Putin skleja się ze Stalinem. "Nowa tradycja w rosyjskiej propagandzie"

Prezydent Rosji w Wołgogradzie - podczas 80. rocznicy zwycięstwa w walkach o to miasto podczas drugiej wojny światowej - nawiązał do dostaw zagranicznych czołgów dla Ukrainy. Równie głośno było jednak o odsłonięciu tamtejszego pomnika Stalina. Zdaniem prof. Agnieszki Leguckiej, to bardzo symboliczne. - Jeszcze kilka lat temu można było powiedzieć, że to niewyobrażalne, by w Rosji Stalina stawiać na pomnikach - mówiła w TOK FM ekspertka Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Zobacz wideo

Prezydent Rosji Władimir Putin przebywa w Wołgogradzie - dawniej Stalingradzie -  z okazji 80. rocznicy zwycięstwa Armii Czerwonej w bitwie o to miasto podczas drugiej wojny światowej. Podczas oficjalnych uroczystości wygłosił przemówienie, w którym nawiązał do aktualnej sytuacji geopolitycznej. - Niewiarygodne, ale prawdziwe: znowu grożą nam niemieckie czołgi Leopard z krzyżami na pancerzach. I znowu będą walczyć z Rosją na ziemi ukraińskiej rękami Bandery - mówił. 

Zdaniem prof. Agnieszki Leguckiej to "odwołanie do nowej tradycji w rosyjskiej propagandzie telewizyjnej". - Oto jadą na Rosję niemieckie czołgi, co dokładnie jest nawiązaniem do tego, że Niemcy wreszcie zdecydowały się wysłać na Ukrainę sprzęt ofensywny, jak to teraz jest określane. Dali zielone światło, by tę decyzje podjąć i miejmy nadzieję, że dotrzymają słowa - mówiła ekspertka Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych w TOK 360.

Zauważyła przy tym, że to nie jest jedyny przekaz rosyjskich mediów - te starają się też skleić aktualne wydarzenia z wielką wojną ojczyźnianą lat 1941-45 i zwycięstwem nad nazizmem. - Władzom rosyjskim, w szczególności Putinowi udało się pokazać, że zwyciężono wtedy III Rzeszę i nazistów, więc teraz uda się rzekomych nazistów pokonać w Ukrainie. Nie wiem, jak to zrobiono, niemniej jednak propagandzie rosyjskiej te dwa wydarzenia - to z przeszłości i to obecne -  udaje się pokazać jako pewną jedność  - dodała w rozmowie z Adamem Ozgą.

Co więcej, Władimir Putin, "który strzeże przeszłości, przodków i dawnych zwycięzców, w jakiś sposób jest nienaruszalnym symbolem". - Bo ci, którzy dziś próbują krytykować władzę, w jakiś sposób krytykują też symbol zwycięstwa z lat wcześniejszych - podkreśliła w TOK FM.

W czwartek w mieście odbyła się też parada wojskowa pod hasłem "Wygraliśmy w 1943, wygramy teraz".

"Moment wymazany"

Z okazji czwartkowych obchodów 80. rocznicy zakończenia bitwy miasto Wołgograd tymczasowo przemianowano na Stalingrad, czyli powrócono do nazwy obowiązującej w latach 1925-61. Odsłonięto też popiersia Józefa Stalina oraz Gieorgija Żukowa i Aleksandra Wasilewskiego, sowieckich marszałków z czasów II wojny światowej. - To bardzo symboliczne, bo jeszcze kilka lat temu można było powiedzieć, że to niewyobrażalne, by w Rosji Stalina stawiać na pomnikach. Że jak to możliwe, że Rosjanie nie pamiętają represji i okrucieństw -  skomentowała prof. Legucka.

W jej ocenie wynika to głównie z faktu, że tak państwo, jak i naród, nie rozliczyły się z represjami. I to mimo tego, jak przypomniała, że praktycznie w każdej rodzinie był ktoś, kto był uciskany w czasach, kiedy rządził Józef Stalin.  - Ten moment po okresie represji stalinowskich został jednak wymazany. I tak np. z lat 2000 pamiętam słynne zdanie samego Władimira Putina, który powiedział: Historia nie jest po to, by Rosjanie mieli odczuwać wstyd z tego, co się kiedyś wydarzyło - wskazała. 

W ślad za tym, jak wyliczyła, poszły zmiany w programach nauczania i w samych podręcznikach - zostawiono tylko enigmatyczne wzmianki, w przypisach, że "owszem coś tam się wydarzało", ale głównie zachowało się gloryfikowanie Stalina i budowanie wielkiej potęgi Związku Radzieckiego, czyli elektryfikacja, uprzemysłowienie i świat w strachu przed Związkiem Sowieckim. Efekt? 

- Kilka lat temu rosyjski vloger zrobił film na YouTube, który mocno się rozszedł w sieci. Podał bardzo silne oddziałujące na świadomość statystyki: prawie połowa młodych ludzi do 24 roku życia nigdy nie słyszała o Kołymie. Nie, że wyparła ze świadomości i neguje stalinowskie represje. Nie, oni nigdy nie słyszeli o Kołymie jako miejscu kaźni - podkreśliła też. 

To jak wskazała, pokazuje, że negowane jest to, co się działo w tamtych czasach. - A poza tym jak silny jest kult Stalina, teraz też Żukowa, bo nie pamięta się historii - skwitowała w rozmowie z Adamem Ozgą.

W konsekwencji rządów Stalina w ZSRR w latach 1922-53 i funkcjonującego wówczas rozbudowanego aparatu represji zginęło, według szacunków historyków, co najmniej 20 mln ludzi.

TOK FM PREMIUM