"Program PO: klarowny, ale niespójny?. I co z tymi PIT-ami? [KOMENTARZ]

''Wszyscy wiemy, że to gra. Każda z partii opowiada różne głupstwa'' - mówi o pomyśle likwidacji formularzy PIT Andrzej Arendarski, prezes Krajowej Izby Gospodarczej. - W porównaniu do programów innych partii, ten program mi się podoba. Sam język, klarowność przesłań prof. Wojciech Łukowski. Rozpoczynamy prześwietlanie programów partii. Na pierwszy rzut - PO.

Prześwietlamy dzisiaj program Platformy Obywatelskiej. - W porównaniu do programów innych partii, ten program mi się podoba. Sam język, klarowność przesłań - to jest o niebo lepsze od tego, co czytamy w programie PiS-u czy SLD - powiedział w rozmowie z TOK FM prof. Wojciech Łukowski. Jednakże jest też "ale": - Tekst jest dosyć klarowny, aczkolwiek miejscami niespójny. Ta niespójność polega na tym, że kwestie pryncypialne są pomieszane z marginalnymi.

CZYTAJ WIĘCEJ: Program PO, czyli pełno obietnic-banałów >>>

Przyjrzyjmy się bliżej niektórym pomysłom PO. W kolejnych tygodniach zajmiemy się programami pozostałych partii. Już we wtorek - Prawa i Sprawiedliwości.

Koniec z PIT-ami?

Największe kontrowersje i dyskusje wzbudził pomysł Platformy dotyczący rozliczania się z urzędem skarbowym. Po prostu - zlikwiduje formularze podatkowe PIT. Jak więc będziemy się rozliczać? To urząd skarbowy "poinformuje każdego z nas, ile i z jakiego tytułu zapłaciliśmy w ciągu roku podatku, z jakich ulg możemy skorzystać, a także ile zamierza nam zwrócić nadpłaconego podatku lub ile powinniśmy na jego konto dopłacić".

- Oczywiście można sobie wyobrazić, że każdy pracodawca będzie informował szczegółowo co miesiąc, ile wypłacił każdemu pracownikowi; będzie takie państwo policyjne, które będzie się informowało o każdej złotówce wypłaconej obywatelowi. Tylko jak mieliby to przedsiębiorcy robić? Przecież największa grupa przedsiębiorców, to osoby fizyczne. (...) Nikt nie będzie urzędowi przekazywał tego typu informacji, ani urząd też nie będzie takimi informacjami dysponował - komentował propozycję prof. Witold Modzelewski.

"Chwyt propagandowy" - pisali z kolei komentatorzy. - Wszyscy wiemy, że to gra. Każda z partii opowiada różne głupstwa. Zróbmy podatek liniowy, zlikwidujmy ulgi i nie będzie trzeba wtedy żadnych deklaracji składać - twierdzi Andrzej Arendarski, prezes Krajowej Izby Gospodarczej.- Zajmowanie się likwidacją druku to pchanie pary w gwizdek, ja zająłbym się uproszeniem systemu - dodawał w programie EKG Maciej Grelowski, przewodniczący rady głównej Business Center Club.

- Projekt autorstwa PO ws. zniesienia obowiązku składania deklaracji PIT jest technicznie możliwy do realizacji - zapewnia jednak prezes Krajowej Izby Gospodarczej Elektroniki i Telekomunikacji Stefan Kamiński. Również podsekretarz stanu w Ministerstwie Finansów Maciej Grabowski uspokaja: - Oprzyrządowanie informatyczne, które jest do tego potrzebne, może być gotowe w ciągu dwóch lat. (...) Podatnik będzie tylko klikał w swoim komputerze, zatwierdzając tę deklarację. Nikt nie będzie już musiał podliczać swoich dochodów, swoich kosztów, całą tę pracę zrobi za niego urząd skarbowy - deklaruje.

E-podręczniki i konsultacje społeczne. "Nie wprowadzanie procedur, a korzystanie z nich"

"Do 2015 roku stopniowo wprowadzimy e-podręczniki w szkołach. Wysokiej jakości interaktywne podręczniki do nauki wszystkich przedmiotów w klasach IV-VI szkoły podstawowej będą dostępne w Internecie dla każdego" - obiecuje PO.

