Kto stoi za kolejnymi pożarami w Rosji? Ekspertka uczula: Ten czynnik musimy mieć z tyłu głowy

W Rosji wzrosła na dużą skalę liczba pożarów. Tylko w poniedziałek płonęło 1,8 tys. mkw. magazynów. W ocenie Anny Marii Dyner żaden z nich nie będzie jednak "znacząco oddziaływać na morale społeczeństwa rosyjskiego". - Tym bardziej jeśli pomyślimy choćby o stratach rosyjskich w tej wojnie. Daleko przekroczyły liczby dziesięcioletniego zaangażowania Związku Radzieckiego w Afganistanie, a jednak na razie nie widać, żeby to społecznie rezonowało - mówiła w TOK FM ekspertka Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Zobacz wideo

W rosyjskim mieście Nowosybirsk płonął w poniedziałek magazyn o powierzchni 1,8 tys. mkw. Świadkowie, cytowani przez miejscowe rosyjskie media, donosili o wybuchach. Jak mówiła w TOK FM Anna Maria Dyner, nie jest to jednak wydarzenie szeroko komentowane w samej Rosji. Głównie dlatego, jak wskazała, że na tego rodzaju wydarzenia nałożona jest mocna blokada informacyjna. - Władze starają się w dość logiczny sposób tłumaczyć różnego rodzaju pożary, które wybuchają np. na lotniskach wojskowych czy tam, gdzie magazynowane jest uzbrojenie - zapewniła w "Popołudniu Radia TOK FM".

Ekspertka Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych zwróciła przy tym uwagę, że na takich informacjach bardziej koncertują się kraje zachodnie, bo i częściej takie obrazy docierają do tamtejszej opinii publicznej. - Także biorąc pod uwagę skalę państwa rosyjskiego, to nie jest rzecz, która by znacząco mogła oddziaływać na morale społeczeństwa rosyjskiego. Tym bardziej jeśli pomyślimy choćby o stratach  rosyjskich w tej wojnie. Daleko przekroczyły liczby dziesięcioletniego zaangażowania Związku Radzieckiego w Afganistanie, a jednak na razie jeszcze nie widać, żeby to w społecznie rezonowało - dodała w rozmowie z Wojciechem Muzalem.  

"Rosyjski bałagan z tyłu głowy"

Serwis Prawda.ua przypominał, że w Rosji w ostatnim czasie wzrosła liczba pożarów na dużą skalę. Tylko przez dwa tygodnie naliczono ich kilkanaście. Płonęły m.in. rafinerie ropy naftowej na Syberii, skład ropy naftowej w rejonie Suraz w obwodzie briańskim, duże centra handlowe w Moskwie i obwodzie moskiewskim, elektrociepłownia w Permie, zbiornik magazynowy na lotnisku w Kursku i np. fabryka Slava w obwodzie briańskim.

Wg Anny Marii Dyner, choć oficjalnie nie wiadomo, kto za nimi stoi, może to pokazywać determinację Ukraińców. Choć ekspertka PISM nie wykluczyła też, że to oznaka słabości państwa rosyjskiego i wielu procedur, z którymi zmaga się ono od lat. - Fala pożarów nie jest niczym nowym - jeszcze zanim Rosja rozpoczęła tę fazę wojny z Ukrainą, wiele było reportaży na temat spektakularnych pożarów centrum handlowych, domów opieki i mnóstwa innych miejsc, gdzie ginęło sporo osób. Głównie zimą się to zdarzało - zastrzegła w TOK FM.

Przypomniała, że zwykle okazywało się, że stało za tym m.in. nieprzestrzeganie przepisów przeciwpożarowych albo korupcja i łapownictwo, bo np. do użytku oddawano budynki, które nie spełniały norm. - Tutaj zawsze musimy mieć czynnik rosyjskiego bałaganu z tylu głowy - skwitowała w rozmowie z Wojciechem Muzalem.

TOK FM PREMIUM