Berlusconi zaatakowany po spotkaniu ze zwolennikami

Złamana kość nosowa, uszkodzenie dwóch zębów i pęknięta warga to bilans ataku na Silvio Berlusconiego. 73-letni premier przebywa w mediolańskim szpitalu po tym, jak otrzymał cios - nie wiadomo, czy pięścią, czy metalową podobizną katedry - po spotkaniu na Piazza Duomo. Sprawca to leczący się psychiatrycznie 42-latek.

Premier zakończył płomienne przemówienie, dotyczące jego wrogów politycznych i schodził ze sceny w kierunku swojego samochodu, po drodze podpisując autografy. Wówczas nie karany, leczący się psychiatrycznie 42-latek Massimo Tartaglia, uderzył premiera Włoch. Prawdopodobnie w dłoni trzymał ważącą około 1,5 kilograma miniaturę katedry.

Po ataku jeden z ochroniarzy Berlusconiego natychmiast umieścił Berlusconiego w limuzynie, a pozostali rzucili się na napastnika, który w niewiadomy sposób zdołał podejść bardzo blisko szefa włoskiego rządu.

Stracił zęby, 24 godziny w szpitalu

Premier trafił na 24-godzinną obserwację po wykonaniu tomografii komputerowej głowy. Ma pękniętą kość nosową i uszkodzone dwa zęby, oraz pękniętą wargę. W szpitalu jest przy nim osobisty lekarz Alberto Zangrillo. Jest on "wstrząśnięty, przybity i zasmucony" tym, co się stało. W komunikacie szpitala stwierdzono, że odniesione rany są poważne.

Premier został przewieziony do szpitala im. świętego Rafała.

"Akt terroryzmu"

Napaść na premiera wywołała powszechne poruszenie. Prezydent Giorgio Napolitano potępił ją i zaapelował do polityków o złagodzenie klimatu, tak by zapobiec "wszelkim odruchom i spirali przemocy". Rzecznik Watykanu ksiądz Federico Lombardi wyraził solidarność z premierem i wskazał na niebezpieczeństwo przejścia "od przemocy słów do przemocy czynów".

- To akt terroryzmu - mówił z kolei bezpośrednio po ataku towarzyszący Berlusconiemu minister Umberto Bossi.

Na początku spotkania, które odbywało się na Piazza Duomo w Mediolanie, premier został wygwizdany i wykrzyczany przez przeciwników. Zostali zagłuszeni przez system nagłaśniający, gdy premier zaczął przemawiać.

Później doszło do przepychanek przeciwników Berlusconiego z ochroną.

Nie pierwszy raz...

To nie pierwsza napaść na włoskiego premiera. W Sylwestra 2004 roku zaatakowany został przez młodego mężczyznę, który zamachnął się na niego stojakiem do aparatu fotograficznego na Piazza Navona w Rzymie. Po wymianie listów z rodzicami napastnika, Berlusconi puścił sprawę w niepamięć.

Premier Włoch znajduje się w ogniu krytyki, odkąd jeden z byłych mafiosów zeznających przed sądem opowiada, że Berlusconi miał bardzo bliskie związki z jego instytucją. 5 grudnia z tego powodu przez Rzym przemaszerowało około 60 tysięcy ludzi, domagając się "Dnia bez Berlusconiego".

Sam premier stwierdził, że zeznania świadka koronnego to "farsa".

TOK FM PREMIUM