Z tą sprawą jednak może się wiązać pewne zagrożenie. - Wygląda to bardzo obiecująco, bo oznacza demokratyzację systemu oświaty i powszechniejszy dostęp do niej - komentuje prof. Wojciech Łukowski z Uniwersytetu Warszawskiego. - Z drugiej jednak strony ta łatwość dostępu może mieć efekt uboczny - spadek poziomu nauczania - przestrzega. Jego zdaniem wprowadzenie e-podręczników powiększy przekonanie, że wszystko można znaleźć w Internecie. - A łatwość dostępu i korzystanie z niego będzie prowadziła do tego, że uczniowie będą automatycznie szukali innych, uproszczonych treści w sieci.

Według Łukowskiego szkoła jednak powinna iść pod prąd i niekoniecznie powinna dopasowywać się do tego, że teraz wszyscy porozumiewamy się wirtualnie. - A korzystanie z e-podręczników jest właśnie formą takiej komunikacji wirtualnej - dodaje. Dla niego jednak wartość obcowania z książką, to forma, którą powinna promować szkoła.

Kolejnym pomysłem PO jest wprowadzenie powszechnych konsultacji społecznych. "Zgodnie z naszą filozofią wyzwalania kreatywności i współpracy zaprosimy wszystkich do interaktywnego opiniowania projektów i pomysłów rządu od najwcześniejszego etapu" - przekonują nas autorzy programu. - Jestem sceptyczny, różnie z takimi pomysłami bywało - komentuje dla nas dr Jacek Kucharczyk z Instytutu Spraw Publicznych. - Postulaty szerszego wpływu obywateli formułuje się od wielu lat. Uchwalenie tych rozwiązań to początek. Problemem jest wola polityczna do korzystania z ich rezultatów. I pamiętajmy: w ostatecznym rachunku to politycy pochodzący z wyboru biorą na siebie odpowiedzialność. Trudno jest wymagać, żeby postulaty pojawiające się w ramach konsultacji były automatycznie realizowane. To byłoby odwrócenie demokracji przedstawicielskiej - przestrzega. - Korzystanie i poważne traktowanie procedur jest największym wyzwaniem, nie samo wprowadzenie ich.

Nauka prawa i filozofii

PO zapowiada też rozszerzenie programu praktycznej nauki prawa. Np. w szkołach miałyby powstać specjalne koła zajmujące się edukacją w tym zakresie. I - zdaniem dr. Kucharczyka - "gdyby to zostało zrealizowane, to tylko przyklasnąć". - Problem edukacji prawnej to wyzwanie, które dopiero stoi przed Polską - dodaje politolog.

Nie wszystko jednak jest takie różowe w pomyśle Platformy, ponieważ: - Edukacja prawna? Świetnie. Ale np. edukacja seksualna - tego brakuje. A część działań edukacyjnych powinno być adresowane nie tylko w ramach edukacji tradycyjnej - do dzieci i młodzieży, ale do całości społeczeństwa. Potrzebujemy programów edukacyjnych na całe życie, nie tylko do szkół - podkreśla Kucharczyk.

"Do programu kształcenia licealistów włączymy także filozofię" - zarzeka się też PO. I argumentuje: "To europejski standard. Dzięki temu zwiększymy kreatywność młodych ludzi i przygotujemy ich do aktywnego życia obywatelskiego. Jest to szansa dla setek absolwentów kierunków humanistycznych na znalezienie pracy". - Decyzja, że to będzie przedmiot obligatoryjny, jest decyzją pozytywną - komentuje prof. Łukowski. Tylko jak to będzie wyglądało w praktyce? - Obawiam się, że siła reguł, które obowiązują w szkolnictwie - nastawienie na testowe sprawdzanie wiedzy - może być jednak siłą niszczącą dla tejże filozofii i przekształci ją w karykaturę - przestrzega wykładowca.

Przystosowanie studiów do rynku pracy

Jednym z koronnych pomysłów Platformy jest wspieranie uczelni "w weryfikowaniu kierunków studiów pod kątem ich przełożenia na zawodowy i naukowy sukces absolwentów". Pytanie, czy definiowanie studiów według potrzeb rynku jest zawsze pożądane. - Pozycja na rynku pracy zależy od tego, czy ma się szczęście, a nie jaki kierunek studiów się skończyło - twierdzi prof. Łukowski. - Jak potraktujemy to zero-jedynkowo, tzn. że miejsce na rynku pracy zależy od studiów, to jest to bardzo niebezpieczne. Zdejmujemy z obywateli odpowiedzialność za siebie i tego, co robią po studiach, niezależnie od ich kierunku. Poza tym jest jeszcze cały szereg kierunków, które powinny dawać porządne akademickie wykształcenie, niekoniecznie z perspektywą rynku pracy - podsumował.

Wybory 2011 [NA ŻYWO]. Dziś wszystko o PO: ludzie, program, anegdoty >>

TOK FM PREMIUM