Łukaszenka poleciał do Iranu. Szykują z Rosją "migracyjną bombę"? "To nie brzmi dobrze"

Białoruski prezydent Alaksandr Łukaszenka, który dopiero co wrócił z Chin, już poleciał do kraju kolejnego sojusznika Rosji - Iranu. Słowa Łukaszenki, który w Teheranie wręcz dziwił się temu, że Białoruś i Iran nawiązały relacje dopiero teraz, sprawiły, że Anna Maria Dyner uśmiechnęła się pod nosem. - Gdyby nie rosyjska agresja na Ukrainę, to Łukaszenka nadal raczej nie dostrzegałby Iranu na mapie - stwierdziła w TOK FM ekspertka PISM.
Zobacz wideo

Po wizytach złożonych w Rosji i Chinach białoruski dyktator Alaksandr Łukaszenka poleciał do Iranu. Jak uważa Anna Maria Dyner, biorąc pod uwagę fakt, iż Chiny i Iran mają "bardzo wiele wspólnych mianowników" w kwestii wsparcia udzielanego rosyjskiej agresji na Ukrainie, wizyta w Teheranie nie jest przypadkiem.

Wiadomo, że Iran i Białoruś podpisały dokument dotyczący rozwoju wzajemnych stosunków do 2026 roku. Jednak bardziej interesujące jest to, o czym nie powiadomiono opinii publicznej, czyli poruszenie przez prezydentów Ebrahima Ra’isiego i Alaksandra Łukaszenkę kwestii rosyjsko-ukraińskiego konfliktu.

- To wyłącznie mój "analityczny nos", ale zapewne była to rozmowa o ewentualnej współpracy przy produkcji bezzałogowców czy transferu tego uzbrojenia, za pośrednictwem Białorusi, na potrzeby armii rosyjskiej - wyjaśniła ekspertka Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

Nadchodzi "bomba migracyjna"?

Białoruska niezależna telewizja Biełsat opublikowała na Twitterze wpis cytujący słowa włoskiego senatora Massimiliano Romeo. Polityk ostrzega przed "bombą migracyjną", którą przygotowuje Rosja w celu odwrócenia uwagi państw wspierających Ukrainę. Ma o tym świadczyć fakt nawiązania współpracy pomiędzy irańskimi i białoruskimi liniami lotniczymi i otwarcia bezpośredniego połączenia Teheran-Mińsk.

Jak zauważył prowadzący audycję "Połączenie" Jakub Janiszewski, w obliczu kryzysu migracyjnego, który nadal mamy na granicy z Białorusią, nie jest to dobra wiadomość.

- Włosi coraz głośniej zaczynają mówić, że Rosjanie mogą chcieć znowu zastraszyć kwestiami migracyjnymi Europę, że mogą chcieć znowu rozhuśtać napływ imigrantów do państw europejskich. Tutaj nie rozmawiamy tylko o naszej granicy z Białorusią, ale w ogóle o wschodniej granicy Unii Europejskiej i NATO, a także o granicy południowej. To szlak migracyjny, który już został przetarty, zwłaszcza w latach 2015-2016. To nie brzmi dobrze. To jeden z tych elementów, który może sprawić, że uruchomienie bezpośrednich połączeń jeszcze bardziej pogorszy sytuację na naszej granicy - mówiła Anna Maria Dyner.

Gościni TOK FM przypomniała jedno z najgłośniejszych wydarzeń, jakie miały miejsce na polsko-białoruskiej granicy - szturm na przejście graniczne w Kuźnicy. W połowie listopada 2021 roku koczujący na granicy imigranci zaatakowali zabezpieczenia graniczne i rzucali kamieniami w stronę polskich policjantów; w odpowiedzi ci użyli armatek wodnych. - Było ich wtedy mniej niż 1000 osób i jeżeli podzielimy to sobie na samoloty to okazuje się, że jeśli chce się wywołać dość spory problem, wcale nie trzeba sprowadzić tak dużo ludzi. Może być to wręcz celowe działanie w kontekście wojny na Ukrainie, żeby Unia Europejska i państwa NATO-wskie musiały zająć się konsekwencjami kolejnego poważnego kryzysu migracyjnego i niekoniecznie "miały głowę" do wspierania Ukrainy - przekonywała ekspertka PISM.

Białoruś i Iran mówią o współpracy na polu energetyki atomowej. "To może być niekoniecznie bezpieczne"

Alaksandr Łukaszenka podczas swojego wystąpienia w Teheranie przyznał, że sam nie wie, dlaczego Białoruś i Iran przez tyle lat nie miały specjalnie rozwiniętych stosunków dwustronnych i że pora to zmienić. Jak przyznała gościni TOK FM, w reakcji na "refleksyjne" słowa białoruskiego dyktatora "uśmiechnęła się pod nosem". Przypomniała też, że Łukaszenka odwiedził Iran po raz pierwszy od 17 lat. - Wszyscy sobie zdają sprawę z tego, jaka była polityka Łukaszenki wtedy. Gdyby nie rosyjska agresja na Ukrainę, to Łukaszenka nadal raczej nie dostrzegałby Iranu na mapie i gdyby nie kwestie totalitaryzowania się reżimu białoruskiego - to te państwa też nie miałyby specjalnie wspólnych mianowników. One pojawiły się dopiero teraz - wyjaśniła

Jak przypuszcza gościni "Połączenia", wizyta Łukaszenki w Iranie "jest dopiero początkiem" i  "w przyszłości pewnie będziemy słyszeć o różnego rodzaju pomysłach". Szczególną obawę ekspertki budzi możliwy rozwój białorusko-ukraińskiej współpracy na polu energetyki atomowej. - Oba państwa mają elektrownie atomowe i oba państwa zaczęły mówić, że energetyka atomowa to jedna z gałęzi, w której ramach można rozwijać współpracę. Dyktuje mi to moja daleko posunięta ostrożność, ale jeżeli oba państwa podejmą współpracę w kwestiach energii atomowej, będzie trzeba to śledzić, bo wszyscy mamy z tyłu głowy cały projekt jądrowy Iranu. A to, z naszego punktu widzenia, może być niekoniecznie bezpieczne  - powiedziała Anna Maria Dymer w rozmowie z TOK FM.

TOK FM PREMIUM