W każdym kroku amerykańskiemu prezydentowi towarzyszyły tłumy Irlandczyków. Prawie każdemu zdaniu jego przemówienia w Dublinie towarzyszył wybuch owacji, jak na koncercie rockowym.
Nikt nie może więc mieć wątpliwości, że europejska podróż Baracka Obamy zaczęła się od sukcesu. Na pewno zauważą go Amerykanie. A to jeden z celów wizyty prezydenta USA na Starym Kontynencie. Bo już za rok odbędą się wybory prezydenckie.
- Pamiętajmy, że Irlandczycy to druga co do wielkości, jeśli chodzi o pochodzenie, grupa migracyjna w USA. Około 50 mln Amerykanów ma irlandzkie korzenie. Dlatego pozytywny odbiór wizyty w Irlandii nabiera innego, ważnego znaczenia. To dobrze przemyślana wizja tego, jak należy się zaprezentować, żeby w ostateczności realizować swój plan. A jak się nie zostanie wybranym, to planów nie zrealizuje się - mówił w TOK FM amerykanista dr Marek Szopski.
W kontekście amerykańskich wyborów nie można zapominać, że także Polonia to liczna grupa wyborców. - To ok. 10 mln potencjalnych wyborców. Choć większość Polonusów jest bardziej zorientowana na Republikanów niż Demokratów - przypomniał ekspert.
Polska to nie Irlandia
Zaplanowana na koniec tygodnia wizyta Baracka Obamy w Polsce, będzie miała zupełnie innych charakter niż pobyt w Irlandii. Nie będzie np. przemówienia w centrum stolicy. Za to znacznie więcej czasu przeznaczono na oficjalne spotkania i rozmowy polityczne.
- Mimo wszystko na gruncie Europy Środkowo-Wschodniej Polska jest najważniejszym partnerem Stanów Zjednoczonych, także gospodarczo. Ten przyjazd pokazuje, że ta wschodnia flanka Europy jest ważna dla USA - oceniał dr Szopski.
Nie jest tajemnicą, że jednym z tematów rozmów polsko-amerykańskich będzie sprawa złóż gazu łupkowego. - Amerykanie nigdy nie rezygnują jeśli jest okazja do zastosowania nowych technologii i do inwestowania - stwierdził amerykanista.
Co Obama powie w Warszawie o zniesieniu wiz? Amerykański prezydent spróbuje przekonać Polaków, że to tylko kwestia czasu>>
