"Piekielny czwartek" we Francji. Kraj stanął przez protesty. "Macron postawił się jak nastolatek"

We Francji trwają demonstracje przeciwko podniesieniu wieku emerytalnego. Zdaniem doktora Jarosława Kuisza, można znaleźć co najmniej kilka powodów, dla których prezydent Francji chce forsować takie zmiany. - Patrząc na to, że chciał przywrócić Francji silniejszą pozycję, może się okazać, że był tylko strażakiem od gaszenia pożarów. Dlatego teraz postanowił zrealizować to, z czym w ogóle przyszedł do polityki - mówił w TOK FM ekspert Kultury Liberalnej i paryskiego Narodowego Centrum Badań Naukowych.
Zobacz wideo

Ograniczenia dostaw prądu, utrudnienia w komunikacji i tłumy na ulicach - tak we Francji przebiega tzw. piekielny czwartek. To pierwszy dzień protestów przeciwko reformie emerytalnej, która zakłada m.in. podniesienia wieku emerytalnego z 62 do 64 lat. Manifestacje odbywają się w ponad 200 miastach. Jak podają związki zawodowe, liczba protestujących może przekroczyć milion. W Paryżu policja użyła w czwartek gazu łzawiącego przeciw agresywnym, zamaskowanym demonstrantom, którzy biorą udział w proteście przeciw reformie emerytalnej. Prezydent Francji Emmanuel Macron oświadczył, że rząd będzie wdrażał tę reformę w duchu dialogu, ale z determinacją. 

Doktor Jarosław Kuisz zwrócił uwagę w TOK FM, że choć "reforma jest opiłowana", to i tak Francuzi żadnej zmiany nie chcą. Jak wyliczył, są męczeni głównie COVID-19 i inflacją, która sięga tam ok. 10 proc. - Patrzą, jak im topnieją oszczędności, a do tego jeszcze dochodzi reforma emerytalna. Dla nich wojna jest daleko, więc myślą sobie: Zaraz jeszcze to mi zabiorą (wcześniejszy koniec pracy - red.) - mówił ekspert Kultury Liberalnej i paryskiego Narodowego Centrum Badań Naukowych w "Połączeniu".

Gość Jakuba Janiszewskiego zastrzegł przy tym, że strajki to też fenomen, którego do końca nie da się zmierzyć parametrami czysto ekonomicznymi. Głównie dlatego, że swoją szansę w protestach widzą także związki zawodowe. A to tym bardziej, jak tłumaczył, że zostały one w ostatnim czasie osłabione przez np. odpływ młodych ludzi. - Teraz związki zawodowe pierwszy raz od dawana powiedziały jednym głosem, że nie chcą żadnej reformy emerytalnej - podkreślił. 

"Strażak od gaszenia pożarów"

Rząd Francji obawia się zamieszek. Prezydent Emmanuel Macron zaapelował o "uniknięcie blokady kraju". Ponad 10 tys. policjantów i żandarmów, w tym 3,5 tys. funkcjonariuszy, pilnuje porządku w samym tylko Paryżu. Dlaczego Marcon zdecydował się na reformę teraz, choć nastroje społeczne mocno temu nie sprzyjały? 

Dr Jarosław Kuisz wskazał na trzy powody. - Jedno to wytłumaczenie, które zaproponował jeden z francuskich komików. Powiedział mniej więcej tak, że wszyscy odradzają Macronowi ten pomysł, bo to zły moment. Natomiast prezydent Francji ma w sobie coś młodzieńczego, że jak taki nastolatek się postawi i powie: "A ja nie mogę?! Nie teraz?!" - przytaczał ekspert. 

Inny powód, jak wskazał, to fakt, że reforma emerytalna jest jednak sztandarowym projektem Macrona. - Prezydent Francji patrzy na to, co się dzieje w kraju i być może doszedł do wniosku, że w ogóle nie będzie na to dobrego momentu. To już kolejny rok, kiedy sprawuje rządy, a teraz dodatkowo jesteśmy - z jego punktu widzenia - świeżo po reelekcji i na dobra sprawę można powiedzieć: cóż, Francja nie miała żadnego wpływu na to, co się wydarzyło w lutym 2022 r., a konsekwencje dotykają jej społeczeństwo tak samo, jak wszędzie - dodał. Za tym, jak podkreślił, może przemawiać także rozkład głosów w parlamencie - centroprawica jest gotowa poprzeć macronistów.

Zdaniem eksperta, decyzja Marcona może być też próbą pokazania, kto rządzi we Francji. - Dziwna sytuacja - Macron został wybrany na dwie kadencje, co nie udało się ani jego poprzednikowi Françoisa Hollande'owi, ani Nicolasowi Sarkozy'emu. Teoretycznie triumf, w praktyce triumf, po którym przyszły wybory do Zgromadzenia Narodowego i emocje opadły, bo nic się nie zmieniło w tamtejszym systemie politycznym - wskazał.

Okazało się też, jak dodał dr Jarosław Kuisz, że Macron w zasadzie niewiele osiągnął. - Patrząc na to, że chciał przywrócić Francji silniejszą pozycję, może się okazać, że był tylko strażakiem od gaszenia pożarów. Dlatego, być może, teraz postanowił zrealizować to, z czym w ogóle przyszedł do polityki - skwitował w rozmowie z Jakubem Janiszewskim.

TOK FM PREMIUM