczył.

Wybory parlamentarne zazwyczaj nie emocjonują za bardzo Francuzów. W poprzednich - w 2017 roku - frekwencja wyniosła w pierwszej turze prawie 49 proc., a w drugiej niespełna 43 proc. Dla porównania: w ostatnich wyborach prezydenckich udział wzięło w pierwszej turze prawie 74 proc. uprawnionych, a w drugiej niemal 66 proc. Według dr. Kuisza Francuzi "wyżyli się już trochę w wyborach prezydenckich", choć nie zostawiły one do końca dobrych wspomnień: w drugiej turze znów musieli wybierać pomiędzy tymi samymi kandydatami (Le Pen i Macronem), musieli głosować z rozsądku, a nie dlatego, że któryś z kandydatów dawał im nadzieję. - To bardzo rozczarowało ludzi, więc absencja teraz może być duża - zaznaczył.

Słaba kampania Le Pen i Zemmoura, obudzony na koniec Macron, niespinający się program Melenchona

Ekspert podkreślił, że Marine Le Pen, liderka Zjednoczenia Narodowego i Eric Zemmour z Rekonkwisty "nie są pasjonujący w tej kampanii". Natomiast jedynym liderem, który stara się mobilizować do wzięcia udziału w wyborach jest Jean-Luc Melenchon. - Ale to nie jest tak, że on pociąga większość. Ma swoją ćwiartkę tortu. Tyle, co zawsze miał Macron. Partie skrajne prawicy w sumie mają większe deklarowane poparcie zarówno od obozu Macrona, jak i Melenchona, ale idą do wyborów osobno - argumentował.

Jak dodał, elektorat prezydenta jest dosyć stabilny. - Ponieważ on okazuje się znacznie bardziej poważny niż jego poprzednicy - zawodowi politycy - Nicolas Sarkozy i Francois Hollande. On jest też stabilny w tym, co robi. Ludzie wiedzą, że nie wysadzi im waluty w powietrze, tak jak może to zrobić Melenchon, nie rozwali systemu bankowego, kiedy ludzie mają kredyty - wymieniał. I dla porównania ocenił, że program ekonomiczny Melenchona stawia wszystko na głowie i w dodatku "się nie spina".

Ekspert nie jest też pewny, czy Macronowi można zarzucić - jak robi to część komentatorów - że późno zaczął kampanię. - Może jeszcze lepiej wyczuł niż ci komentatorzy rytm social mediów. Ponieważ on wszedł na ostatniej prostej i wszyscy to zauważyli - ocenił.

Druga tura wyborów do Zgromadzenia Narodowego odbędzie się 19 czerwca.

TOK FM PREMIUM