Moskwa po ataku dronów. Putin "robi z tego prawie że sukces". Rosjanie wyjdą na ulice? "To jednak drąży"

Putin stara się uspokajać społeczeństwo po wtorkowym ataku dronów na Moskwę. Czy Rosjanie poddają się tej narracji? - Rosjanie mają mechanizm: "nie chcemy widzieć, nie chcemy słyszeć, nie chcemy opowiadać o tym, co się dzieje". Ale niepokój będzie wzrastał - komentował w TOK FM Wacław Radziwinowicz. Dziennikarz "Gazety Wyborczej" wskazał też, kto, oprócz Ukraińców, zyskuje na tym, co się stało.
Zobacz wideo

We wtorek rano drony uderzyły w budynki mieszkalne w Moskwie. Z oficjalnych rosyjskich źródeł wynika, że do samej Moskwy doleciało około ośmiu dronów, pięć zestrzeliła obrona przeciwlotnicza. Reszta przypomniała mieszkańcom stolicy o trwającej wojnie i uszkodziła kilka budynków. Jeden z dronów został zestrzelony niedaleko podmoskiewskiej rezydencji Putina. 

Sami Ukraińcy oficjalnie odcinają się od ataku dronów na Moskwę, a władze w Rosji próbują uspokoić mieszkańców. Państwowa agencja informacyjna Ria Nowosti, powołując się na rzecznika Kremla Dimitrija Pieskowa i samego prezydenta Władimira Putina, przekazała, że to zemsta Ukraińców za rosyjski atak na kwaterę główną ukraińskiego wywiadu.

Jak mówił w TOK FM dziennikarz "Gazety Wyborczej" Wacław Radziwinowicz, wyciszająca nastroje reakcja Kremla na wtorkowy atak świadczy o tym, że Putin nie szuka pretekstu do kolejnej mobilizacji. - Putin powtarzał swoje, jakby nagrane na zdartą płytę, hasła, że zostali zmuszeni do wojny, a oni się bronią, ale podkreślił przede wszystkim, że obrona przeciwlotnicza znakomicie się sprawiła, że bardzo szybko i celnie zareagowała, że wróg nie osiągnął swojego celu. Robi się z tego prawie że sukces rosyjskiej armii. Chcą to wyciszyć - skomentował gość "Pierwszego Śniadania w TOK-u".

To nie wszystko, co mamy dla Ciebie w TOK FM Premium. Spróbuj, posłuchaj i skorzystaj z oferty "taniej na zawsze". Wejdź tutaj, by znaleźć szczegóły >>

A czy dla rosyjskiego społeczeństwa, mimo uspokajającej narracji Kremla, ataki okazały się "zimnym prysznicem"? Jak ocenił Wacław Radziwinowicz tu nie należy oczekiwać "radykalnej zmiany", ponieważ wśród Rosjan "wywołanie paniki jest bardzo trudne". - Nie należy spodziewać się tego, że będzie jakaś wielka panika, że ludzie zaczną się bać, protestować. To tak nie działa. Rosjanie mają taki mechanizm: "nie chcemy widzieć, nie chcemy słyszeć, nie chcemy opowiadać o tym, co się dzieje". Ale trzeba pamiętać, że źle się żyje w mieście, gdzie w każdej chwili przez okno może wpaść dron. To jednak drąży, ten niepokój będzie wzrastał, ale nie gwałtownie - podkreślił dziennikarz "Gazety Wyborczej" w rozmowie z Piotrem Maślakiem.

Jak zwrócił uwagę gość TOK FM, na atakach w Moskwie zyskuje skonfliktowany z Władimirem Putinem Jewgienij Prigożyn, który "zdobywa serca bardzo wielu Rosjan". - Jest straszliwy kontrast pomiędzy tym, co nie udaje się Ministerstwu Obrony, a tym człowiekiem, który jednak ma najlepszą bandę świata, czym zresztą Prigożyn się chwali. I jeszcze mu szczęście sprzyja - bo on zdobył Bachmut, a generałowie dopuścili do inwazji na obwód biełgorodzki i zaraz potem do tego nad Moskwę przyleciały drony. I on to wykorzystuje. Ludzie go słuchają i dla Putina jest to politycznie wielki problem, że taki krytyk mu wyrasta - przekonywał Wacław Radziwinowicz w rozmowie w TOK FM.

TOK FM PREMIUM