W Kanadzie "narasta niepokój" przed "obiektami na niebie". "Problem, z którym nie poradzono sobie od lat"

Ostatnio dzień po dniu niezidentyfikowane obiekty latające były zestrzeliwane nad Ameryką Północną. Zdaniem dr. Marcina Gabrysia, to "prawdopodobnie testowanie" obrony powietrznej USA i Kanady, a niepokój narasta. - Jeśli okaże się, że stoją za tym Chiny, to byłby kolejny kamyczek, który by potwierdzał przekonanie coraz szerszej elity politycznej Kanady i tamtejszego społeczeństwa, że Chiny stają się mocarstwem, które ma nieprzyjazne intencje w stosunku do ich kraju - mówił w TOK FM ekspert z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Zobacz wideo

W ostatnich dniach amerykańskie i kanadyjskie odrzutowce raz po raz są podrywane w powietrze, by zestrzelić niezidentyfikowane obiekty latające. W niedzielę po południu siły powietrzne USA strąciły taki obiekt nad jeziorem Huron, na granicy z Kanadą, dzień wcześniej - nad centralnym Jukonem, a w piątek – nad Alaską. - Amerykańscy urzędnicy ds. bezpieczeństwa narodowego uważają, że obiektami latającymi zestrzelonymi w piątek i sobotę nad Alaską i Kanadą były balony - powiedział lider senackiej większości Chuck Schumer w wywiadzie dla telewizji ABC w niedzielę. Z kolei tydzień temu Amerykanie zestrzelili nad Atlantykiem chiński balon. Pentagon ocenia, że nieznane obiekty mogą służyć celom szpiegowskim. Podejrzenia padają na Chiny, ale te zaprzeczają, że mają z tym cokolwiek wspólnego.

Jak mówił w TOK FM dr Marcin Gabryś, zaniepokojenie Kanadyjczyków i Amerykanów pogłębia fakt, że jeszcze niewiele wiadomo o tych obiektach latających. - Zdaniem osób, które mają dostęp do informacji wywiadowczych, te one mogły być balonami, ale jeszcze nie ma pewności, jaki miały charakter. Też nie do końca wiadomo, czy pochodzą z Chin. Jednak Kanadyjczycy są zaniepokojeni, bo bezwzględnie mają do czynienia z serią jakichś obiektów, które próbują przynajmniej sprawdzić, w jaki sposób reaguje obrona powietrzna Ameryki Północnej – analizował naukowiec z Instytutu Amerykanistyki i Studiów Polonijnych Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Rozmówca Jakuba Janiszewskiego zwrócił uwagę, że w reakcji na pojawienie się tajemniczych obiektów zadziałał system ochrony przestrzeni powietrznej Ameryki Północnej. Stworzono go na mocy porozumienia USA i Kanady jeszcze w latach 50. XX wieku. Do niedawna wydawał się reliktem z czasów zimnej wojny, a teraz nagle okazał się potrzebny. - Kanadyjczycy korzystają z parasola obronnego Stanów Zjednoczonych. Więc oni są teraz zaniepokojeni, ale też cieszą się, że mogą pod tym parasolem być – mówił ekspert.

W jego ocenie ostatnie incydenty w przestrzeni powietrznej Ameryki Północnej mogą skłonić Kanadę do większych wydatków na modernizację swoich sił zbrojnych. - Bo to jest jeden z ich problemów, z którymi po zakończeniu zimnej wojny jeszcze sobie nie poradzili. Chodzi o zbyt małe nakłady (na obronność – przyp. red.) i starzejąca się infrastruktura wojskowa – stwierdził.

Jak dodał, gdyby potwierdziły się przewidywania, że obiekty zostały wystrzelone przez Chiny, to byłby to dowód na wyraźne naruszenie prawa międzynarodowego. - To byłby kolejny kamyczek, który by potwierdzał przekonanie coraz szerszej elity politycznej Kanady i tamtejszego społeczeństwa, że Chiny stają się mocarstwem, które ma nieprzyjazne intencje w stosunku do ich kraju. Ta reorientacja, która już ewidentnie się dokonuje w strategicznym myśleniu Kanady o Chinach, pewnie przyspieszy. Bo tu być może mamy do czynienia z sytuacją, w której zbierane są nielegalnie informacje, a już na pewno z testowaniem dopuszczalnych granic, które wcześniej nie były naruszane – podsumował gość TOK FM.

TOK FM PREMIUM