PE. Nakazali zakryć napisy na wystawie PiS. "To cenzura i skandal" [FOTO]

Kwestorzy Parlamentu Europejskiego nakazali zakryć podpisy pod zdjęciami na wystawie "Prawda i Pamięć" poświęconej katastrofie smoleńskiej. "To cenzura i skandal" - tak mówią europosłowie Prawa i Sprawiedliwości, którzy zorganizowali wystawę. Lidia Geringer de Oedenberg - jedna z kwestorek - zaznacza, że oragnizująć wystawę europosłowie PiS nie trzymali się procedur, a podpisy pod zdjęciami są ''bardzo drastyczne''.

Sprawę zakrycia napisów naświetliła w rozmowie z Gazetą.pl europosłanka SLD Lidia Geringer de Oedenberg. - Wystawę organizuje się z pewnym wyprzedzeniem. Dossier kompletne składa się sześć miesięcy przed wystawą, a na dwa miesiące przed nie może brakować żadnego elementu. Okazało się, że komplementarne dossier (podpisy - red.) wystawy przyszło dopiero we wtorek - mówi nam. W pierwotnej wersji wystawy miały być tylko zdjęcia z tytułami i bez podpisów.

Na zasadzie wyjątkowości sprawą zajęli się kwestorowie, w tym i Lidia Geringer de Oedenberg. Zaznaczyła, że w jej odczuci dołączone w napisy były bardzo drastyczne. W głosowaniu na ten temat wstrzymała się jednak od głosu. - Pozostali posłowie uznali, że wystawa powinna zaprezentować się w tej formie, która została pierwotnie przesłana - mówi.

Na swoim blogu przedstawia jeden z napisów: "Rosyjscy oficerowie przeszukiwali miejsce katastrofy poprzez wkładanie kijów w ziemię. Nic dziwnego, że po kilku miesiącach od tragedii polscy turyści znajdowali na miejscu fragmenty ludzkich ciał i ważne urządzenia z samolotu. To poddaje w wątpliwość profesjonalizm i wiarygodność Rosji".

Jak twierdzi europosłanka, zazwyczaj wystawy składają się z oddzielnych zdjęć np. w antyramach i podpisach. W tym przypadku jednak podpisy są integralną częścią zdjęć, więc zdecydowano się je zakryć. - PE nie jest cenzorem, nie mógł i nie chciał zwracać się, by zmienili napisy - dodaje europosłanka.

"Te zdjęcia pokazują prawdę"

"Prawda i Pamięć" to tytuł wystawy w Parlamencie Europejskim w Brukseli poświęconej katastrofie smoleńskiej. To zbiór zdjęć pokazujących żałobę narodową w Polsce sprzed roku, a także dokumentujących chwile po samej katastrofie oraz to, co działo się później w miejscu tragedii.

- Chodzi między innymi o niszczenie wraku samolotu przez Rosjan - mówi Katarzyna Hejke, redaktor naczelna miesięcznika "Nowe Państwo", współautorka wystawy. - To wyjątkowe zdjęcia pokazujące, w jaki sposób Rosjanie zabezpieczali miejsce katastrofy. Można powiedzieć, że to było tak zwane zabezpieczanie katastrofy. Są świadectwem tego, z jakim niedbalstwem służby Federacji Rosyjskiej traktowały wrak rządowego samolotu, który rozbił się w Smoleńsku. Będzie można zobaczyć, że był niszczony koparką i że miejsce katastrofy było niezabezpieczone. Te zdjęcia pokazują prawdę - podkreśliła w rozmowie z Polskim Radiem.

Europoseł PiS-u Ryszard Czarnecki dodał, że chodzi o nagłośnienie tej sprawy w Parlamencie Europejskim. - W Unii o tym śledztwie, o tej katastrofie powinno być głośno. To jest sytuacja niesamowita, że wrak samolotu po takiej katastrofie jest niszczony, a czarnych skrzynek dalej nie oddaje się krajowi, którego był samolot. To się dzieje na oczach całej Europy i Europa musi to zauważyć - dodał.

Europosłowie Prawa i Sprawiedliwości podkreślają, że ta wystawa to część ich starań o międzynarodowe śledztwo, które ustali przyczyny katastrofy smoleńskiej. Kilka miesięcy temu zorganizowali wysłuchanie publiczne w Europarlamencie, podczas którego krytykowali dochodzenie prowadzone przez Rosjan. Mówili o nieprawidłowościach, matactwach, niszczeniu dowodów i apelowali o włączenie unijnych ekspertów do śledztwa.

Oświadczenie organizatora wystawy Tomasza Poręby

Europoseł napisał w oświadczeniu opublikowanym na stronie PiS , że celami wystawy było oddanie hołdu wszystkim poległym w katastrofie lotniczej i "kontynuowanie wcześniej podjętych działań na forum PE, które mają doprowadzić do umiędzynarodowienia tego śledztwa". "Niestety wszystko wskazuje na to, że dzisiejsze otwarcie wystawy zostanie zakłócone bardzo niemiłym incydentem. Otrzymaliśmy bowiem pismo od kolegium kwestorów PE, w którym (...) jednomyślnie odmawiają oni zgody na umieszczenie podpisów pod zdjęciami" - pisze w oświadczeniu.

Europoseł nie zgadza się z tą decyzją: "Przejrzałem artykuły, na które powołują się kwestorzy i przyznam, że kompletnie tej decyzji nie rozumiem. Żaden z cytowanych artykułów nie argumentuje wydanego zakazu. W żadnym z napisów nie znajduję nic, co w jakikolwiek sposób prowadziłoby do złamania czy też naruszenia cytowanych zapisów regulaminu". Zapowiada, że europoseł Ryszard Legutko zwróci się do przewodniczącego europarlamentu Jerzego Buzka o interwencję w tej sprawie.

Na końcu oświadczenia podsumowuje całe zdarzenie: " Władze Parlamentu decydują się na działanie nie tylko kompromitujące, co tchórzliwe. Myślą, że zasłaniając napisy, zabiją pragnienie wielu osób dotarcia do prawdy. To wszystko dzieje się w instytucji, która tak często ma usta pełne frazesów i dopomina się wolności słowa i poszanowania praw człowieka na całym świecie. Dziś cenzuruje zupełnie nie kontrowersyjną, ale niezwykle ważną i symboliczną wystawę. Trudno o bardziej dobitny przykład zakłamania i hipokryzji".

Wystawa PiS o Smoleńsku: czy europarlament dopuścił się cenzury?

TOK FM PREMIUM