"Wstrząsające, wszędzie znajdowały się martwe ciała". Wzrósł bilans ofiar tragedii w Seulu

Prezydent Korei Płd. Jun Suk Jeol ogłosił w niedzielę żałobę narodową z powodu tragedii w Seulu. W wyniku wybuchu paniki podczas imprezy z okazji Halloween zginęło co najmniej 153 osób. - To było wstrząsające, wszędzie znajdowały się martwe ciała, ratownicy przenieśli je na główną ulicę - relacjonowała w rozmowie z PAP 30-letnia Włoszka, która tam przebywała w nocy z soboty na niedzielę.
Zobacz wideo

Wydarzenia, do których doszło w nocy z soboty na niedzielę w seulskiej dzielnicy Itaewon, to najtragiczniejszy wybuch paniki w historii Korei Południowej.

- To naprawdę przerażające, to tragedia i katastrofa, która nigdy nie powinna była się wydarzyć. Jako prezydent, który jest odpowiedzialny za życie i bezpieczeństwo ludzi, mam ciężar na sercu i z trudem radzę sobie z rozpaczą - powiedział prezydent Korei Płd. Jun Suk Jeol w przemówieniu do narodu.

Premier Han Duk Su wyjaśnił później, że żałoba będzie trwała od niedzieli do przyszłej soboty. Flagi będą opuszczone do połowy masztów, a w centrum Seulu stanie ołtarz, przy którym ludzie będą mogli oddawać cześć pamięci ofiar.

Do wybuchu paniki doszło w nocy z soboty na niedzielę w stromej wąskiej uliczce w słynącej z życia nocnego dzielnicy Itaewon, gdzie dziesiątki tysięcy osób bawiły się z okazji Halloween. W panice ludzie tratowali się nawzajem.

Wśród ofiar śmiertelnych jest wielu nastolatków i 20-latków. Zginęło 22 cudzoziemców, pochodzących między innymi z Iranu, Uzbekistanu, Chin i Norwegii.

"W innych częściach dzielnicy wciąż trwały imprezy"

- Zdaliśmy sobie sprawę, że coś jest nie tak, gdy utknęliśmy w tłumie. Potem zaczęli robić przejście dla ratowników, a wkrótce na wszystkie telefony przychodziły już alerty, żeby unikać tej okolicy - opowiadała w rozmowie z PAP 30-letnia Włoszka, która przebywała w nocy z soboty na niedzielę w pobliżu miejsca w stolicy Korei Południowej, Seulu.

Przyznała, że nie znajdowała się w uliczce, gdzie tratowali się ludzie, ale przechodziła większą ulicą, na którą wynoszono zabitych i rannych. - Staraliśmy się iść dalej, by uniknąć tego horroru, ale policja i lekarze wszędzie próbowali ratować ludzi - powiedziała 30-latka.

Podkreśliła, że gdy lekarze walczyli o życie stratowanych osób, w innych częściach dzielnicy wciąż trwały imprezy, ponieważ "wielu ludzi nie wiedziało" o tragedii.

- My też na początku myśleliśmy, że to tylko kilka osób straciło przytomność z powodu alkoholu. To się często zdarza. Pod koniec nocy zdaliśmy sobie sprawę, że ci ludzie nie żyją - dodała.

Prezydent Jun Suk Jeol nakazał przeprowadzenie śledztwa, by ustalić przyczynę tragedii. W mediach pojawiły się niesprawdzone doniesienia, że ludzie zaczęli się tłoczyć z powodu informacji, że w okolicy pojawił się jeden z celebrytów.

Premier Morawiecki: Straszne wieści

Rzecznik polskiego MSZ Łukasz Jasina przekazał w sobotę wieczorem, że nie ma informacji o Polakach, którzy ucierpieli lub mogli ucierpieć w wybuchu paniki w Seulu

"W imieniu rządu przekazuję władzom Korei Południowej wyrazy najgłębszego współczucia w związku z tragiczną śmiercią wielu ludzi w Seulu; modlimy się za ofiary, ich bliskich i cały naród koreański, przeżywający dziś jeden z najtragiczniejszych dni" - napisał premier Mateusz Morawiecki.

TOK FM PREMIUM