WikiLeaks: USA chciały próbek DNA afrykańskich liderów
Największy wyciek WikiLeaks: USA w "światowym kryzysie dyplomatycznym" - CZYTAJ WIĘCEJ >>>
Amerykański wywiad w Afryce zbierał informacje na zlecenie Hillary Clinton. Wyciek Wikileaks opublikowany przez najważniejsze światowe media zawiera depesze nadane w kwietniu 2009 roku. Według nich gromadzono dane biograficzne i biometryczne polityków, doradców rządowych wojskowych, liderów opozycji, grup etnicznych i religijnych, wiodących biznesmenów.
Obawy przed grupami terrorystycznymi
USA, zaangażowane w wiele politycznych konfliktów w Afryce, kładły duży nacisk na kontrolowanie mężczyzn powracających z Iraku i Afganistanu. Wszystko to z obawy przed grupami terrorystycznymi, które mogłyby wykorzystać polityczne, etniczne, plemienne i religijne konflikty w takich państwach jak Burkina Faso, Czad, Mali, Mauretania, Nigeria i Senegal.
Skany tęczówek i próbki DNA liderów
W jednej z instrukcji Waszyngton wydał polecenie, aby uzyskać dane biometryczne czołowych postaci w polityce, biznesie, wojsku, przywódców religijnych i grup etnicznych. Informacji takich poszukiwano w Demokratycznej Republice Konga, Ugandzie, Rwandzie, Burundi. Potrzebne były próbki DNA, skany tęczówek i odciski palców.
Oprócz tego dyplomaci mieli zdobywać numery telefonów, faksów, e-maile, listy kontaktów, numery kart kredytowych, informacje o harmonogramach pracy i "wszelkie dane biograficzne". Pozyskiwano również dane biometryczne przedstawicieli ONZ w tych państwach: m.in. podsekretarzy, szefów operacji pokojowych.
Inne polecenie dotyczy zbierania danych na temat obiektów wojskowych, np. lądowisk, obozów, w których stacjonowali żołnierze a także wyposażenia.
Kraje szczególnej troski: Kongo, Rwanda i Uganda
Zbierano też informacje o relacjach między przywódcami. Szczególny nacisk położony był na relacje Demokratycznej Republiki Konga z Rwandą i Ugandą. Dyplomaci, którzy uzyskiwali informacje w tych krajach mieli zwracać uwagę na wpływ grup religijnych i etnicznych na rząd. Monitorowali również wszelkie poczynania polityków, które mogłyby wprowadzić destabilizację ekonomiczną i polityczną w rejonie Wielkich Jezior.
USA gromadziły dane o organizacjach wojskowych. Potrzebowały danych o ich próbach zdobycia wpływów w rządzie i wśród lokalnych polityków, usiłowaniach przejęcia kontroli nad zasobami naturalnymi czy finansowymi.
W korespondencji znalazły się również polecenia aby dostarczać informacje o poglądach politycznych: podejścia do demokracji, wolności słowa i swobodnego przepływu informacji, praw człowieka. Dane na ten temat gromadzono także wśród czołowych postaci opozycji.
Z depesz można wyczytać szczególne podejście do Rwandy. USA obawiają się nawrotu przemocy w tym państwie, dlatego też zalecono obserwację zachowań Hutu i Tutsi oraz monitoring działań rządu mających na celu przeciwdziałanie przemocy. Wysłannicy mieli też śledzić, kto z polityków podżega do przemocy.
-
Niemcy wprowadzą kontrole na granicach z Polską. "To porażka rządu i prezesa Kaczyńskiego"
-
Orgia księży w Dąbrowie Górniczej. "Nie da się przejść obojętnie". Prezydent miasta zawiesza współpracę z diecezją
-
Katastrofa w seminariach i "ciemna noc" Kościoła. "Stworzono w nim eldorado dla przestępców"
-
Zapytaliśmy Polaków o partie drugiego wyboru. "Wyniki frustrują sztabowców Prawa i Sprawiedliwości"
-
Konfederacja leci w dół. "Mentzen lepiej wypadał na TikToku, niż w rzeczywistości"
- Kontrole na granicy z Niemcami. "Rząd Scholza musi działać i robi to spektakularnie"
- "Chłopi" kandydatem do Oscara. "Zielona granica" miałaby większe szanse?
- Czy w Polsce zabraknie paliwa? Orlen apeluje do kierowców
- Tragiczny wypadek na autostradzie A1. Nowe ustalenia biegłego
- Ziobro dostał zakaz z sądu, ale dalej brnie i oskarża Holland o "stalinowską propagandę"