Zakaz odwiertów na morzu lekarstwem na katastrofy ekologiczne?

Próba zatamowania wycieku ropy za pomocą gigantycznej stalowo-betonowej kopuły nie powiodła się. Codziennie do Zatoki Meksykańskiej przedostaje się około 800 tysięcy litrów ropy. Według działaczy Greenpeace to, co dzieje się u wybrzeży USA powinno doprowadzić do całkowitego zakazu odwiertów na morzu.

Według najnowszych informacji ropa pojawiła się na plażach Alabamy. Powodem gigantycznego wycieku jest zatonięcie platformy wiertniczej należącej do koncernu BP. Rozwiązaniem miała być ważąca pond 100 ton stalowo-betonowa kopuła nałożona na miejsce wycieku. Ale okazało się, że jej wnętrze pokrył tzw. metanowy lód Specjaliści szukają teraz metody zapobiegania odkładania się metanowego lodu w kopule.

Zdaniem Katarzyny Guzek z Greenpeace Polska jedynym sposobem na uniknięcie tej - "jednej z największych katastrof ekologicznych do jakich doszło" - było "wstrzymanie się od odwiertów na morzu". - Trzeba zadać sobie pytanie: co dalej? Już teraz wszystkie pomysły dotyczące nowych odwiertów na morzu powinny być zastopowane. Trzeba się zastanowić nad wprowadzeniem całkowitego zakazu odwiertów na morzu - mówiła Guzek w Komentarzach Radia TOK FM. Ekolożka ma świadomość, że to kontrowersyjna propozycja. - Ale trzeba myśleć długofalowo - podkreśliła. I dodała.

- Jeżeli zaczniemy inwestować w czyste technologie, w odnawialne źródła energii, w efektywność energetyczną to tak naprawdę takie odwierty na morzu nie będą nam do niczego potrzebne. Będziemy mogli sobie zapewnić bezpieczeństwo energetyczne stosując czyste technologie. Nie jest to wymysł tylko i wyłącznie organizacji ekologicznych - tak naprawdę mówi o tym cały świat. Tylko trzeba zainwestować czyste technologie. Jak podkreślała Guzek katastrofa u wybrzeży Stanów Zjednoczonych "uwidoczniła nam, jakie są prawdziwe koszty wydobycia ropy naftowej - a szczególnie wydobycia na morzu". - My jako ludzkość nie możemy sobie pozwolić na to, żeby wydobycie ropy wiązało się z takim ogromnym zanieczyszczeniem środowiska naturalnego - jakie ma teraz miejsce w wybrzeżach USA - stwierdziła działaczka Greenpeace Polska.

Co jeśli nie zakaz?

Mniej radykalne rozwiązania zaproponowała Anna Drążkiewicz z organizacji WWF. - Trzeba przyznać, że przemysł naftowy nie podejmuje często wystarczających środków, żeby zmniejszyć zagrożenie tego typu wypadkami - mówiła w Komentarzach Radia TOK FM. Powołała się na analizę WWF dotyczącą oddziaływania na środowisko ewentualnego wycieku ropy z odwiertów u wybrzeży Alaski. - Okazało się, że w przypadku tamtych odwiertów zagrożenie wyciekami uznano za zupełnie nieistotne i nieprawdopodobny. Nie przygotowano żadnych scenariuszy reagowania na wypadek wycieku. Dlatego WWF postuluje, żeby projekty budowy nowych odwiertów zawierały rzetelne plany antykryzysowe - stwierdziła Drążkiewicz.

Nikt nie jest w stanie powiedzieć, ile czasu zajmie walka z wyciekiem ropy w Zatoce Meksykańskiej. Działaczka WWF przypomniała, że przed rokiem podobny wyciek miał miejsce w wybrzeżu Australii. - Mimo, że ropa wydobywała się 10 razy wolniej, to zatamowanie wycieku zajęło aż 73 dni - powiedziała.

Codziennie do Zatoki Meksykańskiej codziennie przedostaje się ok. 800 litrów ropy.

TOK FM PREMIUM